Boża Tarcza

Ks. Zbigniew Wielgosz

publikacja 01.01.2015 07:00

Matka Boska cudownie dała znać o swej opiece. 100 lat temu.

Ks. Władysław Świder, Matka Boska Limanowska broni kościoła w Limanowej Ks. Władysław Świder, Matka Boska Limanowska broni kościoła w Limanowej
Reprodukcja ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość

W grudniu 1914 roku rozpoczęła się na linii Łapanów - Limanowa wielka operacja militarna. Wojska austrowęgierskie chciały zatrzymać w Beskidzie Wyspowym rosyjski „walec parowy”, który parł na Kraków, Śląsk, aż do Wiednia.  

W operacji łapanowsko-limanowskiej walczyło ponad 200 tysięcy żołnierzy, zginęło 11 tysięcy, a ich mogiły zostały rozsiane po 400 cmentarzach wojennych na terenie Małopolski.

Do dziejów I wojny przeszła bitwa pod Limanową, w której wielkim męstwem odznaczyli się Węgrzy pod dowództwem Othmara Muhra. Huzarzy zdobyli jedno ze wzgórz nad Limanową, a przez Rosjan zostali nazwani „czerwonymi diabłami” ze względu na waleczność, brawurę, odwagę i… czerwone spodnie.

Othmar Muhr zginął w czasie odbijania wzgórza Jabłoniec. Operacja łapanowsko-limanowska należała jednak do udanych. Sława bitwy pod Limanową rozeszła się po całym cesarstwie. Dowódcy wojsk otrzymali przydomki „von Limanowa”, nazwa miasta stała się także nazwą istniejącego do dziś placu w Budapeszcie, a Jarosław Haszek pozostawił literacki ślad o limanowskiej bitwie w słynnych opowieściach o wojaku Szwejku.

Z okazji 100. rocznicy bitwy limanowskiej odbyły się w Limanowej jubileuszowe uroczystości. 100-lecie bitwy na Jabłońcu świętowano hucznie w Limanowej. - Wspominamy smutne wydarzenia, ponieważ zginęło tylu ludzi, ale i radosne, gdyż bitwa była jednym z kroków do odzyskania niepodległości przez Polskę, ponieważ tutaj, na terenie Ziemi Limanowskiej tworzyły się polskie Legiony i tu toczyły pierwsze boje - mówił burmistrz Limanowej Władysław Bieda.

Miasto upamiętniło pobyt marszałka Piłsudskiego wmurowaniem pamiątkowej tablicy na domu, w którym mieszkał dowódca Legionów. Uroczyste obchody z udziałem ministrów obrony narodowej Polski i Węgier poprzedziła kilkudniowa konferencja naukowa, otwarto wystawy na limanowskim rynku i w miejscowym muzeum, ogłoszono konkurs plastyczny dla uczniów szkół w regionie.

Tłumy ludzi poznawało „naocznie” historię sprzed stu lat podczas pikniku na limanowskim rynku i rekonstrukcji samej bitwy o Jabłoniec, w której wzięły udział grupy rekonstrukcyjne z Polski i Węgier. Do Limanowej przyjechał wnuk płk. Othmara Muhra. Podarował on Limanowej ponad stuletnią szklankę z wygrawerowanym numerem pułku swego dziadka, szklanka była przechowywana jak największa relikwia w rodzinie pana Muhra.

- Po raz pierwszy przyjechałem do Limanowej w 1970 roku. Byłem wówczas członkiem węgierskiej drużyny narodowej w hokeju i przebywałem na zawodach w Krynicy. Postanowiłem wtedy wybrać się do Limanowej taksówką, wiedziałem bowiem od rodziców, że tutaj jest pochowany mój dziadek. Oddałem hołd dziadkowi i jego towarzyszom, którzy tu zginęli. Pamiętam, że już wtedy ludzie bardzo dbali o groby Węgrów. Bardzo za ten szacunek dziękuję mieszkańcom Limanowej - mówi Albert Muhr.

Gdzie w tym wszystkim udział Matki Bożej Bolesnej czczonej w limanowskim kościele? - Do dzisiaj żywa jest tutaj legenda o interwencji cudownej piety Matki Boskiej Bolesnej z Limanowej, która podczas bitwy miała osłonić miasto swoim płaszczem przed ostrzałem. Wznoszony wówczas nowy kościół parafialny z niedokończoną jeszcze wieżą był celem dla rosyjskich artylerzystów. Działa rosyjskie na Golcowie były ustawione w kierunku kościoła. Choć spłonęły plebańskie stajnie i kilkanaście zabudowań mieszczańskich, sam kościół pozostał nietknięty. Po przegranej bitwie jeńcy rosyjscy biorący udział w ostrzelaniu kościoła twierdzili, że w świątynię nie mogli trafić, gdyż „jakaś panienka zasłoniła go płaszczem i kierowała kulami, które mijały cel” - pisze Małgorzata Żyłko.