Nowy numer 22/2023 Archiwum

Wolontariuszka Roku i najlepszy cymbalista w Polsce

Łączą ich więzy rodzinne, miłość do folkloru i parafia, która stała się ich domem.

Wszyscy pamiętają słowa z „Pana Tadeusza”: „Było cymbalistów wielu, ale żaden z nich nie śmiał zagrać przy Jankielu”? Współczesnym Jankielem i najlepszym cymbalistą w Polsce jest Jakub Czapla, członek zespołu Iskierczanie działającego przy parafii w Dębicy-Latoszynie. Chłopak zdobył pierwszą nagrodę w kategorii solistów na 38. Ogólnopolskich Spotkaniach Cymbalistów w Rzeszowie. Konkurował z cymbalistami z Ełku, Warszawy i regionu rzeszowskiego. Jest niesamowicie zdolny. To samouk, który na cymbałach gra zaledwie od roku i 3 miesięcy!

W poprzedniej edycji konkursu, po 3 miesiącach gry na tym instrumencie, zajął trzecie miejsce. Kapituła konkursowa nagrodziła I miejscem także cały zespół Iskierczanie w kategorii kapel mających w swoim składzie cymbały. Zespół prowadzi Anna Czapla, która jako wolontariusz od ponad 15 lat opiekuje się parafialną świetlicą Iskierka przy kościele w Dębicy-Latoszynie. Spotykają się w niej dzieci, seniorzy przez cały rok tworzą rękodzielnicze wyroby i oczywiście ćwiczą warsztat Iskierczanie. Za tę działalność pani Ania otrzymała w grudniu tytuł Wolontariusza Roku Ziemi Dębickiej. W prowadzeniu zarówno zespołu, jak i świetlicy pomaga jej mąż Stanisław Czapla, który gra w Iskierczanach na kontrabasie, a także syn – Jakub Czapla. Pani Ania nie zrezygnowała z prowadzenia świetlicy nawet po ciężkiej chorobie. Trzy lata temu przeszła udar mózgu, nie chodziła, nie mogła grać. Dzieci ze świetlicy z połamaną czekoladą proszące, by wyzdrowiała i wstała, zmobilizowały ją do tego stopnia, że uparcie włóczyła nogami za stojakiem na kroplówkę, choć lekarz jej tego zabronił. Nie wierzył też zresztą w to, że będzie w stanie jeszcze grać na flecie. Kiedy zaprosiła go na koncert, robił jej zdjęcia jako fenomenowi medycznemu. Choć Czaplowie nie pochodzą z tej parafii, oddali całe serce temu miejscu, traktują je jak swój drugi dom. Każde popołudnie nieraz do późnego wieczora spędzają w świetlicy zupełnie za darmo, prowadząc zajęcia dla blisko 40-osobowej grupy dzieci, ale także 48 starszych osób, które w tym miejscu spotykają się przy robótkach ręcznych, lub nadając odpadom, takim jak butelki, stare szklanki czy talerze, drugie życie. Proboszcz ks. Piotr Grzanka wraz z parafialnym zespołem Caritas dodatkowo organizuje dla seniorów w każdą ostatnią sobotę miesiąca spotkanie modlitewno-integracyjne. W pozostałe dni tygodnia w świetlicy spotykają się Mali Iskierczanie i Młodzi Iskierczanie, ćwiczy kapela, grupa śpiewacza, a także od niedawna – o czym jeszcze mało kto wie – grupa taneczna. W pełnej grająco-śpiewająco-tanecznej odsłonie Iskierczan będzie można zobaczyć pewnie na wiosnę. Choć zespół powstał dopiero w 2017 roku, zyskał uznanie wśród jurorów konkursowych, ale także publiczności. Jeden z latoszyńskich parafian zafundował członkom kapeli i grupy śpiewaczej piękne regionalne stroje. Z kolei Małych i Młodych Iskierczan ubrała jedna z lokalnych krawcowych za dotację, jaką udało się otrzymać z Ministerstwa Kultury w wysokości 5 tys. zł. Podczas koncertów Iskierczanie nie tylko dają popis swoich umiejętności śpiewaczych i muzycznych, ale także zdradzają swoją ogromną pasję do ludowizny, pielęgnując miejscowe tradycje. Większość muzyków to samoucy. Wykształcenie muzyczne mają tylko Anna i Stanisław Czaplowie oraz skrzypaczka Lidia Anna Biały. – Kuba w drugiej klasie podstawówki zdał egzamin do szkoły muzycznej, ale we wrześniu oświadczył, że do niej nie pójdzie. Nie namawialiśmy go, uznając, że musimy dać mu żyć po swojemu. Zresztą pięknie malował. Nie od początku należał do zespołu. Wołami pewnie by go tam nikt nie zaciągnął. Kiedy jednak odeszła od nas dziewczyna grająca na kontrabasie, nauczył się na nim grać w dwa tygodnie, żeby ją zastąpić na koncercie. Uczy się też gry na skrzypcach. Cymbały to jego pasja. Dziś pewnie nie wyobraża sobie życia bez nich. Sam zresztą uwielbia wygrzebywać stare lokalne przyśpiewki, utwory, których już nikt nie pamięta. Jeździłby i wciąż rozmawiał ze starszymi ludźmi, którzy grali i śpiewali – opowiada jego mama. Dziś uważa, że to dobrze, że Kuba nie skończył szkoły muzycznej, która nauczyłaby go grać filharmonijnie. – Dzięki temu, że jest samoukiem, ma piękny zaciąg ludowy, a ludowizna wbrew pozorom wcale nie jest łatwa do zagrania i zaśpiewania – zauważa pani Ania.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast