Odwracanie się plecami do swojej historii, tradycji, obyczaju, to jest to samo, co być rośliną i odciąć sobie jeden z korzeni.
W listopadzie kolejnym tematem do rozważań synodalnych jest dziedzictwo parafialne. Dotyczy to zarówno ochrony i troski o kościoły i kaplice (często mają znaczną wartość artystyczną i historyczną, o duchowej już nie wspominając, bo to oczywistość), ale też tradycji duchowych, lokalnego obyczaju. Jak i dlaczego warto o to wszystko dbać?
Kaplica
Na usypanej małej górce, w bardzo malowniczym zakątku w Wólce Plebańskiej (par. Radomyśl Wielki) prawie 150 lat temu stanęła staraniem Piotra Kosturkiewicza niewielka kaplica wotywna, jako dziękczynienie po ustaniu zarazy. – Kościółek uległ całkowitemu zniszczeniu w 1944 roku. Jedenaście lat później został odbudowany. Remontowany był jeszcze w 1990 roku, a teraz nam, współczesnym przyszło solidnie się o tę kaplicę się zatroszczyć – mówi ks. Jerzy Bulsa, proboszcz z Radomyśla Wielkiego. Gdyby zostawić tę świątyńkę samej sobie, to w bliskiej perspektywie czasowej pewnie by się rozpadła. Stoi zaledwie
Turki
Gdyby zabrakło w Dębicy-Latoszynie w Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego musztry paradnej turków, to wszyscy by to zauważyli. – Jesteśmy jedyną parafią w diecezji, gdzie wartę przy Grobie Pańskim zaciągają turki. Przygotowują także mu do. musztrę paradną – mówi ks. Piotr Grzanka, proboszcz parafii w Latoszynie. Dziś jest ich niespełna 30. Mężczyźni wojskowe, brązowe mundury przyozdobione mają dziesiątkami ozdób. – Legenda jest taka, że Sobieski wracając spod Wiednia wiózł łupy i część z nich właśnie wówczas zostało wykorzystanych do ozdobienia warty pilnującej Grobu Pańskiego. Stąd te ozdoby, stąd i nazwa tej straży – opowiada Stanisław Chmura, który prawie 30 lat temu do Latoszyna przywiózł tę tradycję z rodzinnej wsi Gniewczyna koło Przeworska. Turki materializują się w parafii, w związku z jej religijnym życiem. Wszędzie są tradycją parafialną. Dziś komendantem turków w Latoszynie jest Ryszard Kalita. – Przyszedłem do tej formacji po powrocie z wojska. Było ogłoszenie, że formuje się taka męska grupa. Dla mnie było jasne, że będąc w parafii coś z siebie trzeba jej dać – mówi. Turki podkreślają znaczenie, rangę kilku dni liturgicznych, kiedy wspominamy śmierć i zmartwychwstanie Jezusa. - Stali się elementem naszej tożsamości parafialnej – przyznaje ks. Grzanka. Bez wątpienia nadają dodatkowego kolorytu życiu parafialnemu. Jako środowisko są dziełem integrującym, i wychowawczym. Mariusz Pasik w turkach służy ze swoimi synami w wieku 23, 17 i 14 lat. – Dla mnie, jako ojca, to jest wielka przyjemność, że idą za mną, że możemy razem być. To buduje naszą rodzinę – mówi.
