Z dr Filipem Musiałem z krakowskiego Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej rozmawia Grzegorz Brożek
Kim byli żołnierze wyklęci?
- Najbardziej wiernymi synami Rzeczypospolitej. Biografie dowódców podziemia niepodległościowego pokazują, że walczyli o niepodległość Polski – bezustannie – od 1939 r. do przełomu lat 40. i 50., kiedy ginęli w walce, byli mordowani w konsekwencji orzekanych wyroków śmierci, albo osadzani w więzieniach. Dla nich zajęcie Polski przez Armię Czerwoną nie zakończyło wojny, otwarło tylko nowy etap na drodze do odzyskania suwerenności. Żołnierze podziemia działania Sowietów, zagarnięcie niemal połowy przedwojennej Polski, wymordowanie legalnych władz Polskiego Państwa Podziemnego, zsyłki na Sybir, represje wobec elity narodowotwórczej uznali – zgodnie z rzeczywistością – za nową okupację. Najwięcej partyzantów walczyło w oddziałach Delegatury Sił Zbrojnych na Kraj, a po jej rozwiązaniu Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”, a także w szeregach Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, Narodowych Sił Zbrojnych i setkach mniejszych oddziałów – najczęściej o rodowodzie poakowskim. W szczytowym momencie rozwoju latem 1945 r. w ówczesnym woj. krakowskim walczyło ponad 2 tys. żołnierzy, rok później było ich już około tysiąca, a po roku 1947 mniej niż stu pięćdziesięciu.
Dlaczego ciągle w odbiorze wielu ludzi za WIN-owcami ciągnie się czarna legenda?
- Można wskazać dwie przyczyny. Jedną jest niewątpliwie działalność propagandowa komunistycznego reżimu, który przez lata zrównywał podziemie niepodległościowe z bandami kryminalnymi. Pamiętajmy o tym, że wciąż w środowiskach lewicowych, post-peerelowskich ta propaganda jest uprawiana. Drugą przyczyną może być to, że wiele z rodzin, których członkowie zostali zlikwidowani przez podziemie, nie wiedziało o zaangażowaniu zabitych w działalność komunistyczną, we współpracę z dyktaturą, albo wręcz ich służbę dla reżimu postrzegała pozytywnie. Oni więc także będą podtrzymywać „czarną legendę” podziemia.