W Siedliskach Bogusz odbyły się obchody 170. rocznicy rabacji. Z sąsiedniej Smarzowej pochodził Jakub Szela, symbol tragicznych wydarzeń z 1846 roku.
Obchody 170. rocznicy rabacji chłopskiej w Siedliskach były pomysłem 17-latka Kamila Glenia. - Od dzieciństwa interesowałem się historią, zwłaszcza galicyjską w XIX i XX wieku. Może jednym z powodów był fakt, że mój pradziadek był nawet posłem na sejm w Wiedniu - mówi Kamil, który zmobilizował ludzi, by wspólnie przygotować naukową sesję poświęconą rabacji.
- Kiedy zadzwonił do mnie Kamil Gleń z propozycją, byłem zaniepokojony, bo rabacja to jest trudny i bolesny temat, a nasz rodak Szela funkcjonuje w zbiorowej pamięci jako zbir pozbawiony skrupułów, symbol tamtych wydarzeń. Powiem szczerze: z naszego lokalnego punktu widzenia obchody rabacji mogą się wydawać trochę niepoprawne politycznie, bo trudno chwalić się tą historią - przyznaje Wojciech Staniszewski, burmistrz Brzostku.
Niemniej burmistrz i wiele innych osób zdecydowało się wesprzeć tę inicjatywę z istotnego powodu. - Historii możemy się nauczyć, wykuć daty, wydarzenia, ale nie ma to większego sensu. Lepiej jest, kiedy staramy się historię rozumieć. W dziejach nie ma niczego takiego, co działoby się bez przyczyny. Wszystko ma swój powód, ma też swój skutek - dodaje burmistrz Staniszewski.
Grzegorz Brożek /Foto Gość W przypadku ziemi brzosteckiej karta rabacyjna jest nader bolesna. 20 lutego 1846 roku w parafii siedliskiej z rąk band chłopskich zginęły 23 osoby: 7 dziedziców, 5 dzierżawców i 11 oficjalistów. W rejonie tarnowskim owocem trwającej parę dni rabacji było 131 zniszczonych dworów i 424 zamordowane osoby, choć szacunkowo miało być ich około 700. W całej Galicji zaś zniszczono 430 dworów, zabito blisko 600 osób, choć liczby szacunkowe mówią o 2, a nawet o 3 tysiącach zamordowanych ziemian, urzędników dworskich i kilkudziesięciu księżach
„Rzeź w roku 1846 jest niewątpliwie najczarniejszą kartą dziejów naszych porozbiorowych. Rzucenie się braci na braci, rabunki, pożogi, strumienie łez i krwi rozlane ręką rozwścieklonego ludu. To zaiste obraz tak szatański, że co do piekielnych barw jego groza domowej wojny ledwo porównywalna być może! - pisał Henryk Słowiński we wspomnieniach z rabacji.
- Temat nie jest łatwy do interpretacji. Chłopi popełnili straszliwą zbrodnię, ale też prawdą jest, że nie mogli już feudalnych ciężarów wytrzymać. Boguszowie, właściciele wsi, nie mieli też lekkiej ręki i źle traktowali włościan. Żadna ze stron nie była święta. W to wchodzą Austriacy, którzy chcą stłumić przygotowywana powstanie krakowskie i użyli chłopów, aby zniszczyć szlachtę - dodaje Kamil Gleń.
Burmistrz Staniszewski przypomina, że historia jest po to, żebyśmy wyciągali wnioski Grzegorz Brożek /Foto Gość - Sprawa jest złożona. Trudno jednoznacznie wskazać tego, kto ponosi całą winę - przyznaje ks. Krzysztof Kamieński, dyrektor Archiwum Diecezjalnego w Tarnowie, jeden z prelegentów sesji, autor książki o ofiarach rabacji wśród duchowieństwa. Co ciekawe, ciągle wielu rzeczy nie wiemy i ciągle temat wymaga badań. - Na przykład ofiary rabacji wśród duchownych. W literaturze wymienia się aż kilkudziesięciu duchownych, którzy rzekomo zginęli w rabacji. To liczby wyolbrzymione wielokrotnie. Zginęło pięciu duchownych. Szósty zmarł w więzieni austriackim w Nowym Sączu. Więcej duchowni ucierpieli jednak nie w wyniku rabacji, ale szykan władz austriackich, którzy w duchownych widzieli jednych z animatorów i wspierających przygotowywane powstanie krakowskie - mówi ks. Kamieński. Około 50 księży z diecezji tarnowskiej przeszło z tego powodu przez więzienia, byli pozbawiani stanowisk, etc.
Co wydaje się najważniejsze? - Próbując rozumieć historię, musimy wyciągać wnioski - podkreśla burmistrz Staniszewski.