Młodzi z Duszpasterstwa Akademickiego Tratwa w Tarnowie animowali kolejny wieczór uwielbienia, na który przyszli nie tylko młodzi parafianie z Rudki.
- Wieczory uwielbienia to spotkanie ludzi w kościele lub w jakimkolwiek innym miejscu, podczas którego oddaje się cześć Bogu. To stanięcie w chwale Boga ze wszystkim, co się ma, takim, jakim się jest. Jest to najwyższa forma modlitwy, w której nie prosimy o nic, ale wychwalamy Boga - mówi Marek z DA Tratwa, jeden z organizatorów całego wydarzenia.
Drugi już wieczór uwielbienia z udziałem młodych, scholi i dorosłych parafian odbył się w kościele w Rudce.
Pierwsze uwielbienie odbyło się w czerwcu, a kolejne są zapowiadane z miesięczną częstotliwością.
Jest to nowość w tym podtarnowskim rejonie. Niewiele osób do tej pory słyszało o wieczorach, a parafia nie posiada nawet strony internetowej.
- Zainspirowała nas Weronika z duszpasterstwa Tratwa. Wspólnymi siłami z naszą grupą muzyczną, próbujemy prowadzić takie spotkanie. Działamy na terenie wiejskim. Aby zachęcić ludzi do aktywnego włączenia się w tę formę modlitwy, kierujemy przekaz z wykorzystaniem przede wszystkim plakatów. Do młodszej części społeczności docieramy przez Facebooka - tworzymy wydarzenia - opowiada o początkach Ewa, która prowadzi scholę w Rudce.
Uważa się, że wieczór uwielbienia to forma modlitewna skierowana przede wszystkim do młodych. Nie jest to do końca prawda.
- Każdy może i powinien wielbić Boga. Duch święty działa zawsze i wszędzie. Nie ma różnicy, kim jesteś i co robisz. Mało tego, On czasami przychodzi mimo zamkniętych serc - podkreśla Weronika.
Ludzie już inaczej reagowali niż miesiąc temu. Na początku byli zdziwieni i zaskoczeni, bo to jest jednak inny sposób modlitwy. Bogaty w gestykulacje, mniej formalny, bardziej żywiołowy, przepełniony śpiewem.
- Jest coraz lepiej, coraz więcej ludzi przychodzi, aktywnie uczestniczy i ma większą świadomość tego, co się dzieje. Czasami część z nich nie do końca rozumie takiej formy modlitwy, ale mimo to mówią, że „było fajnie” i zapraszają swoich znajomych - dodaje Ewa.