publikacja 04.01.2018 00:00
Biskup tarnowski Andrzej Jeż o rozwiązaniach opcjonalnych, jedności duchownych i świeckich oraz o zmieniającym się świecie.
– Zmiany należy zacząć od siebie – mówi bp Andrzej Jeż.
Grzegorz Brożek /Foto Gość
Grzegorz Brożek: W minionym roku rozpędu nabrały prace przygotowawcze V Synodu Diecezji Tarnowskiej. Nazwałby go już dziś Ksiądz Biskup, w ponad 230-letniej historii diecezji, jednym z kilku kamieni milowych?
Bp Andrzej Jeż: Każdy synod diecezjalny jest wydarzeniem kluczowym dla lokalnego Kościoła. Klucz Chrystusowy, który otwiera skarbiec tradycji i przeszłości, odkrywa przestrzeń aktualnej sytuacji i roztacza przed nami perspektywę pracy duszpasterskiej na najbliższe lata, a może dziesięciolecia.
Czy są jakieś szczególne powody, że Ksiądz Biskup ogłosił synod w grudniu 2016 roku, a nie 3 lata temu czy za 5 lat?
Już moi poprzednicy na stolicy biskupiej myśleli o synodzie. Biskup Życiński nosił się z takim zamiarem, biskup Wiktor także często podejmował temat tego wyzwania. Kiedy przejąłem diecezję, nie mogłem podjąć tej decyzji od razu, gdyż mieliśmy przed sobą wielkie wydarzenia: peregrynację obrazu „Jezu, ufam Tobie”, obchody 1050. rocznicy chrztu Polski czy Światowe Dni Młodzieży. Te wydarzenia dobrze wprowadziły nas w synod.
Dostępne jest 24% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.