W Bochni odbył się 22 września diecezjalny Dzień Jedności Grup Odnowy w Duchu Świętym.
Miejscem modlitwy i spotkania był kościół szkolny w parafii św. Mikołaja. Ponad 200 osób z całej diecezji modliło się i uczestniczyło w Mszy św., której przewodniczył ks. Marian Zapiór, proboszcz z Gromnika, a koncelebrowali kapłani, którzy w parafiach opiekują się wspólnotami. Słowo Boże wygłosił ks. Sławomir Płusa, egzorcysta, przewodniczący Rady Katolickiego Zespołu Koordynatorów Katolickiej Odnowy w Duchu Świętym.
- Każdy z was, który angażuje się w ewangelizację, wie, że to nie jest bułka z masłem, że trzeba się zmagać ze sobą, trzeba sobie zadawać pytanie, czy sami jestem nawrócony, czy żyję według tego, co głoszę, czy wierzę w miłość Boga do mnie. Mój biskup Henryk Tomasik [ordynariusz diecezji radomskiej - przyp. red.] mówił, że my, chrześcijanie, dość chętnie ogłaszamy Jezusa Panem, ale potem z tego panowania po kawałeczku sobie odbieramy - mówił ks. Sławomir. Dlatego wielu z nas robi rzeczy, których nie chce. Nasze oddanie życia było szczere, ale w praktyce w niewielkim stopniu wprowadzamy to w życie. - To oznacza, że w różnych sferach, przeróżnych, nie jesteśmy zależni od Jezusa. Raczej od tego, co ludzie pomyślą, od lęków, które nosimy w sobie, od opinii, od wielu innych spraw. To znaczy, że nie jesteśmy zależni od Boga - dodał. - Dlatego musimy się pytać o to, od czego jesteśmy zależni. Bo jesteś tym, od kogo jesteś zależny. Człowiek dla swojego rozwoju potrzebuje jednej tylko zależności - od miłości, która jest w Bogu, która przychodzi do nas przez ludzi - mówił kaznodzieja.
W kontekście dzieła ewangelizacji, w które włączają się wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym, jak zwrócił uwagę ks. Płusa, też trzeba myśleć o osobistych zależnościach. - Święty Paweł pokazuje nam dziś w czytaniu, że możemy pomylić to, co zmysłowe, z tym, co duchowe. W doświadczeniu charyzmatycznym i doświadczeniu wiary też próbujemy opisywać zdarzenia językiem uczuć: "coś czułam na modlitwie", "przeżyłem drżenie ciała", były łzy, gorączka czy uczucie radości bez granic. To są tylko znaki, że to, co duchowe, nie mieści się w tym, co zmysłowe. Ciało jedynie sygnalizuje, że dar, który przychodzi, przerasta je, nie mieści się w nim. Ale gdy ktoś zacznie myśleć, że modlitwa była nieudana, bo się nie wzruszył czy nie przewrócił, to wchodzimy w ślepą uliczkę. Tu musimy bardzo uważać, bo to jest fałszywa zależność od emocji, uczuć - ostrzegał ks. Sławomir. Przypomniał też powiedzenie, którym się czasem posługuje: "Pan Bóg nie czosnek, nie trzeba go czuć". To nie jest zła modlitwa, że nie czujesz Boga na modlitwie - dodał. - Pytajcie się, od kogo, od czego zależycie - zaapelował jeszcze raz.