Wizyta ad limina biskupów z Polski, w tym z naszej diecezji, rodzi zawsze pytania o życie duchowe Kościoła lokalnego.
Diecezja tarnowska od lat cieszy się największą liczbą powołań kapłańskich i zakonnych. W tarnowskim seminarium przygotowuje się do kapłaństwa ponad 200 kleryków. Ponad tysiąc księży pracuje w duszpasterstwie parafialnym, a ponad 200 poza granicami diecezji, w tym na misjach. Ksiądz w diecezji jest nadal głównym świadkiem wiary. Wiele zależy tu od głoszenia Ewangelii na ambonie. – Niezwykle ważne jest, by kaznodzieja mówił o tym, czym sam żyje. Dalej: język… nie może on być zagmatwany, mało konkretny i pseudopoetycki. Dzisiaj trudno przychodzi nam – w przeciwieństwie do poprzednich pokoleń – mówić o Bożej obecności, o woli Bożej, o Bożej Opatrzności, działać według nich. Dzisiaj chętnie zdajemy się już na własne siły – mówi ks. dr hab. Robert Biel, tarnowski pastoralista. Zagrożeniem dla przekazu wiary jest inflacja języka, zwłaszcza w czasie Mszy św., gdy kazanie mówi się nieraz na początku, przed czytaniami, po Ewangelii i na rozesłanie. Adresaci przepowiadania czują się wtedy, słysząc nasze mądre teologicznie zdania, tak bardzo bezradni jak ludzie mieszkający w jaskini, którym daliśmy okulary słoneczne. Trzymają oni te okulary grzecznie i niemal nabożnie, ale nie wiedzą, co mają z nimi tak naprawdę zrobić – dodaje ks. Biel. W liturgii brakuje też świętego milczenia. Natomiast pokusą wiernych świeckich jest przykrawanie zasad Ewangelii, by pasowały do codziennych sytuacji życiowych. – Zapomina się, że Ewangelię trzeba czytać dynamicznie jak partyturę, jako wezwanie do działania, które musi być realizowane w ciągle zmieniających się warunkach – wyjaśnia ks. Biel.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.