Bądź drzewem, nie drewnem

Halina Mastalska

publikacja 22.03.2017 09:50

Ks. Stanisław Pietrzak przypomina o korzeniach chrześcijaństwa na Sądecczyźnie.

Ks. Stanisław Pietrzak podczas spotkania w Nowym Sączu Ks. Stanisław Pietrzak podczas spotkania w Nowym Sączu
Halina Mastalska

Nowosądecki oddział Polskiego Towarzystwa Historycznego co miesiąc organizuje w sali widowiskowej przy parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa wykłady z cyklu „Bóg – Honor – Ojczyzna”. Marcowy, już 26. wykład w tej serii, był zatytułowany właśnie tak: „Początki chrześcijaństwa na Sądecczyźnie”. Wygłosił go ks. Stanisław Pietrzak, emerytowany kustosz sanktuarium św. św. pustelników Świerada i Benedykta w Tropiu.

Ks. Stanisław Pietrzak podzielił się ze słuchaczami swoimi naukowymi odkryciami z zakresu genetyki i historii. Podkreślał, jak ważna to rzecz, by znać swoje korzenie, zarówno rodowe, jak i narodowe. „Drzewo bez korzeni nadaje się tylko na drewno” – mówił. Nieodzowna jest też znajomość korzeni swojej wiary i życia religijnego.

A jakie my, mieszkańcy Sądecczyzny i jej okolic, mamy korzenie wiary? Skąd, kiedy i za czyim pośrednictwem dotarło do nas chrześcijaństwo? Bardzo możliwe, że pierwsi głosiciele wiary znaleźli się tu w okresie tzw. wpływów rzymskich, w III-IV wieku po narodzeniu Chrystusa. Wtedy w Kotlinie Sądeckiej działały rzymskie faktorie kupieckie, a w nich zapewne przebywali także banici, będący wygnanymi poza granice Cesarstwa chrześcijanami. Genetyka dowodzi, że żyli tu już, jak i w całej Polsce, Słowianie, jako przodkowie Polaków. Czy byli chrześcijanami? Możemy domniemywać, że tak. Ale nie ma faktycznych śladów ówczesnych chrześcijan w tym regionie.

Jakie są kolejne przesłanki wczesnego przenikania chrześcijaństwa na te tereny? Jest zapis, który poświadcza działalność arcybiskupa Moraw i Słowacji św. Metodego w kraju Wiślan około roku 875. Brak jednak śladów materialnych tej misji. Zapewne było to tylko poselstwo arcybiskupa w obronie jakichś wcześniejszych tu chrześcijan, nękanych przez władcę Wiślan.

Stąd jednak wypływa wniosek, że w rejonie Dunajca chrześcijanie przed rokiem 875 już byli. Chrystianizacja na Sądecczyźnie mogła się zacząć nawet około 855 roku, gdy wielkomorawski książę Rościsław wyrzucił ze swojego kraju wszystkich duchownych, zwanych niemieckimi, choć w istocie byli to głównie tzw. Iroszkoci, czyli kapłani i mnisi oraz świeccy pustelnicy z Wysp Brytyjskich i celtyckiej Bretonii w północno-zachodniej Francji, licznie zaludniający zwłaszcza klasztory w niemieckiej Bawarii. Właśnie ślady obecności i działania owych Iroszkotów widzimy w kilku miejscowościach Ziemi Sądeckiej, tj. w ośrodkach pustelniczych, do których należą: Tropie, Tęgoborze-Just, Iwkowa koło Tropia, a może i tzw. Poświątne koło Podegrodzia. Co to za ślady?

W Tropiu jest to pustelnia i kościół św. Świerada pustelnika. Według ustalonego datowania był on fundowany około 1045 roku przez Kazimierza Odnowiciela. Ta kamienna romańska świątynia jest w tym rejonie i w tym czasie wyjątkiem na Ziemi Krakowskiej. Nie mogła być dziełem krakowskich biskupów, którzy wówczas nie mieli żadnego kościelnego wpływu na rejon Dunajca. Więc dla jakich chrześcijan powstał tu tak wczesny kościół?

Także sam patron tego kościoła, św. Świerad, zmarły w roku 1031 jako misjonarz koło Nitry na węgierskiej wówczas Słowacji, dojrzały święty, który przez wiele lat trudził się w Tropiu dla Chrystusa, jak to określił Jan Długosz, jest zrozumiały tylko jako owoc jakichś bardzo wczesnych tu misji, właśnie tych iroszkockich, dokonanych tu w IX wieku. Rysy duchowości Iroszkotów widzimy w jego „Żywocie”. Zaś koło Podegrodzia miejsce zapisane w 1520 roku jako „Poświątne u Świętego Świerada” może być śladem misji tego świętego nad Dunajcem, zanim udał się na Słowację, gdzie dokończył swojego żywota.

W Tęgoborzy śladem jest wzgórze (na trasie K75) zwane już przed rokiem 1374 „Święty Just” albo „Góra św. Justa-Jodoka”. W 1400 roku zbudowano tam klasztorek ku czci św. Justa-Jodoka. Te nazwy upamiętniają miejsce życia jakiegoś pustelnika o tym podwójnym imieniu, zmarłego w 1009 roku ucznia św. Świerada. W średniowiecznym życiorysie zapisano go jako patrona pielgrzymów. Pustelnik ten był zapewne czcicielem św. Jodoka z celtyckiej Bretonii z VII w., znanego w Bawarii także pod imieniem Just-Jodok. Pielgrzymi iroszkoccy uznawali go za swojego patrona w pielgrzymowaniu. I oni rozszerzali jego kult w Europie. Widocznie doszli także do ośrodka pustelników nad Dunajcem, gdzie późniejszy uczeń św. Świerada przyjął imię Just-Jodok.

Napisany w 1064 roku przez biskupa Maura na Węgrzech „Żywot św. Świerada” wspomina także o św. Benedykcie, pustelniku, uczniu św. Świerada. Towarzyszył on św. Świeradowi z Polski do Nitry, żył z nim w leśnej pustelni. To od niego Maur uzyskał informacje na temat Świerada. W „Żywocie” Maur zanotował, że Świerad, przyszedłszy z Polski do klasztoru, otrzymał imię Andrzej. Ale nie wspomniał, jakie imię miał w polskiej młodości Benedykt. Ciekawą jest rzeczą, że w Iwkowej koło Tropia czci się jakiegoś pustelnika Urbanka i pokazuje się jego pustelnię leśną, pod która przepływa potok, też o nazwie Urbanek. Choć dziś czci się tam św. Urbana, papieża, to jednak nie zaginęła pamięć o jakimś pustelniku Urbanku. Wiele wskazuje na to, że wolno go utożsamić z późniejszym Benedyktem na Słowacji.

Pytając zaś o pochodzenie imienia iwkowskiego Urbanka czy Urbana, dochodzimy do alzackiego Ernstein, do którego w roku 949 wniesiono jego relikwie i tak eksplodował tu jego europejski kult, znów roznoszony przez pielgrzymujących po Europie Iroszkotów. Zapewne przechodząc przez Ernstein, docierali oni i do Iwkowej koło Tropia. Sama nazwa Iwkowa, zapisana w 1327 roku, pochodzi od imienia Iwo, Iwon. A to ma być celtycka wersja imienia Jan, które zapewne nosił założyciel i pan tej wsi. Sołtys zaś drugiej części wsi nosił imię Brykcjusz, a jest to także imię celtyckie. Mało tego, do dziś co dziesiąty mieszkaniec wsi nosi nazwisko Szot, czyli po prostu Szkot, jak tłumaczą lingwiści.

W tej miejscowości żyje tradycja jakiegoś rycerza węgierskiego Beli. Ustalono, że chodzi tu o chroniącego w tej ziemi życie kandydata do tronu węgierskiego i późniejszego króla Beli I. Urodzonemu tu, zapewne w Iwkowej, synowi nadaje on imię Magnus, na cześć iroszkockiego świętego. Później imię „Magnus” Węgrzy zmienili na „Geyza” i pod tym imieniem występował on jako król węgierski Geyza I, znany czciciel św. Świerada. Ten z kolei swojemu synowi, także przyszłemu królowi Węgier, znów nadaje imię Koloman/Kolumban, jakie nosił założyciel życia klasztornego w Irlandii. Koloman miał także przydomek Uczony. A taki właśnie ówczesne źródła i historia przypisują zwykle Iroszkotom.

To wszystko świadczy o tym, że był tu, na Ziemi Sądeckiej, jakiś ośrodek misyjny, pustelniczy i osadniczy Iroszkotów. Powstał on najprawdopodobniej już w IX wieku i trwał zapewne do około 1018 roku, do czasu zniszczenia go przez Chrobrego i odejścia ostatnich pustelników na południe. To nasza wielka historia!