Rzym w Niwce

Beata Malec-Suwara Beata Malec-Suwara

publikacja 05.02.2018 09:50

W czasy Nerona i początki chrześcijaństwa przenieśli widzów aktorzy z radłowskiej parafii. Wystawili "Quo vadis" Henryka Sienkiewicza.

Rzym w Niwce Płonący Rzym podczas spektaklu "Quo vadis" w Niwce Beata Malec-Suwara /Foto Gość

Nad realizacją powieści na scenie Domu Ludowego w Niwce czuwali Małgorzata Małochleb, nauczycielka języka polskiego, i Janusz Kuczek, z zawodu doradca biznesowy.

- To nie jest nasza pierwsza realizacja. Najpierw Janusz sam robił jasełka, a dwa lata później zwerbował mnie do pomocy i tak zaczęliśmy działać wspólnie. Trzy lata temu zrobiliśmy razem "Opowieść wigilijną". Potem pojawił się pomysł na "Quo vadis". Przeleżał w szufladzie dwa lata. W tym roku zabraliśmy się za scenariusz, bo stwierdziliśmy, że albo teraz, albo nigdy - mówi pani Małgorzata.

3 miesiące ciężkiej pracy radłowskich parafian dały niesamowity efekt. Dopracowana gra aktorska, wspaniały scenariusz, muzyka przeniosły do Rzymu w czasy Nerona widzów, którzy wypełnili salę Domu Ludowego w Niwce po brzegi.

Na scenie zaprezentowało się 39 aktorów, na co dzień zajmujących się zupełnie czymś innym - od sołtysa, księdza, nauczycielkę, biznesmena, przedstawiciela handlowego, po studentów, licealistów czy przedszkolaków.

- W tym całym przedsięwzięciu właśnie to jest najważniejsze, że wychodząc na scenę, ba - wchodząc do tego budynku, już nikt z nas nie jest dyrektorem, uczniem, małym dzieckiem czy dorosłym, ale stanowimy jedną rodzinę, w której każdy jest równy. Nie ma absolutnie żadnych podziałów między nami i to jest najpiękniejsze. Dzięki pani Małgosi Małochleb i panu Januszowi Kuczkowi, którzy zapalili w nas chęć wspólnego działania, przenieśliśmy się w inny świat. Czuliśmy się jak w bajce. Jesteśmy im za to wdzięczni - mówi Dominika Kukułka, która zagrała Lidię.

Nie było łatwo ogarnąć tak wielowątkową powieść na deskach wiejskiego "teatru". - Wciąż wydawało mi się, że albo czegoś jest za dużo, albo za mało, ale osiągnęliśmy swój cel. Efekt naszym widzom bardzo się podoba. Już po premierze, która odbyła się tydzień temu, zebraliśmy wiele pozytywnych opinii - mówi pan Janusz.

Spektakl pokazał, jak wiele talentu jest w miejscowych ludziach i jak wiele potrafią wspólnie zrobić. Brak profesjonalnej sceny czy specjalistycznego wyposażenia nie stanowił przeszkody. Sami nagrali kowery, jak i autorskie piosenki, stworzyli scenariusz, muzykę, przepiękną choreografię, zadbali o światła, dekorację i stroje. Fragment jednej z choreografii można zobaczyć tutaj:

Zapowiedź płonącego Rzymu
Gość Tarnowski

- Dużo mieszkańców bezinteresownie nam pomogło i jesteśmy im bardzo za to wdzięczni. Nie wszystkich można było zobaczyć na scenie. To kolejne kilkadziesiąt osób - mówi pan Janusz.

Już po spektaklu dziękowano każdemu z osobna, za to, że mieli ciepło w czasie prób, że widzowie mieli na czym siedzieć, za catering dowożony im prosto z serca w czasie prób, które trwały w sumie kilkaset godzin, a nawet za drabinę panu Józiowi.

- Ten spektakl pokazał, jak wielki potencjał jest wśród dorosłych, młodzieży i dzieci. Właśnie to buduje i mobilizuje do pracy. Myślę, że takie talenty są w każdej parafii, tylko najważniejsze, żeby to wydobyć, zachęcić i coś wspólnie zrobić, a wtedy możemy oglądać efekt taki jak ten - dodaje ks. Bogdan Mikołajczyk, wikariusz z Radłowa, który także zagrał w "Quo vadis".