Po wysłuchaniu 58 wykonawców jury wytypowało do uczestnictwa w finale 6 uczestników.
Od godzin przedpołudniowych jury w składzie ks. prof. dr hab. Andrzej Zając, Alicja Miśtak i dr Jan Gładysz słuchało przygotowanych przez uczestników kolęd i pastorałek. Zdecydowano, aby zwycięzcami eliminacji uznać i do występu w finale w Będzinie wytypować:
1. Huberta Reczka z Jasła
2. Julię Zielińską z Jasła
3. Weronikę Porembę z Kamionki Wielkiej
4. Katarzynę Szpilkę z Żegociny
5. Zespół Chromatika ze Święcan
6. Zespół Regionalny „Górale Łąccy” z Łącka
Naturalny pejzaż miasta
Z Januszem Kowalskim, dyrektorem Tuchowskiego Domu Kultury rozmawia Grzegorz Brożek
– Który to raz w Tuchowie odbyły się eliminacje?
– Piętnasty. Zaczęło się tak, że chór sanktuaryjny pojechał do Będzina, wygrał ten festiwal i na drugi rok zaangażował się w organizację eliminacji. Tak to trwa do dnia dzisiejszego
Janusz Kowalski Grzegorz Brożek/GN
– Nie chcieliście skończyć z tym?
- Nie. Mamy bardzo dobre warunki lokalowe, a zatem miejsce, w którym mogą odbywać się przesłuchania. Duży obiekt, ładna sala, dobre nagłośnienie. Jednego dnia bez problemów może przewinąć się bez problemów nawet 600 osób.
– Nie martwicie się, że taki tłum zadepcze wam obiekt?
- Absolutnie nie. Widzimy to inaczej. Taka impreza w Tuchowie z jednej strony pozytywnie wpływa na promocję miasta, bo przyjeżdżają do nas wykonawcy z miejscowości oddalonych nieraz o wiele kilometrów, nie tylko z Tarnowa, Tuchowa czy Grybowa, ale też Gorlic, Mielca, Jasła czy innych miejscowości. Poza tym nawiązujemy kontakty z wykonawcami, ośrodkami, które reprezentują, i to też odbija się pozytywnie na przyszłości.
– A co jest najważniejsze?
– Kultywowanie tradycji. Tuchów jest miastem sanktuaryjnym, ma silny charakter religijny. Miasto musi respektować i wpisywać się w ten charakter, bo razem kreujemy spójny wizerunek. Zatem festiwal kolęd i pastorałek związanych ze świętami Bożego Narodzenia jest elementem naturalnego pejzażu duchowego miasta.
Warto się cieszyć
Z dr. Janem Gładyszem, muzykiem, organizatorem tuchowskich eliminacji, rozmawia Grzegorz Brożek
– Piętnasty raz odbywają się w Tuchowie eliminacje do Będzina. Rocznica?
– Małe święto. Rzeczywiście. Nawet z tej okazji dostaliśmy mały bonus od organizatorów w Będzinie i w tym roku mogliśmy delegować na finał nie 5 podmiotów wykonawczych, ale sześć.
Dr Jan Gładysz Grzegorz Brożek/GN
– Skąd się bierze fakt, że tak wielu wykonawców zgłasza się na ten festiwal?
– To jest jakiś fenomen. Widziałbym dwa powody. Pierwsza rzecz to fakt, że ludzie chcą się pokazać, pokazać to, co robią, to, czym się zajmują. Jest taka tendencja, że czasy wymagają, by być aktywnym i zaistnieć w przestrzeni publicznej. Po drugie, ciągle w ludziach tkwi ta tradycja, że kolędy się śpiewa. To są chyba najbardziej, najgłośniej i najlepiej śpiewane i lubiane pieśni. Drugim takim okresem liturgicznym jest Wielki Post. Niby w kościele jest generalnie mniej ludzi, ale na Gorzkie Żale przychodzą jednak licznie i śpiewają. Po trzecie, ginie chyba tradycja śpiewania w domu. Dziś posiłkujemy się chętnie przekazem multimedialnym, bo wrzucimy płytę do odtwarzacza albo włączymy telewizor i można mieć kolędy w domu. Może także dlatego pojawia się chęć publicznego śpiewania.
– Mówił Pan, że Festiwal jest fenomenem...
– Jest chyba 30 miejsc konkursowych, przez każdy przewija się mnóstwo ludzi. W sumie ponad 25 tysięcy osób bierze w tym udział. Tej wspólnej chęci śpiewania jest sporo. I z tego warto się cieszyć.