Rózgą i piórem

ks. Zbigniew Wielgosz

publikacja 05.12.2015 08:20

Jan Długosz nie tylko podróżował przez Sądecczyznę, ale także tutaj tworzył i wychowywał przyszłych następców tronu.

Dr hab Janusz Smołucha mówi o podróżach dyplomatycznych Jana Długosza Dr hab Janusz Smołucha mówi o podróżach dyplomatycznych Jana Długosza
ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość

Towarzystwo Miłośników Piwnicznej oraz burmistrz tego miasta zorganizowali konferencję naukową „Sądecczyzna w czasach Długosza”.

Szeroką perspektywę pracy i działalności słynnego historyka przedstawił dr hab. Janusz Smołucha, prof. Akademii Ignatianum w Krakowie. Zwrócił uwagę na jego wielokrotne podróże dyplomatyczne do Czech i na Węgry, by w imieniu polskiego króla reprezentować polską rację stanu.

- Chciano go nawet mianować arcybiskupem Pragi, ale nie zgodził się, co wywołało gniew króla polskiego Kazimierza Jagiellończyka. Stanowiska nie przyjął, ponieważ jego obsada wynikała z ugody czeskich katolików z husytami, a na to nie chciała zgodzić się Stolica Apostolska. Jan Długosz w tej sprawie okazał więcej lojalności papieżowi niż królowi - mówił Janusz Smołucha. 

Długosz spełnił też rolę wychowawcy synów królewskich. - Król Kazimierz przebywał na wojnie z zakonem krzyżackim, nie miał więc wpływu na wychowanie swych synów. Miała go natomiast królowa, lecz folgowała we wszystkim chłopcom, co też doszło do królewskich uszu. Polecił więc Kazimierz zabrać swych synów spod opieki matki i oddać pod kuratelę Jana Długosza. A ten naukę zaczął od rózgi. Zrazu wyjechał z wychowankami do klasztoru w Tyńcu, żeby uszu królowej nie ranić wrzaskami królewiczów, a później wyniósł się jeszcze dalej, bo na zamek królewski do Nowego Sącza, gdzie spędził z królewiczami wiele miesięcy, przerywając od czasu do czasu pracę nauczyciela wyjazdami dyplomatycznymi - opisywał ze swadą dr hab. Smołucha. 

Autor „Annales…” tworzył także na Sądecczyźnie. „Żywot św. Kingi” z wielkim prawdopodobieństwem historyk napisał na zamku w Melsztynie lub w Nowym Sączu. Długosz był zresztą czcicielem księżnej klaryski i promotorem jej kanonizacji, która odbyła się dopiero w 1999 roku.

Jako dziejopis narodowy Długosz wiele miejsca poświęcał geografii Królestwa Polskiego. - Zapamiętał dla nas tyle nazw hydrologicznych, geograficznych, jak chociażby naszej rzeki Poprad. Wiele dowiedziałam się o mojej Piwnicznej, a wiedza o korzeniach powinna być pogłębiana - mówi uczestniczka konferencji Halina Haraf.  

Z pracy Długosza korzystają do dziś klimatolodzy i meteorolodzy zajmujący się historią klimatu.

- Jego zapiski są bardzo ważne, pomagają uzupełnić wiedzę, którą mamy z innych źródeł czy to z badań dendrologicznych, czy metodą węgla C14. Pogoda w czasach Długosza raczej sprzyjała mieszkańcom Polski i Sądecczyzny, bo za życia historyka trwało jeszcze tak zwane średniowieczne optimum klimatyczne, które charakteryzowało się wyższymi temperaturami, choć było więcej deszczu - mówi mgr Robert Pyrc z IMiGW, który wygłosił wykład „Klęski elementarne na ziemi sądeckiej w czasach Jana Długosza i obecnie”.

Wielokrotny bywalec na sądeckim chociażby zamku był wreszcie pierwszym polskim „archeologiem”. Za jego czasów zdarzały się odkrycia ceramiki z czasów przedchrześcijańskich.

