Muzeum Sztuki Ludowej im. ks. Edwarda Nitki w Paszynie świętowało jubileusz 25-lecia istnienia.
Muzeum powstało z inicjatywy ówczesnego proboszcza w Paszynie ks. Stanisława Janasa. - Byłem wikarym w parafii Matki Bożej Niepokalanej, kiedy po raz pierwszy spotkałem się z ks. Nitką. Głosiłem tu wykład do narzeczonych. On miał pełno świątków na plebanii - w sypialni, jadalni, na stoliku, na szafach. Były wszędzie. Nigdy nie przypuszczałem, że będę tutaj proboszczem, a kiedy tak się stało, od razu pojawił się zamiar budowy muzeum. W rozbudowę plebanii z wielkim zapałem włączyli się parafianie. Ksiądz Nitka chciał, żeby część z tych rzeźb tutaj pozostała. Miał ok. 1300 eksponatów, a na otwarcie muzeum udało się zgromadzić ich już ponad 3 tys. - opowiada ks. Janas.
Ks. Stanisław Janas - założyciel muzeum - także uczestniczył w jubileuszu. Beata Malec-Suwara /Foto GośćMuzeum Sztuki Ludowej im. ks. Nitki w Paszynie otworzył i pobłogosławił bp Józef Życiński 10 września 1994 roku. Dokładnie 25 lat później Mszą św. uczczono jubileusz jego powstania. Przewodniczył jej bp Leszek Leszkiewicz. W homilii podkreślał aspekt apostolski ludowych rzeźb i malowideł, które tworzyli paszyńscy twórcy. - Nie żyjemy po to tylko, by jeść i pić, ale człowiek jest zdolny do tworzenia, które jest owocem relacji do Pana Boga - tłumaczył biskup.
W muzyczną oprawę liturgii włączył się paszyński chór. Beata Malec-Suwara /Foto GośćPoczątki zjawiska określanego przez znawców sztuki ludowej "fenomenem paszyńskim" sięgają lat 70. XX wieku. W latach 1970-1980 Paszyn, niewielka wieś niedaleko Nowego Sącza, wydał ponad setkę własnych twórców ludowych. Stało się tak dzięki ówczesnemu proboszczowi ks. Nitce. - Był pszczelarzem i gołębiarzem, sam chyba nigdy nie rzeźbił i nie malował, za to miał dar przemawiania - opowiada ks. Janas.
Sztafetę paszyńskich twórców otworzył głuchoniemy Wojtek Oleksy. Nie skończył żadnej szkoły, ale powstawały o nim prace magisterskie i doktoraty. Wyrzeźbił sobie stałe miejsce w panteonie sztuki naiwnej.
Zdjęcia i rzeźby Wojciecha Oleksego. Jego "Ucieczka z Egiptu" pokazywana była na wielu wystawach zagranicznych. Beata Malec-Suwara /Foto GośćWojtek pasał krowy, czasem w zastępstwie swojego brata, który był kościelnym, przychodził dzwonić na "Anioł Pański". Zachodził przy tym na plebanię, z podziwem oglądał święte obrazy. Proboszcz zachęcił go, by próbował zrobić coś podobnego. Pierwsze dzieła Wojtka to kielichy z hostią i krzyżykami. Jeszcze nieporadne, ale ks. Nitka go pochwalił i nawet dał za nie parę groszy. To go zachęciło. Budowało wiarę w siebie i poczucie własnej wartości.
Z czasem zaczęli rzeźbić i malować na szkle też inni. Zwłaszcza kiedy prace już nie Wojtka, ale Wojciecha Oleksego zaczęły pojawiać się na wystawach. "Skoro on potrafi, to ja też spróbuję" - myśleli kolejni.
W 1977 r. na konkursie rzeźbiarskim w Nowym Sączu na 45 rzeźbiarzy z Paszyna, 42 zostały nagrodzone. Dziś o ks. Nitce mówi się, że był prekursorem terapii przez sztukę, obecnie przeżywającej swój rozkwit. Tylko ludowych twórców w Paszynie coraz mniej. To jednak tylko dowodzi, jak bardzo ta twórczość związana była z prostą ludową religijnością, a ta zdaje się zanikać najpierw.