Dlaczego płoną kościoły?

Ks. Zbigniew Wielgosz

Emocje w Ptaszkowej z pewnością długo nie przygasną po podpaleniu kościoła parafialnego.

Dlaczego płoną kościoły?

Pożary kościołów w diecezji tarnowskiej zdarzają się bardzo rzadko, tym bardziej zatrważa podpalenie jednej ze świątyń. Nieuchronnie pojawia się pytanie, dlaczego to się teraz stało? Niewybredne są odpowiedzi internautów zamieszczone na stronie sadecczanin.info. Najbardziej bolą te ośmieszające całą sytuację, sprowadzające groźny czyn podejrzanych do jakiegoś makabrycznego, ale tylko happeningu. Nie dość, że tępione jest wciąż poczucie tego, co święte, to jeszcze sami ludzie dokładają rękę do niebezpiecznej walki z sacrum…

Ale może wystarczy tych narzekań. Szukając odpowiedzi na pytanie „dlaczego?”, znalazłem ją poniekąd u kardynała Ratzingera, który zauważył kiedyś, że istnieje niebezpieczeństwo traktowania kościołów jako muzeów i zamknięcia ich z obawy przed ograbieniem. Kardynał podkreśla, że receptą na to niepokojące zjawisko jest modlitwa wierzących, którzy tworzą daną wspólnotę. – Tylko obecność modlących się może uchronić domy Boże jako kościoły stojące otworem – mówił dla Radia Bawarskiego kard. Ratzinger. Zamknięte świątynie są wyrazem Kościoła, który nie potrafi się przeciwstawić barbarzyństwu współczesnych czasów. Reinhold Schneider napisał w czasach II wojny światowej słowa: „Jedynie modlitwa może powstrzymać miecz spadający na nasze głowy”. Co to wszystko ma wspólnego z naszą diecezją? Zauważmy, że większość kościołów jest zamkniętych, no może poza kruchtą, gdzie od wnętrza oddzielają człowieka kraty i solidne drzwi. Obawiamy się złodziei. Obawiamy się świętokradców, obawiamy się barbarzyńców. Czy jednak więcej się modlimy, czy ja więcej się modlę? Jeden z księży, gdzie kościół jest otwarty cały dzień, opowiadał, że bardzo mało jest tych, którzy przychodzą się pomodlić, przechodząc mimo.

Odpowiedzi na pytanie „dlaczego?” można szukać jeszcze gdzie indziej. Kardynał Faulhaber mawiał, że „kultura duszy jest duszą kultury”, a zatem gdzie ustaje troska o własną duszę, tam dziczeje kultura, którą się tworzy. Tę diagnozę łatwo odnieść do podejrzanych o podpalenie kościoła w Ptaszkowej. A przecież tych, którzy jeszcze szanują to, co święte, jest więcej niż jego przeciwników. Z Ptaszkowej słychać alarm, by dążyć do odnawiania naszej kultury przez odnowienie duszy. Być może barbarzyńcy przez to nie znikną, ale będzie im trudniej podnieść rękę na świętość.