Był ojcem duchownym w seminarium, proboszczem w Mościcach, dziś patronuje szkole, do której chodził.
15 września biskup tarnowski Andrzej Jeż przewodniczył Mszy św. w Siedliskach Bobowskich, rozpoczynającej uroczystości związane z nadaniem miejscowemu Zespołowi Szkół imienia ks. Jana Reca, poświęcił nowy sztandar szkoły i dokonał odsłonięcia tablicy pamiątkowej ku czci patrona.
Decyzja o wyborze kapłana za patrona została podjęta przez uczniów, nauczycieli i mieszkańców Siedlisk w demokratycznym głosowaniu. Ks. Jan Rec pochodził z Siedlisk i jest absolwentem tutejszej szkoły.
Biskup w homilii przypomniał historię życia ks. Reca. - Tak się zdarzyło opatrznościowo, że kroczę drogami ks. prał. Jana Reca - mówił bp Jeż, wskazując, iż jego pierwsza parafią, gdzie pełnił posługę wikariusza, było Krościenko - tak samo, jak w przypadku ks. Reca, także był ojcem duchownym w tarnowskim seminarium i proboszczem w Mościcach. - Jestem żywym świadectwem oddziaływania tego szlachetnego kapłana na te wspólnoty.
Wszyscy wspominają ks. Reca przede wszystkim jako gorliwego kapłana, o wielkim sercu otwartym dla każdego. Kiedy był ojcem duchownym w seminarium, nastąpiły pierwsze pobory kleryków do wojska. Rozrzuconych po całej Polsce odwiedzał z wielkim poświęceniem. Nocami jeździł pociągiem, autobusem, okazją, byle dotrzeć do każdego, odwiedzić, pogadać, a czasem od oficera usłyszeć przykre słowo. Wszyscy „wojskowi” klerycy, dziś już księża, do końca życia pamiętać będą te ojcowskie wizyty w jednostkach wojskowych.
Gdy został proboszczem w tarnowskich Mościcach, często cytował słowa jednego ze świętych: „To nie ty otrzymujesz parafię, ale parafia otrzymuje kapłana”. Zastąpił na tym stanowisku zawsze dowcipnego ks. Stanisława Indyka, który z kolei mawiał, że gdyby wiedział, jak dobrze jest na emeryturze, to zostałby emerytem zaraz po święceniach. Księża dodawali: gdyby wiedział, że jako proboszcza będzie miał ks. Reca.
Jego dobroć poznali tu wszyscy, szczególnie biedni i chorzy, miał zawsze czas, by ich odwiedzić czy to w szpitalu, czy w domu. Otaczał troską dzieci i młodzież, także tę studiującą. Są tacy, którzy pamiętają, jak ks. Rec, wsuwał pieniądze do kieszeni niejednemu biednemu studentowi. "Przez wiernych był kochany", jak napisał o nim ks. K. Dziubaczka.
Ostatnio do Diecezjalnej Komisji Kanonizacyjnej zgłoszono wniosek podpisany przez kilkaset osób z Mościc, które uważają, że ks. Jan Rec mógłby być kandydatem na ołtarze.
Gdy poczuł, że siły go opuszczają, mając 72 lata złożył rezygnację z funkcji proboszcza w Mościcach i dziekana dekanatu Tarnów-Zachód. Jako miejsce pobytu na czas emerytury wybrał Pasierbiec – znane maryjne sanktuarium. Tu do ostatnich dni służył modlitwą, słowem, posługą w konfesjonale a wreszcie długo i cierpliwie znoszonym cierpieniem.
"Nie był dyplomatą", jak napisano o nim w jednej z opinii z jego czasów wikariuszowskich, był kapłanem bardzo otwartym na każdego człowieka, gorliwym w posłudze kapłańskiej, przejrzysty w swoim człowieczeństwie jak kryształ i za to szczególnie dziękował mu w czasie kazania pogrzebowego ówczesny biskup tarnowski Józef Życiński.
Dla rodziny ks. Jana Reca nadanie miejscowej szkole jego imienia to duża radość. Beata Malec-Suwara /Foto Gość - Nasza szkoła jako pierwsza w historii nosi im. ks. Jana Reca - mówiła Barbara Sowa, podczas uroczystości nadania imienia Zespołowi Szkół w Siedliskach. - Cała społeczność szkolna, dzieci, rodzice i nauczyciele, otrzymują konkretny wzór do naśladowania, szkoła wzbogaca w ten sposób swoje cele wychowawcze, odwołując się do konkretnych cech, postaw. Dziś, kiedy brakuje odwagi, by bronić tego, co dobre, piękne i prawdziwe, a stawia się za wzór to, co prostackie i płytkie, potrzebujemy jasnych i prostych wzorów życia uczciwych i dobrych ludzi, wierzących i zaangażowanych w to, co robią dla drugiego człowieka. Takim wzorem jest właśnie dla nas ks. Jan Rec, urodzony tu w Siedliskach, wzorowy uczeń naszej szkoły - dodała nauczycielka, autorka monografii o tutejszej szkole.
Obecna podczas uroczystości rodzina ks. Jana mieszkająca w Siedliskach nie kryła wzruszenia i radości. Jego siostra Joanna Sarkowicz wspominała, że od małego bardzo grzeczny, pomagał kolegom w odrabianiu lekcji, a w domu wszystkich zachęcał do wieczornej modlitwy.