Golgota z Szubienicą

Grzegorz Brożek

|

Gość Tarnowski 33/2014

publikacja 14.08.2014 00:15

Mieszkańcy niewielkiej miejscowości w beskidzkim „trójmieście” nie mają kompleksów przy Krynicy-Zdroju czy Muszynie. Niektórych to dziwi, ale tylko do czasu poznania długiej, bogatej, burzliwej i ciekawej historii Tylicza.

Widok z Golgoty. U stóp ogród różańcowy. Z lewej kościół parafialny. Niskie wzgórze naprzeciwko  to Szubienica Widok z Golgoty. U stóp ogród różańcowy. Z lewej kościół parafialny. Niskie wzgórze naprzeciwko to Szubienica
ZDJĘCIA Grzegorz Brożek/Foto Gość

To jest mniej więcej w tamtym miejscu – Janusz Kieblesz, tyliczanin, przewodnik beskidzki, pokazuje punkt, gdzie jest Przełęcz Tylicka. – Jest drugą najniżej położoną przełęczą w Karpatach – dodaje. Stąd brało się bogactwo i bieda Tylicza.

Przełęcz

Jeszcze kilka lat temu uważano, że to niemożliwe. Odkrycia przyniosły dowody, że Rzymianie jednak przeprawili się przez Karpaty. Którędy? Wiadomo, że nie przez Tatry. Szli drogą, która przedstawiała możliwie najmniejsze trudności. Tędy. Przez Przełęcz Tylicką. – Tędy szli również kupcy podążający szlakiem bursztynowym. Tylicz swego czasu posiadał prawo składu, czyli ówcześni handlowcy musieli wystawiać tu swe towary. Płacili również cła. Stąd brał się rozwój i bogactwo – opowiada Janusz Kieblesz. Tylicz strzegł również południowych rubieży królestwa Kazimierza Wielkiego. To też miało znaczenie w procesie rozwoju miasta. – Świetność Tylicza przypada na XIV i XV wiek. To, co było źródłem bogactwa, stało się też przyczyną upadku. Wiele razy miejscowość przeżyła przemarsze obcych wojsk. – Pierwszy raz w 1410 roku, kiedy Jagiełło, idąc pod Grunwald, zostawił sądecką szlachtę, by broniła ziem od południa przed Węgrami. Wojska Zygmunta Luksemburczyka pod wodzą Ścibora ze Ściborzyc zostały odparte spod Sącza, ale uciekając przez Tylicz, spaliły miasto po raz pierwszy – dodaje mój przewodnik.

Ikona

Prawdopodobnie wtedy spłonęła pierwsza cerkiew tylicka. W każdym razie w Muzeum Narodowym Ukrainy przechowywana jest bardzo cenna ikona z XV wieku (jako jedyna eksponowana za grubą taflą szkła), przedstawiająca świętych Kosmę i Damiana. Obraz ten pochodzi z tylickiej cerkwi, być może tej pierwszej, dawno nieistniejącej. W muzeum dziejów Tylicza zobaczymy również rysunek drugiej cerkwi. Ona również nie istnieje od wieków. W 1638 roku została rozebrana po latach sporów wyznaniowych, kiedy zamieszkujący Tylicz Łemkowie niezbyt chętnie chcieli podporządkować się unii brzeskiej. Ostatecznie doszło do likwidacji prawosławnej parafii. Cerkiew rozebrano, a drewno z niej posłużyło do zadaszenia budowanego właśnie kościoła parafialnego pw. św. Józefa w Muszynie. Myliłby się ten, kto by sądził, że relacje między Łemkami a ludnością etnicznie polską były wrogie czy napięte. – Przez wieki ludzie mówili i po polsku, i po łemkowsku. Śpiewać chodzili i do kościoła, i do cerkwi. Co miało dobre skutki, bo mój dziadek, dzięki znajomości łemkowskiego, przeżył powrót w 1939 roku ze Wschodu – opowiada Janusz Kieblesz.

Prawo miecza

Historycznie Tylicz przez wieki – choć po akcji „Wisła” jego ludność zmniejszyła się z 2 tys. do raptem 500 mieszkańców – zawsze był katolicki, a w każdym razie kościelny. Wchodził w skład Państwa Muszyńskiego, którym rządzili biskupi krakowscy. Najpierw Tylicz był znany jako wieś o nazwie Ornamentum, czyli Ozdoba. Prawa miejskie po raz pierwszy otrzymał w 1363 roku. Nazywał się wówczas Miastko. Notabene Danko z Miastka w 1597 roku był założycielem wsi Krynica. Po upadku miejscowości ponownie prawa miejskie nadaje mu bp Piotr Tylicki, od którego miejscowość bierze obecną nazwę. On też funduje stojący do dziś drewniany kościół. W dziejach miast był i taki czas, że Tylicz miał prezydenta. Jedynego w regionie poza Sączem. Mieścił się tu również sąd.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.