Dębickie Turki.Bractwo
– Działalność u nas nieprzerwanie od 156 lat Bractwa Szkaplerza Świętego to jest piękna duchowa tradycja – przyznaje ks. Piotr Mamak, kustosz tarnowskiego sanktuarium MB Szkaplerznej „na Burku”. Istnienie w takim miejscu bractwa to pewna oczywistość. Gdzie, jak nie w takim miejscu, przy XV-wiecznej świątyni, przy łaskami słynącym obrazie Szkaplerznej Pani mogłoby zafunkcjonować bractwo? – Przynależność do niego to droga osobistego oddania się pod opiekę Matki Bożej, droga uświęcenia. Bractwo to także apostolstwo, to ubogacenie parafii, to element modlitewnego zaplecza sanktuarium i parafii – mówi ks. Mamak. Agata Czosnyka należy do niego od 19 lat. Wielu członków bractwa ma doświadczenie szczególnych łask, czasem cudów, otrzymanych przez wstawiennictwo Maryi. – Zdarzało się, kiedy oprowadzałam turystów po zabytkowej świątyni „na Burku”, że dopytywali o obraz, łaski. Cieszę się, że mogłam podzielić się swoim świadectwem wspaniałego pośrednictwa Maryi. To jest mój obowiązek, jako członkini bractwa, ale i radość wynikająca z szerzenia maryjnego kultu – opowiada Agata Czosnyka. Ksiądz Mamak stara się by tradycja bractwa była żywa. Łatwo w sanktuarium, nie tylko przy odpustach, poznać członków po płaszczach, które noszą. Bractwo jest świadectwem wiary, kultu Maryi, jest duchowym dziełem, jest też długą lokalną tradycją, która ma się całkiem dobrze.
Bractwo szkaplerzne w par. Matki Bożej na Burku.Krzyż
Mniej więcej w 2000 roku, który był Rokiem Wiary, Akcja Katolicka w diecezji zaproponowała, by oddziały zdecydowały się zaopiekować, jedną kapliczką na terenie parafii. – Odremontowaliśmy krzyż koło szkoły, jednak przyszło nam do głowy, że trzeba zająć się i innymi – przyznaje Stanisław Tyrka, z AK w Skrzyszowie. Rozpędzili się i nie ustają. Przez przygotowanie kiermaszów, sprzedaż zniczy, kartek świątecznych, palm czy inne inicjatywy członkowie Akcji Katolickiej pozyskują jakieś fundusze, które od kilkunastu lat idą na remonty. Dzięki temu udział w trosce o te przydrożne znaki wiary ma całą parafia. Troska o krzyż, jak tłumaczy Stanisław Tyrka, jest dziś wyrazem wiary współczesnych. – Krzyże i kapliczki były materialnym znakiem wiary tych, którzy je stawiali. Jedne wotywne, inne jubileuszowe. Za nimi kryje się historia minionych pokoleń. Dziś krzyże i przydrożne kapliczki świadczą o nas, o naszej wierze. Jeśli zostawilibyśmy je zaniedbane, to co można by o nas, współczesnych pomyśleć? Że nam nie zależy, że nie pamiętamy. Chcemy pamiętać, bo to jest też znak tego, że skądś wyrastamy, że mamy swoją historię. Nie jesteśmy znikąd – mówi S. Tyrka.
Poświęcenie krzyża w Skrzyszowie.Słowo
Parafia w Laskowej przymierza się do przygotowania dużej monografii na temat swojej parafii. Sprawę animuje Krzysztof Jędrzejek, właściciel skansenu w Laskowej, a materiały do pisania zbiera historyk dr Marek Smoła. – Zazwyczaj trudności są w punkcie wyjścia, bo często przy takich przedsięwzięciach trzeba przekonywać ludzi do kwerendy, do przekazania zapisów, opowieści, co do których często nie zdają sobie sprawy, że drobne ślady pamięci, mają ogromne znaczenie – mówi Marek Smoła. Często zapatrzeni w przyszłość, nie widzą przeszłości. A ona jest fundamentem, na którym my budujemy swój dom. W roku 750-lecia parafia Biegonice, jednak z najstarszych wspólnot parafialnych w Małopolsce, sprawiła sobie monografię na 1600 stronach. Jubileusz był okazją do odnowienia świątyni, do podjęcia dzieł duchowych, do odkurzenia obyczajów, tradycji, do zatroszczenia się o wspólnotową pamięć. Wszystko kosztowało wiele wysiłku, pracy, pieniędzy. Dziś jest to powód do dumy i spokoju sumienia, że parafialnego dziedzictwa nie zaprzepaściliśmy.