Biskup Stanisław Salaterski poświęcił odnowiony kościół w Glinach Małych.
Gliny Małe należą do parafii w Borowej koło Mielca. Spod kościoła, jak na dłoni, widać elektrownię w Połańcu, z drugiej strony Wisły. To najdalej na północ położona świątynia w diecezji tarnowskiej. Sporo ten kościół i ludzie tu mieszkający doświadczyli.
- Zbudowano tę świątynię 30 lat temu. W 1997 roku, w czasie tej ogromnej powodzi, w czasie której tak bardzo ucierpieli mieszkańcy Powiśla, także Glin Małych, kościół stał w wodzie - mówi ks. Stanisław Polek, proboszcz z Borowej.
Ledwo zatem udało się tę świątynię, do której dziś chodzi około 350 wiernych z Glin Małych, Sadkowej Góry i części Glin Wielkich, wybudować i wykończyć, zniszczała w czasie powodzi.
- Teraz kościół został całkowicie odnowiony wewnątrz. Dodatkowo został jeszcze zbity tynk ze stropu i położony nowy. Wykonano też parę innych prac. Stało się to dzięki ofiarności wiernych, którzy tu się modlą, którzy składali ofiary na te prace, które wykonaliśmy - mówi ks. Polek.
Wiesława Szewczyk mieszka w Sadkowej Górze, ale do kościoła chodzi do Glin Małych. - Składaliśmy w każdą 3. niedzielę miesiąca ofiary, by wykonać te potrzebne prace. Poza tym, że kościół został odmalowany, to zostały także odnowione pomieszczenia, w których spotyka się grupa młodzieżowa, dziewczęta z DSM, bo mamy tu grupy młodzieżowe, choć jesteśmy małą częścią parafii. Te grupy fajnie nam działają, księża dbają też o to, żeby duszpasterstwo w Glinach żyło - opowiada.
Kolędnicy misyjni z parafii Borowa z bp. Stanisławem Salaterskim Grzegorz Brożek /Foto Gość
Jakimś miernikiem życia parafii jest to, że w tym roku w akcję kolędników zaangażowało się 140 dzieci i młodzieży. - Mamy chyba 25 grup. Zasadniczo z każdej klasy szkolnej jest jedna grupa, ale zdarza się i tak, że na przykład z jednej mojej klasy jest kilka grup, bo misyjnie kolędują dosłownie wszyscy uczniowie klasy - mówi ks. Zbigniew Kruczyński, wikariusz z Borowej.
Po co kolędują? - Konkretem jest to, że chcemy pomóc naszym rówieśnikom w krajach misyjnych. Ale tak naprawdę cała akcja jest po to, żeby dobrze przeżyć Boże Narodzenie, podzielić się radością z narodzenia Jezusa - mówią Weronika Stachowicz z Borowej oraz Marlena Serafińska i Katarzyna Szewczyk z Sadkowej Góry.