W Powroźniku odbyło się po raz pierwszy parafialne święto rodziny. Miał być deszcz i burze, była radość, oklaski, frykasy i siła w jedności.
Na placu kościelnym w Powroźniku 3 czerwca odbyło się po raz pierwszy parafialne święto rodziny z inicjatywy miejscowego proboszcza ks. Andrzeja Romanowskiego, rady parafialnej i parafialnego oddziału Caritas.
- Naszym celem było wskazanie propozycji spędzenia niedzielnego popołudnia w gronie rodzinnym. To jedność rodzin jest naszą przyszłością, a tego, czego najbardziej nam potrzeba, to scalanie rodziny rozbitej chociażby przez wyjazdy do pracy za granicę czy różne inne przeszkody. Dobrze wiemy, ile rodzin zmaga się z różnego rodzaju kryzysami - zauważa ks. Andrzej Romanowski, proboszcz w Powroźniku
- Ten festyn jest okazją, żeby przezwyciężać podziały i szukać tego, co nas łączy, i cieszyć się z tego, że jesteśmy razem - dodaje.
W jedności siła, we wspólnocie łatwiej pokonywać wszelkie trudności, jeżeli poczujemy, że możemy coś razem zrobić - przekonuje ks. Andrzej Romanowski, proboszcz w Powroźniku. Beata Malec-Suwara /Foto Gość Jak wyjaśnia, niemniej ważne jest scalanie rodziny parafialnej, ponieważ parafia Powroźnik wciąż się rozwija i przybywa tu nowych mieszkańców. - Chcemy, by i oni czuli się tu dobrze, a sąsiad sąsiada bliżej poznał. W jedności siła, we wspólnocie łatwiej pokonywać wszelkie trudności, jeżeli poczujemy, że możemy coś razem zrobić - dodaje ks. Andrzej Romanowski.
Wszystkie prognozy wskazywały na to, że będą dziś deszcz i burze, ale za przyczyną św. Rity, której obrazek proboszcz nosił przy sobie, Bóg sprawił, że ominęły tę miejscowość szerokim łukiem. Impreza rozpoczęła się od odmówienia Koronki do Bożego Miłosierdzia w podziękowaniu za piękną pogodę.
Wielu parafian przybyło na rodzinne świętowanie, któremu przyświecało hasło "Rodzina zawsze razem". Na scenie mogli podziwiać występ dziewczęcej scholi parafialnej, Krynickiej Orkiestry Zdrojowej im. Adama Wrońskiego, pochodzących stąd uczniów Państwowej Szkoły Muzycznej w Krynicy-Zdroju, pokaz tancerzy i zespołu folklorystycznego Dolina Popradu z Piwnicznej.
Na parafialne święto rodziny do Powroźnika przyleciał także bocian z Muszyny Beata Malec-Suwara /Foto Gość Nie zabrakło powroźnickich frykasów, grillowanego jadła, atrakcji i konkurencji dla dzieci oraz "hektolitrów" Muszynianki, którą można było za darmo pić do woli. Ogromnym zainteresowaniem cieszyła się loteria fantowa, w której każdy los był nagradzany, a niektóre - za sprawą sponsorów - bardzo szczodrze. Wszelki dochód z festynu zostanie w całości przekazany na cel charytatywny.