1 marca taki dzień po raz pierwszy wypadł w kalendarzu. Obchodów w regionie właściwie nie było żadnych, flag na instytucjach żadnych. Czy Wyklęci nadal spychani są w niebyt?
- Pragnę pracą swą przyczynić się do utrwalenia porządku w Polsce Demokratycznej. W tym to dziele będę miał możność skutecznie i czynnie brać udział w usunięciu wrogów sanacyjnych i kapitalistów działających na szkodę dobra Obywateli w Polsce Demokratycznej – pisał w 1945 roku Julian Świątek, młody PPRowiec, kiedy starał się o pracę w tarnowskim Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego.
Dwa wyroki
Szybko awansował, zostając zastępcą szefa UBP. - Decyzję o likwidacji 20-letniego funkcjonariusza UB podjęto ze względu na represjonowanie żołnierzy AK, masowe aresztowania, za które był odpowiedzialny oraz rozbicie konspiracyjnej organizacji harcerskiej – piszą Wojciech Frazik i Filip Musiał w szkicu o dwóch najbardziej znanych likwidacjach dokonanych w rejonie tarnowskim przez Zrzeszenie „Wolność i Niezawisłość”. Akcją kierował Jan Jandziś, ps. „Sosna”. 28 marca 1946 roku kilka minut przed 9:00 Świątek wychodził ze swojego domu przy ul. Starowolskiego do pracy. Miał stąd 500 metrów do urzędu. Wychodzącego „Sosna” wskazał dwóm innym żołnierzom WIN. Zaterkotała broń. Świątek padł na chodnik bez życia. Parę miesięcy później podobny wyrok w Tarnowie wykonano na kpt. Lwie Sobolewie, oficerze radzieckim pracującym w UB, jak mówią świadkowie, znanym polakożercy.
„Banda” Jachimka
Innym, znanym w regionie tarnowskim oddziałem WIN była radłowska grupa Józefa Jachimka, ps. Stalin. Oddział działający na pograniczu powiatu brzeskiego i tarnowskiego był też nazywany Armią Wyzwoleńczą. Przed Jachimkiem dowódcą oddziału był Władysław Pudełek „Zbroja”. - Działalność oddziału koncentrowała się na dokonywaniu konfiskat w instytucjach państwowych w powiatach brzeskim i tarnowskim – informuje Michał Wenklar z IPN. Niemniej jednak oddział miał na koncie wykonanie wyroków śmierci, także chłost na mieszkańcach, którzy gorliwie współpracowali z nową władzą ludową. Zdarzało się, że wybijali szyby w domach, gdzie lubili gromadzić się milicjanci. -Działalność ,,Zbroji” i jego żołnierzy wymyka się jednoznacznej ocenie. Z jednej strony udział w walce z Niemcami i ze zbrodniczą działalnością PUBP w Brzesku i w Dąbrowie Tarnowskiej. (…) Z drugiej strony represje i kary, jakie dotknęły chłopów i ich rodziny za współpracę ze ,,Zbroją”. Rekwizycje żywności i bydła, nakładane kontrybucje - kary finansowe za współpracę z nową władzą. (…) Dla jednych był patriotą, a dla drugich ,,bandytą” – pisze Lucjan Kołodziejski, historyk z Borzęcina. Podobnie jak z Pudełkiem, jest do dziś z Józefem Jachimkiem. Dziś prawie wszyscy kojarzą jego nazwisko nie z oddziałem Jachimka, tylko z „bandą Jachimka” i prawie nigdy inaczej.
„Co to za patriotyzm”?
