Średniowiecze, wbrew obiegowej opinii, nie było wcale okresem ciemnoty i zacofania. Refleksy średniowiecznej świetności widać na dorocznym sądeckim jarmarku.
Przez dwa dni, 11 i 12 lipca, wokół bazyliki św. Małgorzaty odbywał się VII Jarmark św. Małgorzaty, który organizuje Muzeum Okręgowe i samorząd miasta.
– Jarmark zaczęliśmy 7 lat temu z inspiracji ówczesnego proboszcza bazyliki ks. Andrzeja Jeża. Cała ta impreza poświęcona jest patronce najstarszego sądeckiego kościoła św. Małgorzacie – mówi Robert Ślusarek, dyrektor Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu. Małgorzata znaczy perła. Kolegiata jest dziś dla Sącza taką nie tylko historyczną perłą, podobnie jak udana rekonstrukcja jarmarku jest wyjątkowym wydarzeniem na mapie różnorodnych i rozlicznych imprez w mieście. – Jarmark pokazuje mieszanie się porządku sacrum i profanum. Do miasta kiedyś ludzie przyjeżdżali czcić świętego, ale zarazem z tej okazji urządzano jarmark, na który przywożono produkty na co dzień niedostępne, które z okazji jarmarku można było kupić bez nadmiernych opłat. Kwitła zatem pobożność, a obok kwitły handel i zabawa – tłumaczy dyr. Ślusarek.
Na Jarmarku św. Małgorzaty można było posłuchać średniowiecznej muzyki, popróbować rzemiosł, obejrzeć pokazy walk. Obecni byli również kupcy ze swoimi straganami. Nie zabrakło dam dworu i rycerzy, tańca i innych rozrywek średniowiecznych. Swój kramik rozłożył również kat z inkwizytorem.
– Średniowiecze to był naprawdę wartościowy czas. Były idee, wartości, za które ludzie byli gotowi oddać życie. Wszyscy żyli ze sobą w kontakcie. Nie mieli ludzie czasu na głupoty, bo byli zajęci dzień cały pracami, by zapewnić sobie byt. Życie pełne było treści – mówi Michał Sach, kasztelan z Bractwa Rycerskiego Kasztelanii Sandeckiej.