Ks. Paweł Żurowski z par. Grudna Górna k. Pilzna od ponad 10 lat pracuje w Boliwii.
W 2016 roku minęła 10 rocznica wyjazdu do pracy misyjnej w wikariacie apostolskim Nuflo de Chavez trzech kapłanów wyświęconych w 2002 roku.
Byli to ks. Mariusz Barwacz, ks. Kazimierz Stempniowski oraz ks. Paweł Żurowski. Obecnie na misjach w Boliwii pracuje dwóch ostatnich, ks. Mariusz zaś duszpasterzuje w Hiszpanii. Ks. Paweł, którego zastaliśmy na urlopie w diecezji, jest proboszczem w miejscowości Fortin Libertad.
- To się rzadko zdarza, żeby trzech księży wyświęconych w tym samym roku chciało jechać na misje. Ale bp Wiktor Skworc nam pozwolił, wybrał jednak dla nas inny kraj, bo myśleliśmy albo o Peru, albo o Ekwadorze, a trafiliśmy do Boliwii. Ale nie sprzeciwialiśmy się woli biskupa - uśmiecha się ks. Paweł.
Po przygotowaniu w Polsce i za granicą trzej misjonarze opuścili diecezję i…
- Zetknęliśmy się z innym światem. Nie tylko pod względem geografii, klimatu, przyrody, ale ludzkiej mentalności. Pojechaliśmy jako duszpasterze „zaprogramowani po polsku”, a tu trzeba było się zresetować i zacząć myśleć, działać w realiach Ameryki Południowej, i konkretnego kraju, czyli Boliwii. Europejczycy dziwią się zachowaniu i słowom papieża Franciszka, ale on dla nas robi coś normalnego. Muszę jednak zauważyć, że w Boliwii bardziej czuję się Polakiem, a w Polsce Boliwijczykiem - podkreśla misjonarz.
Za największe obecnie problemy duszpasterskie w Boliwii ks. Paweł uważa rozkwit synkretyzmu religijnego, wróżbiarstwo, ideologiczne powracanie do korzeni kultury inkaskiej promowane przez władzę.
- Boliwijczycy mają kłopot z rodziną, podstawą życia społecznego jest tam wolny związek, na który jest ogólne przyzwolenie. Duszpasterstwo rodzin, tak jak to jest w Polsce, u nas dopiero raczkuje - podkreśla misjonarz.
Diecezja tarnowska wspiera pracę misjonarzy w wikariacie Nuflo de Chavez m.in. z ofiar zebranych przez Kolędników Misyjnych.