Pamiętacie sprawę wrocławską? Szum, który zrobił się w sprawie jednego z teatralnych spektakli? Mały Wrocław mamy w Tarnowie.
Otóż w jednej z galerii otwarto 17 marca pewną wystawę zatytułowaną jak imię wybitnego antycznego mówcy. Współcześnie tytuł ów odnosi się do dwóch słów: katolicyzm i katorga.
Można na niej zobaczyć prace pewnej pani, o której piszą niszowe media internetowe, że sięga do motywów religijnych „poszukując w nich motywów egzystencjalnych i feministycznych”. Co zatem zobaczymy? Malowane na desce nagie, poskręcane, czasem w bólu, czasem w ekstazie, wyposażone również w symboliczne atrybuty, ciała katolickich świętych niewiast.
Wystawie towarzyszy film, w którym sama autorka wciela się w postać MB Bolesnej trzymając na kolanach ciało znokautowanego jakiegoś „boksera”. Będący do niedawna szefem dużego regionalnego radia dziennikarz pisze, że mamy ciekawą wystawę. I z tym można się zgodzić. Jednak to, co go interesuje bardziej, dotyczy tego, jak zareaguje na nią tarnowskie środowisko.
I tu dochodzimy do sedna, do intencji. Bez wątpienia wystawa jest prowokująca. Sztuka ma prawo taką być. Mamy jednak przerost formy. Otwarcie jej w kontekście Wielkiego Tygodnia, opinie odnotowujące „gorące” poszukiwania artystki oraz zapewniające, że jej imię na pewno zapamiętają „przyjaciele” z Krucjaty Różańcowej, wyrażane nadzieje, że wystawa zaprzeczająca poczuciu nudy w sztuce współczesnej ma szansę być lokalnym skandalem, są najlepszą recenzją wystawy, której współkuratorem jest pan nazywany „seks–humanistą”.
Trudno nie odnieść wrażenia, że idzie tu o skandal, o reklamę za darmochę, o szum, o prowokację. O nic więcej. Jak we Wrocławiu, kiedy teatr wziął się za obsceniczne teksty Elfriede Jelinek i rozpowszechnił informację, że będzie na scenie seks na żywo. Dlatego nie piszę gdzie ta wystawa, i nie piszę kto to maluje. Nie twierdzę, że prace nie zmuszają do refleksji, zastanowienia się, poszukiwań. Jeżeli sztuka artystki tak dramatycznie potrzebuje skandalu, by uzasadnić samą siebie, to nie warto na nią zwracać uwagi.