Nie było kul gładkich

Grzegorz Brożek

|

Gość Tarnowski 27/2013

publikacja 04.07.2013 00:00

Rzecz o artyście z Bożej łaski, który jednym słowem zabił księdza – tak mógłby streścić tę opowieść przeciętny tabloid. I takie postawienie sprawy nie byłoby dalekie od prawdy.

Nie było kul gładkich Stara, nieistniejąca dziś plebania w Gręboszowie, w której zamieszkiwał m.in. ks. F. Kahl Grzegorz Brożek /GN

Dziś w tym miejscu pierwsza z wakacyjnych przechadzek po naszej diecezji. Ta ma charakter historyczno-literacki.

Orłów

W Schönanger, czyli dzisiejszym Orłowie koło Mielca, wsi założonej przez kolonistów niemieckich przyszedł na świat w 1856 roku Franciszek Kahl, który w 1880 został wyświęcony w Tarnowie na księdza. Był wikariuszem w Skrzyszowie i przy tarnowskiej katedrze. Potem kapelanem bp. Ignacego Łobosa i wicerektorem seminarium w Tarnowie. W 1893 roku został proboszczem w Gręboszowie na Powiślu Dąbrowskim.

Biecz

Roku Pańskiego 1889 roku Stanisław Wyspiański przybył do miasta (do 1992 roku było w granicach administracyjnych diecezji tarnowskiej) i robił szkice do polichromii kościoła parafialnego. Poznał też miejscowe legendy, bajki i gadki. 70 lat temu Witoldowi Fuskowi, aptekarzowi z Biecza, jedną z nich opowiedziała niejaka Lignarówna, „krzok z krzoka” (jak pisze Fusek), która miała już 90 lat. Było ponoć raz w Bieczu, że ksiądz miał z gospodynią dwoje dzieci. Aby dostąpić zbawienia, kobieta z dziećmi wskakuje do pieca, a ksiądz widzi po powrocie trzy białe synogarlice. Był ponoć w Bieczu nawet obraz Matki Bożej z trzema synogarlicami u stóp. Fusek szukał z prof. Stasiakiem tego dzieła, ale nie znalazł. „Może ta legenda nie jest całkiem biecka, może do innych stron się odnosi, a może ją do obrazu dorobiono?” – zastanawiał się W. Fusek w szkicu z „Myśli Narodowej” z roku 1938.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.