Marzę, by wstać z łóżka

Joanna Sadowska

|

Gość Tarnowski 47/2012

publikacja 22.11.2012 00:00

Trzy lata temu poruszał tylko głową, dziś zaczyna już siadać. To duży postęp, ale jemu nie wystarcza. Wciąż walczy o swoje marzenia.

Z tatą, najlepszym opiekunem Z tatą, najlepszym opiekunem
Joanna Sadowska

Należał do niego cały świat. Miał pracę, grono znajomych i pasję. Kilka lat temu z uskładanych pieniędzy kupił wymarzonego ścigacza Kawasaki Ninja. Nieważne, że używany, ważne, że był. Jazda na nim dawała mu poczucie wolności i adrenalinę. Aż do feralnego dnia.

Chwile na wodzie

To było trzy lata temu, 4 lipca. Koledzy wyciągnęli go nad wodę. – Wahałem się, czy nie zostać w domu, ale w końcu pojechaliśmy, i to nie na motorze, tylko samochodem – opowiada Staszek Skiba z Tarnowa. – W Radłowie byliśmy po południu, a że była piękna pogoda, więc zostaliśmy na noc. Następnego dnia od rana kąpaliśmy się w wodzie. Skoczyłem do niej raz, drugi i trzeci, który był tym ostatnim. Pamiętam, jak wpadłem do wody i nic nie mogłem zrobić, ani ręką ruszyć, ani nogą. Nałykałem się wody i przytopiłem. Potem woda wyrzuciła mnie na wierzch, dryfowałem. Gdyby nie koledzy, utonąłbym. Gdy przyjechało pogotowie, odzyskałem przytomność. Pamiętam, jak mówiłem, że strasznie drętwieją mi ręce. Wydaje mi się, że połamałem się o tafle wody – opowiada. Potem był szpital, operacja i długa rehabilitacja. Diagnoza: uraz rdzenia kręgowego. – Byłem sparaliżowany od szyi w dół, ale myślałem, że to chwilowe i po miesiącu, dwóch wszystko wróci do normy – dodaje. Nie wróciło.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.