- Długosz stworzył teorię, że znajdywane garnki same rodzą się w ziemi. Nie wydobyte z niej są kruche, lecz na słońcu twardnieją. Co więcej teoria o polskiej ziemi, co garnki sama rodzi, tak zapłodniła umysły innych naukowców, że przetrwała w wielu dziełach aż trzy wieki. Teorię Długosza przedstawiano również na uniwersytetach europejskich, a jeden z niemieckich książąt aż wybrał się do Polski, by na własne oczy zobaczyć to zjawisko. Wykopaliska odbyły się w obecności polskiego króla, który owemu księciu kilka garnków podarował - mówił dr Krzysztof Tunia z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN.

Ostatnim wykładowcą konferencji był dr Przemysław Stanko z UPJPII z Krakowa. Naukowiec, odkrywca oryginału aktu lokacyjnego Piwnicznej Szyi, mówił o miejskich ośrodkach nadpopradzkich za czasów Jana Długosza.

Najstarszym z nich był Sącz. Miasto przez wiele wieków było własnością klarysek. Ośrodkiem niejako konkurującym z Sączem było miasto Nowy Sącz założone już przez króla Kazimierza Wielkiego.

- Za jego czasów sieć miast bardzo się rozwinęła. W czasach przedkazimierzowych średnia odległość między miastami w Polsce wynosiła 80 kilometrów. Kazimierz Wielki lokując wiele miast, podobnie jak możnowładcy czy biskupi, zmniejszył ten dystans do 30-40 kilometrów, tak więc kupiec mógł spokojnie jednego dnia przemieścić się z miasta do miasta - mówił dr Stanko.

Ciekawostką z historii chociażby Starego Sącza - a kiedyś tylko Sącza - było to, że miasto posiadało własną łaźnię miejską i człowieka odpowiedzialnego za utrzymanie, jak i mycie mieszczan.

- Zwyczajem wówczas była kąpiel przynajmniej raz w tygodniu, a najrzadziej raz w miesiącu. Brudasów, którzy nie chcieli się poddać tej praktyce, zmuszano do korzystania z łaźni, a łaziebnik mył ich gratis. Za kąpiel płaciło miasto - opowiadał dr Stanko.

Piwniczna, jako kolejne miasto królewskie, zostało lokowane na szlaku handlowym na Węgry. Mieszczanie trudnili się uprawą roli, hodowlą.

Zarabiali również na gospodarowaniu drzewem pozyskiwanym w okolicznych puszczach. Mieli też przywilej połowu ryb, lecz na stół królewski byli za to obowiązani dostarczać kilka kop pstrągów. Handlowali poprzez rzeki z Wojniczem i Nowym Korczynem. Wykorzystywali więc tak Poprad, jak i Dunajec.

- Niestety miasto wiele razy padało łupem najeźdźców, co zawsze kończyło się stagnacją - podkreśla naukowiec. Już po Długoszu Piwniczna Szyja, bo tak wcześniej nazywała się Piwniczna-Zdrój, zaczęła się lepiej rozwijać.

- Dowodem na to jest fakt, że jeden z mieszczan mógł sobie pozwolić na kupno domu w Nowym Sączu w okolicy kościoła św. Ducha. Mieszczanie piwniczańscy byli też zasadźcami m.in. Łomnicy, a na to potrzeba było sporo pieniędzy - kończył swój wykład dr Przemysław Stanko.

Towarzystwo Miłośników Piwnicznej zaprosiło swych gości na żywy pokaz historii.

Po wykładach Bractwo Rycerskie Kasztelanii Sandeckiej zaprezentowało walki rycerskie, tańce dworskie, zabawy plebejskie, chętni mogli założyć zbroję rycerską.

Imprezami towarzyszącymi konferencji były wystawy w pobliskim muzeum. Pokazano pergaminy królewskie wystawione dla miasta Piwniczna Szyja w latach 1596-1824 oraz archeologiczne artefakty znalezione w Piwnicznej podczas wykopalisk archeologicznych.

- Patrzę dziś na Piwniczną nie tylko jako na małą i swoją ojczyznę, ale również jako na ważną przestrzeń w dziejach Polski. Ma dla nich wielkie zasługi - mówi Wanda Łomnicka-Dulak.