"Robimy, co możemy, aby w tym zwariowanym czasie pomoc innym" - pisze ks. Tomasz Fajt, tarnowski misjonarz, proboszcz parafii w boliwijskim Concepcion.
W tej parafii pracuje dwóch tarnowskich misjonarzy. Razem z ks. Tomaszem Fajtem posługuje w niej także ks. Tomasz Kaczor. Kilka tygodni temu udało im się złożyć konto na YouTube, by móc transmitować Mszę św., teraz przygotowują wraz z parafialnym oddziałem Caritas małe paczki żywnościowe dla najbardziej potrzebujących ludzi mieszkających na "ich" terenie.
- Przede wszystkim chodzi o osoby starsze, schorowane, które często mieszkają daleko. Pomagamy też rodzinom wielodzietnym. Tutaj wiele rodzin niestety jest rozbitych. Ludzie nie chcą się „wiązać” przysięgą małżeńską. Chodzi przede wszystkim o mężczyzn. W takiej sytuacji nierzadko kobiety z dziećmi są porzucane. Dlatego im też staramy się pomagać - wyjaśnia ks. Fajt.
Paczki zawierają przede wszystkim artykuły spożywcze, tj. ryż, makaron, tzw. zupki chińskie, mąkę, cukier, olej, kostki rosołowe, trochę cukierków dla dzieci, mięso w puszce. FB ks. Tomasz FajtPaczki zawierają przede wszystkim artykuły spożywcze, tj. ryż, makaron, tzw. zupki chińskie, mąkę, cukier, olej, kostki rosołowe, trochę cukierków dla dzieci, mięso w puszce. - Generalnie chodzi o coś, co się szybko nie popsuje w takim klimacie. Ludzie nie mają lodówek, dlatego wybieramy produkty, które mogą po prostu dłużej przetrwać w 40 stopniach - wyjaśnia tarnowski misjonarz.
W ten sposób udaje im się pomóc średnio 30 rodzinom w tygodniu. - Fundusze na to pochodzą z różnych źródeł. Część jest z parafialnej Caritas. Udało się stworzyć tę grupę tak naprawdę kilka miesięcy temu. Kwoty, jakie pozyskują jej członkowie ze sprzedaży chiche (to lokalny napój z kukurydzy) albo empanady (takie można powiedzieć bułeczki nadziewane np. serem i smażone na oleju), nie są wielkie, ale zawsze to coś. W ten sposób uczymy pomagać i dzielić się, mimo że sami nie mamy dużo. Kolejną część stanowią ofiary, które otrzymujemy od ludzi czy to bezpośrednio teraz w formie przelewu, czy (dzięki życzliwości wielu proboszczów), odwiedzając parafie w czasie urlopu. Do tego wszystkiego dorzuciliśmy też naszą „pensję parafialną”. U nas w parafii każdego miesiąca dostajemy 500 BS na nas dwóch. Jest to ok. 250 zł, czyli po 125 na każdego z nas. Nie dużo, ale zawsze kilka kurczaków za to można kupić. W każdym razie chcemy, żeby każdy, kto w jakikolwiek sposób nas wspiera, wiedział, że ma swój wkład np. w taką pomoc - wyjaśnia ks. Tomasz.
Pomoc skierowana jest głównie do osób starszych i rodzin wielodzietnych. FB ks. Tomasz Fajt- Dlaczego to robimy? Dlatego, że ludzie nie mają, co jeść. Tutaj część z nich nie ma dowodów osobistych, a co dopiero jakichś oszczędności, kont bankowych czy kredytowych. Ludzie żyją z dnia na dzień. Kiedy kilka tygodni temu podjęto decyzję o zamknięciu ich w domach, to pojawił się problem „co będziemy jeść?”. Ludzie zaczęli przychodzić na parafię z prośbą o pomoc finansową, żeby kupić coś do jedzenia. Nie można pracować, więc nie ma też codziennego zarobku - wyjaśnia tarnowski misjonarz.
