O nowych sposobach wyrażania jednej z najważniejszych chwil ludzkiego życia.
W sobotę będę błogosławił nowożeńców. Nie pierwszy ślub i, mam nadzieję, nie ostatni, który będę miał zaszczyt potwierdzić w imieniu Kościoła. Liturgia tego sakramentu już mnie nie zaskakuje w przeciwieństwie do dekoracji, które młode pary, pod wpływem dekoratorów, wymyślają. Ostatnio, będąc w zakrystii jednego z kościołów, zobaczyłem na szafie dwie białe klatki na ptaki... Jedna większa, druga mniejsza, z finezyjnie plecionym drutem, no, po prostu "Francja elegancja". Obok stały dwa kwietniki - i znów jeden wyższy, drugi niższy, choć kwiaty te same na każdym. - Co to jest? - zapytałem kościelnego, ale nie potrafił odpowiedzieć. Tyle tylko, że to na ślub, który właśnie się odbędzie.
Zastanawiałem się, do jakiej tradycji ludzkiej wyobraźni i myśli sięgają te dwie białe klatki? Może do greckiego pojmowania człowieka, który był duszą zamkniętą w klatce ciała? Chyba jednak nie należy posądzać dekoratorów i młodych o sięganie tak głęboko w przeszłość… Więc może to z bajki Krasickiego: "Czegóż płaczesz? - staremu mówił czyżyk młody - Masz teraz lepsze w klatce niż w polu wygody". "Tyś w niej zrodzon - rzekł stary - przeto ci wybaczę; Jam był wolny, dziś w klatce - i dlatego płaczę". Chyba jednak nie, bo taka metafora w odniesieniu do młodych byłaby zaprzeczeniem pierwszej, że ich ślub to dopiero jest klatka, w której płacz i zgrzytanie zębów!
Więc o co chodzi? Klatka w języku polskim to pomieszczenie z prętów lub krat, służące do hodowli lub transportu zwierząt, ptaków. Ale to również - sięgając w głąb historii słowa - małe, ciasne, duszne pomieszczenie, szopa, buda, komórka, sidła, pułapka, schronienie, szałas, komórka, izdebka, cela, chata, namiot, prymitywnie sklecona z gałązek plecionka, płot, a nawet ogrodzenie… Czymże więc wydaje się życie młodych, którzy stają na ślubnym kobiercu? Aktem odwagi, wyzwolenia się z dotychczasowej prowizorki życia, startem w nową, lepszą przyszłość, porzuceniem dotychczasowych namiotów na rzecz jednego, ale wspólnego? Pewno wszystko naraz…
Tylko dlaczego klatki, te pełne symboliki przedmioty, stają się elementem wystroju kościoła na czas ślubu? Po pierwsze tchną kiczem, scenami z amerykańskich filmów romantycznych. Po drugie zasłaniają to, co stanowi właściwy wystrój świątyni. Po co skupiać swoją uwagę na ołtarzu, ambonie, krzyżu, świętych obrazach, skoro można się gapić na te klatki, które będą z pewnością częściej fotografowanym elementem niż sakralne przedmioty w kościele? Czy młodzi potrzebują tych klatek, żeby lepiej zrozumieć swoją sytuację i to, co dalej? Taka oryginalność jest niepotrzebna w kościele, wręcz przeszkadza i zaciemnia. Klatki to element obcy, ze sfery profanum, która zatrzymuje się przed drzwiami świątyni. Drodzy młodzi, nie zgadzajcie się na takie dekoracje. Tym bardziej że one was różnicują. Bo dlaczego facet ma mieć większą klatkę niż niewiasta? A jak będzie odwrotnie? Śmieszne to wszystko, ale trochę smutne - bo nie wystarczy już to, co przynależy do wystroju kościoła, nie wystarczy już symbolika odkupienia skondensowana w krzyżu. Trzeba ją uwięzić w jakichś klatkach...