Szampan z bąbelkami przejdź do galerii

Zobaczyłam ludzi, którzy w oczach mają życie, radość i energię. Widziałam, że to jest autentyczne, prawdziwe. Doświadczyłam, że tym, co mają, natychmiast dzielą się z innymi.

Był to rok 1983. Jadzia była wtedy na III roku studiów. Jak mówi, przeżyła wtedy swoje nawrócenie i chrzest w Duchu Świętym w Krakowie. - Z dziewczyny zakompleksionej Bóg zrobił ewangelizacyjny wulkan. Mi się buzia nie zamykała, mówiłam ciągle i wszędzie o Jezusie. Miałam koleżankę w Nowym Sączu, Magdę Kulczyk, i z nią także na gorąco dzieliłam się wszystkim, czego doświadczałam. Magda przeżyła to samo. Zaczęła ewangelizować w Nowym Sączu. Dzieląc się doświadczeniem Ducha Świętego niosła wiarę wielu młodym. I zrodził się pomysł, żeby poprowadzić seminarium odnowy w mieście. Miałam 22 lata. Potrzebowałam też chłopaka, żeby poprowadził chłopaków. Przypomniałam sobie, że był tu taki Staszek Ruchała, który skończył studia. Jeździłam na rowerku i szukałam go po parafiach sądeckich, a nie wiedziałam jeszcze, że jeżdżę za moim przyszłym mężem. Znalazłam Staszka i razem zaczęliśmy się modlić, pytać Boga, czy to seminarium organizować. Poszliśmy do o. Majchra, proboszcza kolejowej parafii, który dał zielone światło - opowiada Jadwiga Ruchała.

Tak zaczęła się "Filadelfia", najstarsza chyba w diecezji wspólnota Odnowy w Duchu Świętym. - Niesamowita zażyłość, jedność, wzajemna pomoc, wspólne wyjazdy. Byliśmy grupą, wspólnotą, która chciała być bardzo razem. Z tego wzięła się nazwa, bo "filadelfia" to inaczej "miłość braterska" - dodaje Stanisław. 

Jadwiga mówi, że dla niej doświadczenie Ducha Świętego to było jakby odkorkował się dobrze schłodzony i zagazowany szampan z bąbelkami. - Wystrzeliłam wulkanem radości, miłości, entuzjazmu Bożego - wspomina.

Przez lata działalności "Filadelfii" do wspólnoty przychodzili nowi ludzie. - Ja przyszłam w 1994. Byłam wierząca, religijna, ale miałam pragnienie ożywienia swojej wiary. Znałam wiele tekstów modlitw, ale chciałam nauczyć się modlić tym, co mam w sercu, bez formuł. Przyszłam tu zachęcona przez znajomą. Bóg ukształtował i nadal kształtuje moją wiarę. Byłam nieśmiałym, zakompleksionym człowiekiem, a doświadczyłam, odkryłam miłość Boga, która pozwoliła mi popatrzeć na siebie Bożymi oczami, oczami kochającego Ojca, wyjść z kompleksów. Taka perspektywa bardzo zmienia horyzonty, postawę, priorytety. Bóg zawsze pierwszy, bo cóż mam, czego nie dostałabym od Boga. W takiej perspektywie widzi się życie, jako działanie Opatrzności. Życie nabiera sensu - mówi Teresa Rogowska.

Janina Koza jest we wspólnocie odrobinę dłużej od Teresy. - Jak przyszłam na pierwsze spotkanie to czułam się dziwnie, bo było inaczej niż byłam przyzwyczajona w Kościele. Ale dla mnie szokiem największym było to, że kiedy przychodziłam na pierwsze spotkania, widziałam w ludziach wychodzących, w ich oczach, życie, energię, radość, i szczerość. Widziałam że to autentyczne, prawdziwe. Zachwyciło mnie, że natychmiast dzielili się tym z innymi. Ewangelizacja była czymś naturalnym, dzieleniem się swoją największą radością - mówi.

Mszy św. w 40. rocznicę powstania "Filadelfii" przewodniczył bp Artur Ważny. - Jak na 40-latka to się dobrze trzymacie. Jeśli ktoś jest zasadzony w Domu Pańskim, to nawet na starość przynosi owoce Ducha Świętego, a jednym z nich jest radość - mówił bp Artur. 

Mówił m.in o tym, że wielu we wspólnocie pojawiało się i tu doświadczali wyzwolenia, doświadczali spotkania ze wspólnotą, która pokazuje Boga, który podnosi, zbawia i ratuje. - We wspólnocie odkrywamy, że Bóg nas usprawiedliwia, że możemy stanąć przed Nim i czuć się jako dzieci, że nie musimy kombinować, zasługiwać. Dla mnie ruchy charyzmatyczne są tymi miejscami, gdzie odkrywamy, że Bóg jest tatą, że nie muszę zasługiwać na miłość, że mam ją od Niego bezinteresownie. Dlatego grupy przyciągają - mówił.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..