Wrażenia Ani Fitrzyk z Rajbrotu z wyjazdu do Rygi na tegoroczne Taize.
"Rankiem 28 grudnia po kilkunastogodzinnej podróży nareszcie dotarliśmy do Rygi. My czyli moi koledzy i koleżanki z parafii św. Jana Nepomucena w Bochni oraz ja z położonej nieopodal parafii w Rajbrocie na czele z naszym opiekunem, czcigodnym księdzem Mateuszem Dudą" - opisuje wyjazd do Rygi Ania Fitrzyk.
Na parkingu przywitali ich uśmiechnięci i pełni energii wolontariusze. Po odebraniu pakietów otrzymali przydział do parafii Jelgava, oddalonej około 45 kilometrów od Rygi. Każdy dzień rozpoczynał się od wspólnej modlitwy o godzinie 8.30 w katedrze. Tuż po niej w małych grupach wspólnie rozważano Ewangelię.
"Podczas naszego pobytu na Łotwie zwiedziliśmy kilkanaście kościołów i katedr, ale najbardziej zapamiętałam ryską katedrę prawosławną pw. Narodzenia Chrystusa, gdzie mogliśmy spotkać się z jej przepięknymi ikonami i śpiewami liturgicznymi" - pisze Ania. Dużo radości przyniosła im także wycieczka nad Morze Bałtyckie, a także liczne spacery po mieście.
Wieczór kończył się zawsze tak samo, czyli modlitwą o godzinie 19. Były to śpiewy w wykonaniu chóru, fragmenty Ewangelii i rozważania brata Aloisa czytane w różnych językach. "Na zakończenie mieliśmy możliwość modlitwy przy krzyżu. Dla nas był to moment zadumy, wyciszenia, a także odpoczynku po całodniowym zwiedzaniu" - zauważa dziewczyna.
W Sylwestra o godzinie 15.30 w Arena Riga rozpoczęła się uroczysta Eucharystia specjalnie dla Polaków. Natomiast o godzinie 22.30 w Jelgavie obejrzeli "przepiękny teatrzyk", a tuż po nim wzięli udział w czuwaniu modlitewnym o pokój na świecie, łącząc się z narodami, które cierpią.
"Po nim rozpoczęła się wspaniała zabawa sylwestrowa, a mianowicie Święto Narodów. Wszyscy jednogłośnie wraz z naszym duszpasterzem księdzem Mateuszem stwierdziliśmy, że był to nasz najlepszy sylwester!" - ocenia nasza korespondentka.
"Jestem bardzo wdzięczna ludziom, dzięki którym mogłam pojechać i przeżyć tak wspaniały czas. Była to dla mniej ogromna przyjemność i wielka radość!" - dodaje.
Największe wrażenie zrobiła na niej jedność ludzi, która wypływała z wspólnej modlitwy. "W mojej pamięci na długo pozostaną twarze ludzi zatopionych w modlitwie, zwrócone ku Bogu i spragnione Jego miłości. Uważam, że to właśnie modlitwa stała się spoiwem, które połączyło ludzi wszelkich kultur i narodowości, a także sprawiło, że staliśmy się jednym, żywym Kościołem" - pisze Ania do "Tarnowskiego Gościa".
Czas ten stał się doskonałą okazją do poznania kultury i tradycji Łotyszów. "Te kilka dni spędzonych razem nie byłoby z pewnością tak wspaniałe, gdyby nie obecność każdego z nas, a przede wszystkich towarzystwo księdza Mateusza, który potrafił odnaleźć się w każdej sytuacji i sprostać każdemu wyzwaniu z uśmiechem na twarzy, mimo dopadającego zmęczenia" - zauważa Ania.
I choć dziś te chwile spędzone na Łotwie są już tylko wspomnieniem, to jednak na długo pozostaną w jej sercu, na samą myśl mimowolnie wywołują uśmiech na twarzy. "Niewątpliwie był to najlepszy czas w moim życiu" - ocenia Ania, z nadzieją, że wszyscy razem pojadą na kolejne ESM, tym razem do Bazylei.