Trochę zazdroszczę Brandstaetterowi. Ale to zazdrość, która nie niszczy, tylko mobilizuje. Zachęca, aby wciąż na nowo, pokonując lenistwo sięgać codziennie do Pisma Świętego.
Roman Brandstaetter, tarnowianin, miłość do Biblii wyniósł z domu rodzinnego. Naukę czytania i pisania po polsku odbywała się u niego na podstawie Pisma Świętego. Tak na marginesie, jak to się ma do naszych pierwszaków, które wiedzę zdobywają za pomocą wątpliwego „Elementarza”?
Brandstaetter Biblię miał zawsze pod ręką, na nocnej szafce i często po nią sięgał. A my? Nie ma czasu, niekiedy ochoty, brak nam wiedzy, by dobrze zrozumieć poszczególne wersety. Wymówki. To najważniejsza Księga, bez znajomości której trudno poznać Boga. Nie na darmo w Domowym Kościele najważniejszym zobowiązaniem małżonków jest właśnie codzienny Namiot Spotkania.
Możliwości jest całe mnóstwo. Trzeba tylko chcieć. Półki katolickich księgarń wprost uginają się od komentarzy biblijnych. Na komórce można mieć aplikacje z Biblią, a w internecie znaleźć wiele wartościowych stron jej poświęconych. Wreszcie można wziąć udział w spotkaniach z Biblią, które odbywają się w wielu parafiach. Najbliższe już dziś w tarnowskim kościele pw. św. Maksymiliana, początek o 19.30. Spotkania te odbywają się w każdy pierwszy piątek miesiąca.
A zamiast zakończenia słowa dziadka Brandstaettera: „Będziesz Biblię nieustannie czytał, będziesz ją kochał więcej niż rodziców, więcej niż mnie, nigdy się z nią nie rozstaniesz. A gdy się zestarzejesz, dojdziesz do przekonania, że wszystkie książki, jakie przeczytałeś w życiu, są tylko nieudolnym komentarzem do tej jedynej Księgi”.