Udało nam się wyjechać poza bramę DPS-u i zobaczyć, jak wygląda świat - mówi ks. Piotr Dydo-Rożniecki.
Opowiada, jak ucieszył go widok ludzi. - Nawet kosiarkę słychać za oknem. Życie jest! Dziś po raz pierwszy zjedliśmy obiad z normalnych talerzy, a nie styropianowych opakowań. Czeka nas pierwsza wspólna Msza św. od Niedzieli Zmartwychwstania. W DPS-ie odprawiałem codziennie dwie Msze św. ze względu na naszą pracę na zmiany. Każda ofiarowana była w intencji ustania pandemii - dodaje tarnowski kapłan ks. Piotr Dydo-Rożniecki, który wraz z ośmioma siostrami dominikankami od Triduum Paschalnego przebywał w Domu Pomocy Społecznej z Bochni, w którym powstało ognisko zakażenia koronawirusem. Ponadto dwie siostry dominikanki posługiwały w bocheńskim DPS-ie w strefie nieobjętej nadzorem epidemicznym. Wszyscy skończyli dzisiaj swój wolontariat w Bochni.
Kapłan każdą Mszę św. sprawował w DPS-ie w intencji ustania epidemii koronawirusa. arch. sióstr dominikanekDziś sytuacja wydaje się być już opanowana. - Po tygodniu naszego pobytu w DPS-ie wykryto osiem przypadków koronawirusa wśród podopiecznych domu. Potem pojawił się jeszcze tylko jeden. Wyniki ostatnich testów nie wykazały dalszych zakażeń - mówi ks. Piotr.
Siostry i kapłan wciąż czuli, że są w rękach zmartwychwstałego Pana. Zdjęcie zrobione podczas rozmowy z prezydentową Agatą Kornhauser-Dudą. arch. sióstr dominikanekNiesamowite jest także to, że i oni sami nie zostali zarażeni. Wyniki badań sióstr dominikanek i ks. Piotra były za każdym razem ujemne. Kapłan jest przekonany, że to wszystko to nie tylko efekt reżimu sanitarnego, ale też siła modlitwy.
- Za nią jesteśmy najbardziej wdzięczni, podobnie jak za każdy gest empatii, kiedy ludzie przywozili nam płyny do dezynfekcji, ubrania, pościel dla podopiecznych. Dzięki temu mieszkańcy domu dostrzegli, ile osób o nich dba i za nich się modli - mówi kapłan.
Podopieczni, jak i opiekujące się nimi dominikanki, a także ks. Piotr spotkali się z ogromną życzliwością osób, które pomagały im swoją modlitwą i różnymi gestami empatii. arch. ks. Piotr Dydo-RożnieckiCzas spędzony w DPS-ie uważa za piękny. Ze wzruszeniem myśli o podopiecznych domu, podobnie też odebrał wczorajsze drugie czytanie i Ewangelię. Opowiada o Robercie, Wacku, panu Heniu, pani Kazi. Zna "swe owce" nie tylko z imienia, ale także ich potrzeby i dolegliwości. Kogo z nich trzeba nakarmić, kogo umyć, komu zmienić pampersa, jakie leki podać.
Posługujące w DPS-ie siostry i ks. Piotr bardzo się zżyli z podopiecznymi. s. Julietta Homa OPCałą tę wiedzę zarówno on, jak i siostry dominikanki starali się przekazać zmieniającym ich na warcie w DPS-ie dominikanom. Oprowadzili ich po budynku. Siostry spisały w komputerze, kto z podopiecznych ma jakie potrzeby. - Proste rzeczy, jak to, kto ma niedowład w nodze, kto się umyje i sam zje. Wiemy, że to szalenie ważne, bo kiedy przychodziliśmy, nie wiedzieliśmy nawet, jak nasi podopieczni mieszkają, nie mówiąc już o ich potrzebach - zauważa ks. Piotr.
Ks. Piotr Dydo-Rożniecki na zdjęciu, które zachwyciło naszych czytelników. Sebastian LewandowskiAbsolutnie na nic nie narzekają, rozumieją sytuację, w jakiej znalazł się ośrodek, w którym około miesiąc temu wykryto koronawirusa u części pacjentów i personelu. Zabrakło wówczas rąk do pracy. Wykluczonych pracowników zastąpiły właśnie wolontaryjnie siostry dominikanki oraz ks. Piotr. Cała Polska była poruszona sytuacją w DPS-ie w Bochni i zbudowana ich postawą. Zresztą nie tylko Polska żyła tą sprawą, ale interesował się nią Kazachstan, gdzie ks. Piotr posługuje, a nawet Watykan.
Teraz siostry dominikanki wraz ks. Piotrem przebywają w dobrowolnej izolacji, która potrwa ok. tygodnia. Prawdopodobnie w przyszły poniedziałek czeka ich jeszcze jeden test na obecność koronawirusa i wówczas wrócą do swoich wspólnot i domów.