Życie parafialne w tej wspólnocie rozpoczęło się, paradoksalnie, od knajpy.
Dzieci i młodzież są nadzieją parafii
Grzegorz Brożek /Foto Gość
Tu było blisko do paru kościołów, to ludzie chodzili albo do Kaniny, albo Przyszowej, albo Limanowej, Młyńczyk, czasem Łukowicy – mówi Karol Król, parafianin z Siekierczyny. – Teren tworzący dziś siekierczyńską parafię stanowiły takie końcówki kilku parafii – mówi ks. Stanisław Pach, w latach 1972–1977 proboszcz. – Zauważył tę sytuację ks. Ludwik Kowalski z Limanowej i postanowił temu zaradzić. – Okazja nadarzyła się w związku z odwilżą w Polsce w 1956 roku. Sobie znanym sposobem ks. Kowalski nabył dawną karczmę stojącą przy drodze i postanowił z ludźmi przerobić ją na kościół – objaśnia ks. Kazimierz Matusik, dzisiejszy proboszcz siekierczyński. Dostawili prezbiterium i wieżę. Stała mniej więcej w tym samym miejscu, w którym stoi nowa świątynia. Tyle że przy samej drodze.
Dostępne jest 21% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.