Kiedy radłowskie „Radło” opublikowało wspomnienia Tadeusza Ziejki, ostatniego żyjącego żołnierza oddziału Jachimka rozgorzała gorąca polemika. - Jeżeli celem oddziału Wolność i Niezawisłość była dezorganizacja życia gospodarczego komunistów, to dlaczego cierpieli przez nich zwyczajni ludzie ze wsi? Co to za patriotyczna organizacja, co rabowała i plądrowała sklepy? – pisała Zofia Janicka z Krakowa. - Po pierwsze rekwizycje realizowano zgodnie z zasadami obowiązującymi w czasie II wojny - w instytucjach okupanta lub u osób go reprezentujących. Dla żołnierzy podziemia komunistyczny reżim był władzą okupacyjną, a więc rekwizycje u popleczników systemu były - z punktu widzenia walki z narzuconym systemem - uzasadnione, miały też walor dyscyplinujący. Miały zniechęcać do popierania dyktatury – tłumaczy dr Filip Musiał z IPN. Wielu krytyków nie bierze w ogóle pod uwagę bardzo rozwiniętej działalności prowokacyjnej prowadzonej przez UB. Pierwszy przykład z brzegu. – Józef W. ze Śmigna sprowadził do przysiółka Marszówki piątkę tajnej bojówki PPR, podającej się za AK. Byli w 12 gospodarstwach rabując i kradnąc… Wykonywali 2 kary chłosty. Pytali o broń i sympatie do ludzi leśnych. Rozpoznano wśród nich znanego PPR-owca R. z Rzędzina – raportowali żołnierze WIN. W komunistycznej propagandzie oddziały WIN zawsze były nie inaczej, tylko bandami terrorystyczno-rabunkowymi.
Byle do wyborów
O co chodziło żołnierzom polskiego podziemia antykomunistycznego? - Wiedzieli, że należą do organizacji będącej kontynuatorką AK i nie muszą składać kolejnej przysięgi, bo pierwsza wciąż obowiązuje, a ich zadaniem jest obrona byłych akowców przed represjami. Żołnierze ci wierzyli, że nowa konspiracja potrwa jedynie do wyborów i wyłonienia nowego, niezawisłego rządu, którego pierwszym działaniem miało być uniezależnienie Polski od Sowietów i likwidacja aparatu represji – mówi Michał Wenklar. Tymczasem im bliżej sfałszowanych wyborów, tym bardziej nasilały się represje. UB udało się złapać wykonawców wyroków na kpt. Lwie Sobolewie. Po pokazowym procesie zlikwidowali ich metodą katyńską, strzałem w tył głowy. Jan Jandziś został złapany w 1951 roku. Dostał karę śmierci zamienioną na dożywocie. Wyszedł z więzienia, jak kończył się stalinizm.
Przysięgam być wiernym Ojczyźnie
Półtora roku temu widowisko na temat „Żołnierzy wyklętych” przygotował z zakliczyńską młodzieżą Adam Pyrek z zespołem „Ballada”. Było o „Łupaczce” i „Ogniu”. – Nie chcieliśmy nadawać widowisku stygmatu lokalnego, bo to temat ciągle bardzo drażliwy, ale pracując z młodzieżą zawsze chciałem robić widowiska o czymś ważnym – tłumaczy. Wystąpili dwa razy przy pełnych salach. – WINowcy byli żołnierzami niepodległej Polski. Nie z własnej woli wybrali taką drogę, byli wierni przysiędze AK. Dla nich współpraca z władzą ludową byłaby zdradą sprawy niepodległej ojczyzny – dodaje. - W obliczu Boga Wszechmogącego i Najświętszej Maryi Panny, Królowej Korony Polskiej kładę swe ręce na ten Święty Krzyż, znak Męki i Zbawienia, i przysięgam być wiernym Ojczyźnie mej, Rzeczypospolitej Polskiej, stać nieugięcie na straży Jej honoru i o wyzwolenie Jej z niewoli walczyć ze wszystkich sił - aż do ofiary życia mego – taką przysięgę składali żołnierze AK. Bedąc w WIN-ie nadal starali się być jej wierni. Skazani przez komunistów na śmierć i więzienie żołnierze WIN w znakomitej większości zostali już prawnie zrehabilitowani. Bo to, co robili, to były „czyny mające związek z działalnością na rzecz niepodległego bytu państwa Polskiego”, pisał Sąd Najwyższy w uzasadnieniach unieważniających komunistyczne wyroki. Część polskiego społeczeństwa nadal nie chce w to wierzyć.