O rozgonionych chmurach, dominikanach, którzy przyjęli kapucyna na Jamną, i uzdrowieniu. Taka to była nasza "Niedziela z o. Pio".
Konkursy na najstarszego i najmłodszego uczestnika, na najliczniejszą rodzinę, loteria, w której każdy los wygrywa, licytacja obrazów wykonanych ze skrzydeł afrykańskich motyli, płaskorzeźby przekazane przez biskupa tarnowskiego Andrzeja Jeża i prezydenta Andrzeja Dudę oraz mnóstwo atrakcji – tak przebiegła ostatnia Niedziela z o. Pio. Jej organizatorem od 15 lat jest sądecka Grupa Modlitewna o. Pio.
Najstarsza uczestniczka festynu otrzymała upominek i śpiewające życzenia Beata Malec-Suwara /Foto Gość Najmłodszy uczestnik na rekach u mamy otrzymał prezent, z którego ucieszyło się rodzeństwo Beata Malec-Suwara /Foto Gość Komplet garnków trafił do najliczniejszej rodziny Beata Malec-Suwara /Foto Gość - Pierwszy festyn organizowaliśmy zupełnie własnymi siłami, sami zbijaliśmy scenę z desek, sami też go nagłaśnialiśmy. Dziś robi to już profesjonalna firma. Festyn rozrósł się do ogromnego rodzinnego święta, a stało się tak dzięki temu, że to nasze działanie wspiera już bardzo wiele firm i prywatnych osób - zauważa Janusz Jasielec, który należy do Grupy Modlitewnej św. o. Pio od początku jej istnienia.
Oczywiście i w tym roku na stadion sportowy w Zawadzie przyszło bardzo wiele osób, a i jak zwykle pogoda dopisała, choć była niepewna. - Kiedy w okolicach południa nad stadionem pojawiły się chmury, pierwsze co zrobiliśmy, to rozłożyliśmy naszą figurę o. Pio, żeby zrobił z nimi porządek - mówi Elżbieta Mączka, związana z sądecką grupą modlitewną, ale też jamneńską, która zawiązała się rok temu.
Kilkumetrowa figura o. Pio jest obecna na każdym festynie. Kapucyn był także z sądecką młodzieżą na Lednicy, znalazł też swoje miejsce wśród dominikanów na Jamnej Beata Malec-Suwara /Foto Gość Jak wyjaśnia, także potężna figura patrona, która stoi przy scenie na każdym festynie, ma związek z dominikanami. Jej inspiratorem był. o. Jan Góra, który najpierw żartował, żeby mu kapucynów do dominikanów nie wprowadzać, a potem zaprosił sądecką Grupę Modlitewną św. o. Pio na X Lednicę. "Tylko niech was będzie widać" - polecił i zaproponował, by przyjechali z dużą figurą patrona, którą młodzi poniosą w procesji świętych.
Rzeźbiarz wykonał kilkumetrową figurę, pani Elżbieta uszyła mu kapucyński habit i pojechali razem z młodzieżą z Nowego Sącza kilkoma autobusami na Lednicę. Kiedy o. Góra zobaczył o. Pio, żartował, że go nie wpuści, nie spodziewał się, że ten będzie tak wielki. Kapucyn górował nad całą Lednicą. Dziś lipowa figura o. Pio stoi także przy wejściu do dominikańskiego kościoła na Jamnej, są tam też nazwane od jego imienia ogrody. - Kapucyn jednak znalazł swoje miejsce u dominikanów, a nas to ogromnie cieszy, bo pokazuje, jak o. Pio nas wszystkich łączy - dodaje pani Elżbieta.
Festyn "Niedziela z o. Pio", z której całkowity dochód przeznaczony jest na cele dobroczynne podejmowane przez grupę, jest doskonałym tego przykładem. Przychodzą tu młodzi, starsi, całe rodziny. To wyjątkowe święto dla wszystkich 63 grup modlitewnych o. Pio działających w diecezji tarnowskiej i okazja do spotkania. Wśród nich są i tacy, którzy osobiście doznali łask za sprawą swego patrona.
Pan Mariusz z Rytra należy do grupy modlitewnej od 7 lat. Na sądecką górę Tabor, jak nazywane jest sanktuarium Jezusa Przemienionego i gdzie w każdą pierwszą sobotę miesiąca o godz. 17 odbywają się nabożeństwa ku czci św. o. Pio, trafił "przypadkiem", za sprawą księdza, u którego zamówił Mszę za rodziców. - Zapytał mnie, czy może być ona odprawiona właśnie tam. Nigdy na tym nabożeństwie nie byłem, ale się zgodziłem i od tej pory przyjeżdżam na każde - mówi pan Mariusz.
Opowiada o uzdrowieniu, jakiego doznał trzy i pół roku temu. - Bolał mnie kręgosłup, nie mogłem niczego podnosić ani nawet chodzić. Lekarz zrobił badania i orzekł przepuklinę międzykręgową. Powiedział, że konieczna będzie operacja. Nie chciałem jej. Zawodowo dużo jeżdżę samochodem. Dwa tygodnie później pojechałem na nabożeństwo. Odbyłem tam generalną spowiedź z całego życia i mocno prosiłem Pana Boga o pomoc - wspomina pan Mariusz.
- Podczas przeistoczenia łzy same leciały mi z oczu. Prosiłem: "Panie Jezu, Ty jesteś najlepszym lekarzem, tylko Ty możesz mi pomóc". Podobnie podczas wystawienia Najświętszego Sakramentu, a kiedy kapłan przechodził obok mnie z monstrancją, patrzyłem w Pana Jezusa w hostii i serca prosiłem "Wiem, że nie jestem godzien, ale dotknij mnie tylko", ucałowałem jeszcze ornat księdza i w tym momencie poczułem paraliż na całym ciele, które przeszył prąd i ciepło od góry do stóp. Wtedy jeszcze o tym nie wiedziałem, ale mój kręgosłup został uzdrowiony, nie miałem żadnej operacji i nie odczuwam żadnych dolegliwości, mimo że podnoszę po 70 czy 80 kg, i nic. Moje życie od tego czasu zmieniło się o 180 stopni, patrzę na nie zupełnie inaczej, inaczej przeżywam też Mszę św., która mogłaby dla mnie trwać nawet i cały dzień. Wierzę w obecność Jezusa podczas każdej Mszy św. i w to, że On może każdego uzdrowić, potrzeba tylko wiary - dodaje pan Mariusz.
Przykładów na Jego działanie podawać może też więcej. - Ludzie jeżdżą na pielgrzymki i szukają Boga, a On jest tak blisko - dodaje, choć sam Go znalazł w Sączu. Dziś wie, że jest też w Rytrze.