W roku jubileuszu 100-lecia kościoła Luszowice uroczyście świętowały odpust ku czci patrona parafii i kościoła św. Józefa.
19 marca uroczystej Mszy św. przewodniczył abp Adam Szal, metropolita przemyski. - Święty Józef pokazuje nam, że wielkim człowiekiem nie jest ten, który dużo mówi, ale ten, który dobrze czyni - przypomniał abp Szal. - Święty Józef chce powiedzieć dziś każdemu z nas, że w każdej sytuacji można, trzeba bezgranicznie zaufać Panu Bogu. Wtedy, kiedy do końca nie rozumiemy, jaki jest plan Boży, wobec przeszkód, które się piętrzą. Przecież nie do końca rozumiemy, po co są problemy, trudności, choroba, cierpienie - mówił w homilii.
Mężczyźni ze Stowarzyszenia Ojcowie w Obronie Dzieci i Integralności Rodziny w Luszowicach. Grzegorz Brożek /Foto GośćW Mszy św. wzięli udział, w charakterystycznych brązowo-karminowych płaszczach, członkowie zawiązanego właśnie w parafii Bractwa św. Józefa. - Mamy nadzieję, że rozwój kultu św. Józefa w Luszowicach jest we wstępnej fazie. W postaci naszego patrona widzimy olbrzymi potencjał. To patron na nasze czasy, do odkrycia - mówi członek bractwa Józef Starzyk.
Tu także, do tego miejsca, nie pierwszy raz w uroczystość patronalną pielgrzymują spod Nowego Sącza członkowie Stowarzyszenia Ojców w Obronie Dzieci i Integralności Rodziny. W tym roku było ich niespełna 30. Wśród nich prezes stowarzyszenia Paweł Bogdanowicz i członek tego stowarzyszenia Grzegorz Płachta. - Postawa św. Józefa jako ojca rodziny jest niezwykła. Wprost można czerpać z jego wzoru. Nic nie mówi na kartach całego Pisma Świętego, wydawać by się mogło, że jest milczący, a jednak robi swoje, robi to, co do niego należy. Cicho, może niewidocznie, ale nadzwyczaj skutecznie - mówi G. Płachta.
- Potrzebujemy dziś mężczyzn, potrzeba, by mężczyźni byli mężczyznami. Zdejmowanie z mężczyzn i chłopaków ciężarów, obowiązków, trudów, z którymi muszą się zmierzyć, powoduje, że mężczyźni dziś niewieścieją, nie dorośleją, mają problemy z podjęciem zadań, przyjęciem odpowiedzialności za rodzinę. Ta odwaga męska i męstwo sprawdzają się także w kwestiach wiary. Wstydliwie często mężczyźni spychają ją, podobnie jak wychowanie dzieci, na barki kobiet. Tymczasem wiara to męska sprawa - mówi P. Bogdanowicz.