Człowiek nadziei

Trzy lata minęły od śmierci ks. Janusza Krajewskiego, dotkniętego cierpieniem kapłana emanującego wielką radością.

Ksiądz Janusz Krajewski zmarł 10 listopada 2017 roku. Uroczystości żałobne odbyły się trzy dni później w Tarnowie-Mościcach, skąd dzień później ciało przewieziono do Łososiny Górnej i złożono w grobie. 

Ksiądz Krajewski długo chorował, widać było jego cierpienie fizyczne, ale nieustannie pracował, głosił kazania, rekolekcje, spotykał się z ludźmi, prowadził modlitwę, posługiwał w konfesjonale. Ludzie – jak mówią – przebywając z nim, doświadczali jego radości, uśmiechu, otwartości, poczucia humoru. Nie usprawiedliwiał się niczym, posługiwał do końca, pokazywał swoją postawą, jak przyjąć cierpienie, mimo że m.in. nie miał jednej nogi.

Moje małe światełko ks. Janusz Krajewski
Gość Tarnowski

– Potrafił z tego, co jest ludzką słabością, chorobą, zmęczeniem, niedomaganiem, kalectwem, uczynić potężną moc, moc posługi duszpasterskiej. Był dla was bardziej wiarygodny, może bardziej niż inny kapłan, gdy widzieliście go w jego bezsilności fizycznej, ale zawsze uśmiechniętego, z tym celnym dowcipem i dystansem, pokojem i siłą – mówił biskup Andrzej Jeż o śp. ks. Januszu Krajewskim.

Kolega z rocznika święceń ks. Artur Ważny nazwał go "człowiekiem nadziei chodzącym na jednej nodze". – Nadzieja ma tylko jedną nogę, drugą nogą nadziei jest Bóg. Żegnamy dzisiaj kapłana nadziei, tej zwyczajnej, ludzkiej, prostej, pełnej dowcipu, inteligencji, dystansu do siebie, ale i tej nadziei nadprzyrodzonej budowanej na Bogu, krzyżu, sakramentach – mówił ks. Artur Ważny.

Więcej w tekście Nadzieja chodzi na jednej nodze. Tam też umieściliśmy szereg konferencji rekolekcyjnych ks. Janusza Krajewskiego, zarejestrowanych w Rzuchowej.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..