Na górze Korab 8 lipca odbyły się uroczystości patriotyczno-religijne. Zbierano także pieniądze na pomoc misji w Papui-Nowej Gwinei.
Pierwszy raz jedliśmy cukierki, które spadły prosto z nieba. Dosłownie. Tak było na górze Korab w Jaworznej, gdzie odbyły się uroczystości dla uczczenia 100. rocznicy odzyskania niepodległości i gdzie pomagano zebrać środki na pomoc misji w Papui Nowej Gwinei. Pracuje tam pochodzący z Jaworznej misjonarz ks. Marcin Wróbel.
Uroczystość rozpoczęła się od wciągnięcia przez strzelców flagi państwowej na maszt i odśpiewaniem przez wszystkich polskiego hymnu. Później była Msza św., którą koncelebrowali ks. Maciej Knapik z Siemiechowa (on także wygłosił homilię), ks. prał. Józef Cieśla z Jaworznej i franciszkanin o. Mirosław.
Tego dnia na górze Korab ślubowanie złożyło czworo młodych strzelców Beata Malec-Suwara /Foto Gość Po niej apel poległych poprowadziła JS 2402 Związku Strzeleckiego "Strzelec" z Limanowej pod dowództwem insp. Stanisława Dębskiego. Czterech nowych strzelców złożyło tu ślubowanie. Zapalono także znicze przy grobach pochowanych na tym wzgórzu 33 żołnierzy poległych w czasie I wojny światowej.
Inscenizacja w wykonaniu Grupy Rekonstrukcyjnej "Kasztanka" z Laskowej Beata Malec-Suwara /Foto Gość Następnie wszyscy obejrzeli inscenizację w wykonaniu grupy rekonstrukcyjnej "Kasztanka" z Laskowej. Atrakcji było tu więcej. Z samolotu przelatującego nad wzgórzem spadły cukierki, które stały się radością nie tylko dla najmłodszych. Stowarzyszenie Kulturalno-Oświatowe "Ziemia Limanowska" - organizator uroczystości - przygotował także konkurs wiedzy historycznej, w którym można było wygrać dwa rowery. Zadbano także o poczęstunek dla uczestników - kiełbaski z grilla i ciasta.
Jedną z atrakcji był przelatujący nad wzgórzem samolot, z którego zrzucono słodycze dla najmłodszych Beata Malec-Suwara /Foto Gość Bogaty program uroczystości pozwolił na miłe spędzenie niedzielnego popołudnia i pomoc misji w Papui Nowej Gwinei, gdzie posługuje rodak z Jaworznej ks. Marcin Wróbel. Do Papui poleciał w listopadzie 2015 roku, gdzie został formatorem w tamtejszym seminarium.
- Im dłużej tu jestem, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że najpilniejszą i największą pomocą z Waszej strony, jeśli chodzi o seminarium i naszą posługę tutaj, jest Wasza modlitwa. O nią proszę i za nią dziękuję - pisze ks. Marcin do swoich rodaków w liście, który wczoraj odczytano na Korabie.
Niejako na poparcie swojej prośby przywołał słowa kard. Tagle z Filipin, który kilka lat temu wizytował to seminarium i w raporcie napisał, że jest ono najgorsze na świecie. - Dzięki Waszym modlitwom i pracy misjonarzy już dużo udało się zmienić - zapewnia ks. Marcin.
Pomoc materialną, jaką otrzymuje z Jaworznej, przeznacza na potrzeby parafii, w której pomaga posługiwać, m.in. było to już dofinansowanie budowy jednej z kaplic, opłata niektórym szkoły, dojazdu do niej, zakup lekarstw, budowa toalet przy kościele.
- Nie zawsze też można pomóc we wszystkim - pisze do swoich kapłan, uważając, że czasem Papuasi czekają, aż przyjdzie misjonarz i wszystko za nich zrobi, dlatego pomoc trzeba dozować i mobilizować, by też sami od siebie coś dali, wtedy bardziej cenią to, co mają.
- Dziękuję za Wasze serca, jak zawsze otwarte i chętne do pomocy. Dziękuję, że mogę się Wami chwalić, gdziekolwiek jestem. Jak o Was opowiadam tu na Papui, to Papuasi tylko cmokają z podziwu, a mnie osobiście duma rozpiera - przyznaje ks. Marcin.