Mateuszowy przekaz jest potwierdzeniem, że narodzenie Jezusa jest wydarzeniem w pełni historycznym i prawdziwym.
W mowie na Objawienie Pańskie św. Augustyn zapisze: „Magowie ze Wschodu przyszli, żeby oddać hołd narodzeniu z Dziewicy. Ten dzień dziś świętujemy. Ten dzień rozjaśnił tamten wcześniejszy, który powrócił do nas doroczną uroczystością. Ci magowie byli pierwocinami plemion pogańskich, my jesteśmy ludem z narodów pogańskich. Nam te rzeczy ogłosił język Apostołów, im zaś gwiazda, która była niczym język niebios: zarówno nam Apostołowie, jak i im niebiosa ogłosiły chwałę Boga. Dlaczego więc mielibyśmy nie uznawać tych niebios, które uczynione zostały tronem Boga? Jak jest napisane: dusza sprawiedliwego jest tronem mądrości. Przez te niebiosa przecież sam twórca niebios i ich mieszkaniec zagrzmiał, a na głos tego grzmotu zatrząsł się świat i uwierzył. Wielki to znak. W żłobie jeszcze wtedy leżał a już prowadził magów ze Wschodu. Ukryty był w stajni, a rozpoznany został w niebiosach, aby uznany w niebiosach objawił się w stajni i aby ten dzień nazwany został „Epifanią”, co po polsku może być wyrażone przez słowo „ukazanie się”. Ten dzień wskazuje równocześnie na uniżenie Jego niebiańskiej wzniosłości, bowiem Ten, który ukazany został na niebie przez znaki ciał niebieskich, znaleziony został jako leżący w ciasnej stajni: słaby ze względu na niemowlęce członki, owinięty w niemowlęce pieluchy, a równocześnie czczony przez magów i wzbudzający strach w złych ludziach.
To oświecenie magów – o czym nie wolno nie powiedzieć – jest wielkim dowodem na ślepotę Żydów. Oni szukali w swoim kraju Tego, którego tamci w swoim nie poznali. Pomiędzy nimi magowie znaleźli jako niemowlę tego, którego oni odrzucili, gdy między nimi nauczał. W ich krainie ci pielgrzymi z dalekich stron oddali hołd Chrystusowi dziecku, które jeszcze nie wydawał z siebie słów, podczas gdy sami obywatele ukrzyżowali młodego Chrystusa działającego cuda. Magowie w małych członkach rozpoznali Boga, a Żydzi w wielkich czynach nie oszczędzili Go nawet jako człowieka: tak jakby czymś większym było widzieć nową gwiazdę, która zajaśniała wraz z Jego narodzinami, niż słońce, które zaćmiło się przy Jego śmierci. A przecież ta gwiazda, która magów przyprowadziła do miejsca, gdzie był ze swoją Dziewiczą Matką Bóg-niemowlę, i która mogła także i Żydów prowadzić do tego miasteczka, wycofała się jednak i nie pojawiła się, dopóki magowie nie zapytali Żydów o miejsce, w którym miał się narodzić Chrystus – Żydzi przecież wskazali je na podstawie boskich Pism – i dopóki Żydzi nie powiedzieli: „W Betlejem Judzkim, bowiem tak jest napisane: A ty, Betlejem, ziemio Judy, nie jesteś najmniejszym między księstwami Judy, bo z ciebie wyjdzie wódz, który będzie rządził moim ludem, Izraelem” (Mt 2,2-6). Cóż innego oznaczało to boskie zrządzenie opatrzności, jeśli nie to, że u Żydów miały pozostać tylko boskie Pisma, którymi poganie zostali oświeceni i oni sami zaślepieni? Posiadają je nie po to, by usłyszeć o swoim zbawieniu, ale aby świadczyły o naszym zbawieniu. Dzisiaj przecież, gdyby podczas przytaczania przez nas dawnych proroctw na temat Chrystusa zapowiadających rzeczy już dokonane jacyś poganie, których chcemy pozyskać dla wiary, powiedzieliby, że te teksty nie powstały przed wydarzeniami, które zapowiadają, ale po tym, gdy miały miejsce, aby w ten sposób sądzić, że to, co znajduje się w proroctwach, zostało przez nas spreparowane, my odczytujemy księgi Żydów, aby odsunąć wątpliwości pogan. To właśnie oni zostali wyobrażeni w tych magach, których Żydzi z miasta, w którym narodził się Chrystus, pouczyli boskimi wypowiedziami, a sami Go nie szukali ani nie rozpoznali.
Teraz więc, najdrożsi, synowie i dziedzice łaski, „przypatrzcie się waszemu powołaniu” (1 Kor 1,26) i przylgnijcie najwytrwalszą miłością do Chrystusa, który ukazał się Żydom i plemionom pogańskim jako kamień węgielny. Ukazał się przecież w tych swoich niemowlęcych pieleszach zarówno tym, którzy byli blisko, jak i tym, którzy byli daleko: Żydom w osobach będących blisko pasterzy i plemionom pogańskim w osobach żyjących daleko magów. Jedni uwierzyli w tym samym dniu, w którym się urodził, drudzy uwierzyli i przyszli do Niego dzisiaj. Ukazał się wiec nie tym uczonym, nie tym sprawiedliwym. Pasterze przecież pełni byli nieuctwa w swojej prostocie, magowie zaś bezbożności w zabobonach. Dla obydwu Chrystus uczynił siebie kamieniem węgielnym: przyszedł przecież po to, by wybrać to co głupie w oczach świata i zawstydzić uczonych, i nie powołał sprawiedliwych, ale grzeszników, aby żaden wielki człowiek się nie pysznił i aby żaden mały nie tracił nadziei. Dlatego uczeni w Piśmie i faryzeusze, którzy uważali samych siebie za zbyt mądrych i zbyt sprawiedliwych, chociaż odczytując prorockie wypowiedzi wskazali na miejsce narodzenia Chrystusa, odrzucili Go jako budowniczowie. Jednak On stał się kamieniem węgielnym i na wypełnił, gdy umierał to, na co wskazał, gdy się rodził. Do Niego przylgnijmy wraz z tą resztką Izraela, która przez łaskę wybrania otrzymała zbawienie. Ci bowiem pasterze wyobrażali mających dołączyć do Chrystusa ludzi pochodzących z bliska, abyśmy także my, których wezwanie z daleka symbolizowało przybycie magów, już nie byli pielgrzymami i przychodniami, ale współobywatelami świętych i domownikami Boga, zbudowani na fundamencie Apostołów i Proroków, gdzie kamieniem węgielnym jest sam Chrystus Jezus, który z dwóch rodzajów ludzi zrobił jeden, abyśmy w jednym miłowali jedność i abyśmy mieli niezmordowaną miłość prowadzącą do dołączenia także gałązek, które chociaż były wszczepione w drzewo oliwne, zostały jednak na skutek pychy wyłamane i stały się heretyckie. Bóg bowiem ma moc ponownie je wszczepić”[1].