Dokonała cudu rozmnożenia dobra

Beata Malec-Suwara Beata Malec-Suwara

publikacja 01.05.2017 11:00

W nowosądeckim Sokole zaprezentowano spektakl o bł. Julii Rodzińskiej z Nawojowej, który powstał w Wielkopolsce.

Dokonała cudu rozmnożenia dobra Spektakl o bł. Julii Rodzińskiej powstał w Wielkopolsce z inicjatywy organisty z Wrześni Przemysława Piechockiego i s. Benedykty Baumann OP

– Jestem szczęśliwa i wzruszona, że mogę tutaj być – mówiła przed spektaklem s. Benedykta Baumann OP, autorka libretta do musicalu. – Jest to fantastyczna przygoda zarówno dla mnie, jak i wszystkich twórców przedstawienia, niesamowici ludzie – dodała.

Jak zauważyła, Przemysław Piechocki, autor muzyki, chórzyści ze Środy Wielkopolskiej i z Wrześni to grupa zapaleńców, którzy na co dzień robią zupełnie inne rzeczy, a jednak potrafią to wszystko zostawić i wyruszyć na drugi koniec Polski, by opowiedzieć tak piękną historię o tak niezwykłej kobiecie, którą tu wszyscy dobrze znają.

Dokonała cudu rozmnożenia dobra   Siostra Benedykta Baumann jest autorką libretta musicalu "Miłość zmartwychwstała" Beata Malec-Suwara /Foto Gość – Siostrę Julię znała moja mamusia, która była koleżanką siostry s. Julii - Janiny. Opowiadała, że w jej oczach było widać, że to taki Boży człowiek, była bardzo skromniutka i małomówna – mówi Stanisława Pióro z Nawojowej. – Zresztą namawiała moją mamusię i swoją siostrę, żeby i one wstąpiły do klasztoru.

O bł. Julii ludzie tu pamiętają. Jest domek, w którym się wychowywała, a miejscowa szkoła podstawowa nosi jej imię. Ojciec Rodzińskiej był organistą. Najpierw zmarła jej mama, a potem i on, dlatego nią i jej siostrą zajęły się dominikanki.

– Sierota wychowana przez dominikanki, dominikanka – matka sierot, nauczycielka z pasją, uwięziona za umiłowanie polskości, oddała życie świadcząc miłosierdzie, służąc i pocieszając ofiary bez wyjątku i bez względu na ich pochodzenie czy wyznanie, bo zaufała Miłości, tej największej i nieprzemijającej, tej, która zawsze zmartwychwstaje – mówiła, zapowiadając spektakl Małgorzata Broda, dyrektor Instytutu Europa Karpat w Nowym Sączu, które przyczyniło się do tego, że został pokazany tu, w Nowym Sączu.

– Dla nas rodaków bł. Julia jest przede wszystkim orędowniczką u Boga, którą przyzywamy w czasie nabożeństw w każdy drugi wtorek miesiąca, ale również może nas zawstydzać. Żyła w trudnych czasach, a w ostatnim czasie swojego życia doświadczyła piekła na ziemi, obozu koncentracyjnego. Tam pokazała, że nawet to miejsce, pozornie opuszczone przez Boga, może być drogą, która prowadzi do nieba – zauważył z kolei proboszcz Nawojowej ks. Henryk Madziar.

Dokonała cudu rozmnożenia dobra   Proboszcz Nawojowej ks. Henryk Madziar i przełożona domu zakonnego dominikanek w Nawojowej s. Julietta Homa Beata Malec-Suwara /Foto Gość Razem z nim przedstawienie o bł. Julii Rodzińskiej "Miłość zmartwychwstała" obejrzało wielu mieszkańców Nawojowej, siostry dominikanki z tamtejszego domu zakonnego, ale i z Białej Niżnej, Krużlowej, Bobowej i Warszawy. Był także senator Stanisław Kogut, marszałek województwa małopolskiego Leszek Zegzda z małżonką, przewodnicząca Rady Miasta Nowego Sącza Bożena Jawor, członkowie Inicjatywy "Sercem Budowane" i prezesi Towarzystwa Gimnastycznego "Sokół".

Spektakl powstał daleko od Sądecczyzny, w Wielkopolsce. – Zupełnie przypadkowe zajęcia prowadzone przez organistę z Wrześni Przemysława Piechockiego w ośrodku, gdzie pracuje s. Benedykta Baumann, stały się inspiracją do powstania musicalu o s. Rodzińskiej – wyjaśnia s. Julietta Homa, przełożona domu zakonnego w Nawojowej.

Pod koniec lutego był pokazywany już w Rzeszowie, gdzie obejrzało go ok. 50 osób z Nawojowej. Tu, do nowosądeckiego Sokoła, przybyło ich o wiele więcej, a i tak nie wszystkim, którzy chcieli go zobaczyć, udało się wejść, ponieważ zabrakło miejsc. Musical będzie jeszcze grany w Łodzi, Piotrkowie Trybunalskim i Warszawie, być może także w Chorzowie.

Po s. Julii Rodzińskiej zostało niewiele pamiątek, nie ma żadnych zapisków ani jej relikwii. Jedynie strzępki habitu, w którym chodziła. – Jednak Pan Bóg rekompensuje nam to w życiu duchowym. Doświadczamy tego na co dzień – mówi s. Julietta, która od czterech lat jest przełożoną domu zakonnego w Nawojowej i z wielkim przekonaniem, ale i wzruszeniem przyznaje, że odczuwa obecność swojej patronki w codziennym życiu. – W trudnych momentach, czy to od strony materialnej czy podejmowania jakichś decyzji, wystarczy jedno spotkanie w kaplicy z s. Julią i świat wygląda łatwiej – dodaje przełożona domu zakonnego w Nawojowej.