Śladem Złotej Róży

ks. Zbigniew Wielgosz

|

Gość Tarnowski 19/2013

publikacja 09.05.2013 00:00

O tym, co wynikło z zaglądania do biblioteki, o dziejach papieży i Kościoła z perspektywy historii Złotej Róży, z ks. dr. Ryszardem Kurkiem rozmawia ks. Zbigniew Wielgosz.

 Mam wielką satysfakcję ze zdobytej wiedzy. Wiele zawdzięczam ludziom – mówi ks. prał. Ryszard Kurek Mam wielką satysfakcję ze zdobytej wiedzy. Wiele zawdzięczam ludziom – mówi ks. prał. Ryszard Kurek
ZDJĘCIA ks. Zbigniew Wielgosz

Ks. Zbigniew Wielgosz: Już 25 lat podąża Ksiądz śladem Złotej Róży. Jak to się zaczęło?

Ryszard Kurek: W bibliotece tarnowskiego seminarium duchownego. Przez 6 lat byłem tam ojcem duchownym. Zaglądnąłem więc raz do biblioteki i natrafiłem na czasopismo „Rome”, w którym znalazłem listę osób i instytucji, miast i sanktuariów, które otrzymywały od kolejnych papieży Złote Róże. I to już od XI wieku, a – jak się potem dowiedziałem – nawet wcześniej! Chciałem poznać nie tyle historię Złotej Róży, ile jej laureatów. Dlaczego ją otrzymali?

Na początku róża nie była złota…

To był zwykły kwiat, który papież przynosił do bazyliki Świętego Krzyża w Rzymie w IV niedzielę Wielkiego Postu, zwaną z łacińska „Laetare” – to znaczy „Raduj się”. Po odprawionej tam Mszy św. powracał na Lateran i w czasie zsiadania z konia podawał różę prefektowi Rzymu. Dopiero później, od XI wieku róża była wykonywana ze złota i ofiarowywana różnym osobom i instytucjom.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.