Taka niepozorna ta Górka Cyranowska, a takie wzbudza pomieszanie języków…
Niedawno napisaliśmy o sporze, jaki powstał w Mielcu między pomysłodawcami budowy wieży widokowej na Górze Cyranowskiej a przeciwnikami tej inicjatywy.
Pierwsi (za wieżą) chcą, by na jej szczycie znalazła się figura Matki Bożej, ponieważ jest patronką Mielca. Drudzy (przeciw wieży) uważają, że nie powinno wydawać się publicznych – więc także od ludzi niewierzących – pieniędzy na cel, który ma charakter religijny.
Nieistniejąca wieża na Cyrance pomieszała mielczanom języki albo – jak sądzę – ujawniła już obecne podziały, które nagle znalazły motyw, by dać upust skrajnym emocjom.
Obraźliwe komentarze na temat katolików, Kościoła i Matki Bożej, których wiele skrzętnie zamieszczają mieleckie portale, licząc że posypią się im miliony odsłon, nie powinny przeszkodzić w spokojnym spojrzeniu na problem wieży z figurą Matki Bożej w tle.
Czy rzeczywiście Mielcowi potrzebna jest wieża widokowa? Entuzjaści wieży mówią, iż będzie to kolejna atrakcja podkreślająca wartości turystyczne miasta. Przeciwnicy, że wręcz przeciwnie, bo Mielec żadnym miastem turystycznym nie jest i nigdy żadną atrakcją nie będzie. Skoro tak, to może lepiej zamienić wieżę na bardziej użyteczne obiekty – chodniki, boiska, drogi rowerowe?
Przeciwnicy budowy wieży z figurą podkreślają, że Góra Cyranowska to miejsce, gdzie się pije wódkę i uprawa pokątnie seks, więc nie wypada, żeby znajdowała się tam Matka Boża. Idąc tym tropem myślenia należałoby zmienić wszystkie święte nazwy ulic, szkół i instytucji, ponieważ nie-świętych rzeczy dzieje się tam sporo.
Może właśnie dlatego figura Matki Bożej powinna znaleźć się na szczycie wieży, żeby pokazać ludziom wzór życia i jego kierunek. Może właśnie po to jest taki znak potrzebny, by przypomnieć, że Bóg kocha grzeszników i pośród największego zła zapalił jutrzenkę zbawienia, która zapowiedziała przyjście słońca ludzkiej historii.