Tłumaczy, że wielu ludzi wyjechało mieszkać na campo (czyli na pole). Tam żyją z tego, co zasadzą, czasem hodują jakieś zwierzęta. W ten sposób szukają jedzenia. Rząd obiecał pomoc materialną. Miasta też.
- Owszem, część ludzi tę pomoc otrzymała. Ale zdecydowana większość niestety nie. W mediach są zapewnienia, że każdy będzie miał, co jeść, ale kiedy rozwozimy te nasze paczki, ludzie mówią, że nic nie otrzymali do tej pory. Że ciągle czekają. I nawet ze smutkiem stwierdzają, że wolą głodować, bo im po prostu wstyd iść i się dopominać. Jest to przykre, bo nie wiadomo, o co tak naprawdę chodzi. Czy ktoś to „zatrzymuje” po drodze, czy są to tylko szumne zapewnienia bez pokrycia - zastanawia się ks. Fajt.
Kapłani widzą przede wszystkim to, że pomoc, którą niosą, jest bardzo ważna dla tych ludzi. - Za każdym razem towarzyszy im ogromna radość i wdzięczność ocierająca się i o łzy wzruszenia. Nie jest to przecież dużo - myślę sobie. Ale z drugiej strony - zawsze coś. I może bardziej nawet chodzi o sam gest? O pokazanie, że się pamięta? Nie wiem, ale na pewno jest to potrzebne. I nie jest tak, że tylko my robimy coś takiego. Wiele parafii w różnych częściach Boliwii tak działa. I tak trzeba - uważa tarnowski kapłan.
Czy nie boi się, że się zarazi? - Nie ma mowy o strachu. My jesteśmy ciągle jakby na froncie. Uczestniczymy w ich życiu. Śpimy w dżungli, jemy różne „ciekawe” rzeczy, walczymy z tym latającym dziadostwem, które gryzie, gdzie tylko się da, z upałami, buntujemy się czasem na dziwne z naszego punku widzenia prawa, którymi się kierują. Ale też wiele się od nich uczymy. I więcej, jesteśmy im wdzięczni za to, że z mojego punku widzenia naprawdę więcej można się tu nauczyć i przekazać. Jesteśmy tu dla Jezusa i dla nich. Czego mamy się więc bać? - pyta tarnowski misjonarz.
- Pewnie, że zachowujemy środki ostrożności, ale strach nie może paraliżować czy determinować naszych działań. Robimy, co możemy, aby w tym zwariowanym czasie pomoc innym godnie żyć i chociażby to, by przez radio czy internet mogli uczestniczyć w liturgii. Jesteśmy w okresie wielkanocnym. Apostołowie w wieczerniku byli zamknięci na cztery spusty, bo bali się Żydów. Ale kiedy zstąpił Duch Święty, zapomnieli o strachu. Może te drzwi rozwalili z takim impetem, z jakim Mike Tyson nokautował swoich rywali i wyszli, żeby głosić Jezusa - przekonuje misjonarz.
- Nie bójmy się Ewangelii i róbmy, ile możemy, a nie siedźmy z założonymi rękami, narzekając i powtarzając czarne scenariusze. Jezus zwyciężył wszystko, co mógł. On daje moc i w Nim możemy wszystko - dodaje ks. Tomasz.
Jak można pomóc naszym misjonarzom? - Modlitwą. Potrzeba nam dużo siły i nadziei. Pamiętajcie też o naszym biskupie Antonim, który ciągle przebywa w szpitalu z powodu pozytywnego wyniku testu. A jeśli ktoś chciałby nas wesprzeć swoją cegiełką materialną, to też z serca dziękujemy. Niech Bóg błogosławi każdemu i każdej z Was. I obyśmy po tym wszystkim inaczej spojrzeli na siebie i na świat, doceniając to, co mamy, i dziękując za siebie, a czasem może nawet drobne i niezauważalne rzeczy, które mamy - przekonuje ks. Fajt, mając nadzieję, że już niedługo wspólnie wypita kawa będzie smakować zupełnie inaczej.
Jeśli chcesz pomóc tarnowskim misjonarzom w boliwijskim Concepcion, zajrzyj na FB ks. Tomasza Fajta - TUTAJ.