Problem istnienia innych cywilizacji nie jest z kosmosu. Jak przekonuje ks. Tadeusz Pabjan, ma realny wpływ na nasze myślenie o Bogu i nas samych.
W tarnowskiej Alegorii 21 lutego w ramach Wieczorów Filozoficznych ks. prof. Pabjan mówił o hipotezach, poglądach i doniesieniach dotyczących innych cywilizacji. Wielu może dziwić fakt, po co się tym w ogóle zajmować, skoro nikt do dziś nie dowiódł, że kosmici realnie istnieją. W kontekście teologii jednak już samo dopuszczenie myślenia o tym, że jednak inne cywilizacje są we wszechświecie, wiele mogłoby zmienić w naszym myśleniu o Bogu i nas samych.
Prelegent przywoływał myśli ks. prof. Michała Hellera, który w swojej ostatniej książce pisze o chrystogeocentryzmie naszej teologii, której przyświeca milczące założenie, że wcielenie Boga jest tylko i wyłącznie przywilejem mieszkańców ziemi. - Taka postawa i takie podejście antropocentryczne teologii, która traktuje człowieka jako koronę stworzenia, dla wielu ludzi wierzących, zwłaszcza naukowców wierzących, jest przeszkodą w przyjęciu wiary chrześcijańskiej - mówi ks. prof. Pabjan.
Przywołuje postulat ks. prof. Hellera, by chrystogeocentryzm w teologii zastąpić kosmicznym uniwersalizmem. Ta zamiana mogłaby się dokonać chociażby poprzez to, że się uwzględni w teologii możliwość istnienia innych cywilizacji i zmusi się teologię, by zaczęła interpretować, co to dla nas znaczy i jak to rozumieć. Czy kosmici są dziećmi Bożymi? Czy są odkupieni? Czy można mówić o innych wcieleniach Boga? Samo rozważanie takich teologicznych hipotez - według ks. prof. Hellera - sprawia, że teologia wyzbywa się antropocentryzmu, który może nas czasami prowadzić w ślepą uliczkę i utwierdzać w błędnej interpretacji świata.
- Obrazować to może - dość nieudolnie, ale jednak - różnica w postawie jedynaka, a dzieci, które mają rodzeństwo. Dziecko już poprzez samo myślenie o tym, że nie jest samo i najważniejsze uczy się pokory. Rozważanie więc tylko hipotezy o istnieniu braci kosmitów może nam pomóc w wyzbyciu się pychy i egoizmu - tłumaczy ks. prof. Pabjan.
Oczywiście w naszym układzie odniesienia teologia dowodzi, że człowiek jest koroną stworzenia i jest umiłowanym dzieckiem Boga, ale to wcale nie musi wykluczać tego, że oprócz człowieka Bóg ma inne dzieci (posiadające rozum i wolną wolę) i nie musi znaczyć, że kocha je mniej.
Co wy na to? Beata Malec-Suwara /Foto GośćKs. prof. Pabjan uważa, że te intuicje i spekulacje wzbogaciłyby teologię także w naszym myśleniu o Bogu. Dopuszczenie możliwości istnienia innych cywilizacji sprawiłoby, że nie zawłaszczalibyśmy Go sobie, pojmowalibyśmy Go szerzej.
- Na pewno nasze teologiczne interpretacje Boga są ubogie i nieadekwatne, na pewno jest tak, że Bóg jest nieskończenie bardziej płodny i twórczy, niż nam się wydaje. Rozważanie takich hipotez pozwoliłoby przede wszystkim wyzbyć się teologii takiego przekonania, że my wiemy najlepiej, jesteśmy najważniejsi i potrafimy wszystko ogarnąć i podefiniować, że mamy Pana Boga tylko na wyłączność. Nie powinniśmy sobie Boga zawłaszczać - uważa współpracownik ks. prof. Hellera.
W spotkaniu wzięło udział wiele osób. Zadawano także wykładowcy pytania. Beata Malec-Suwara /Foto GośćKs. prof. Pabjan mówił również o różnych rozbieżnościach poglądów na temat istnienia kosmitów, ale także realizowanych od dziesiątek lat programach szukających dowodów na istnienie pozaziemskich cywilizacji lub próbujących nawiązać z nimi kontakt, tj. SETI czy METI. Wspominał o równaniu Franka Drake'a, określającym liczbę cywilizacji w galaktyce, ale także paradoksie Fermiego, jak się określa wyraźną sprzeczność pomiędzy wysokimi oszacowaniami prawdopodobieństwa istnienia pozaziemskich cywilizacji i brakiem jakichkolwiek obserwowalnych śladów ich istnienia.
Wspomniane programy poszukują pozostałości po obcych, obserwują planety pozasłoneczne i m.in. prowadzą także nasłuch radiowy. Opowiadał o niedawnych doniesieniach na temat sekwencji krótkich impulsów radiowych, które docierają do nas z kosmosu. Mniej więcej co godzinę przez prawie 4 dni. Potem 12 dni przerwy i cała sekwencja pojawia się od nowa. Astronomowie nie mają pojęcia, co może być ich źródłem. Nadlatują do nas z peryferii galaktyki spiralnej (większej od Drogi Mlecznej), oddalonej od nas o 500 mln lat świetlnych.
Czytaj o tym tutaj: