Pracujący od 2 lat na Kubie ks. Pawłowski obserwuje, że epidemia koronawirusa na wyspie ma się ku końcowi, ale na wyspie szerzy się po prostu głód.
Kryzys zdrowotny, epidemiczny na Kubie właśnie się kończy. W samym Santiago de Cuba, gdzie posługuje ks. Pawłowski, już od ponad dwóch tygodni nie zanotowano żadnego nowego zakażenia koronawirusem. Wszystkie restrykcje jednak nadal obwiązują.
Nie możemy jeszcze organizować Eucharystii z udziałem wiernych – we Mszy św. uczestniczy co najwyżej kilka, kilkanaście osób. Z utęsknieniem czekamy na powrót dzieciaków na katechezę i młodzieży na cotygodniowe spotkania. Nie ma jeszcze możliwości wyjazdów na tzw. wioski, aby odwiedzać z posługą duchową tamtejsze wspólnoty. I mimo, że sytuacja wygląda na względnie opanowaną, wciąż czekamy na „odmrożenie” życia społecznego, a co za tym idzie, również życia duchowego.
Jednak to, co nam spędza sen z powiek, to brak żywności. Z każdym tygodniem przybywa rodzin, którym doskwiera głód. Brakuje dosłownie wszystkiego. Począwszy od mięsa, przez ryż, aż po warzywa. Nawet jeśli coś się pojawi, to momentalnie tworzą się gigantyczne kolejki. Pomimo, że większość produktów jest reglamentowana, to i tak nie starcza dla wszystkich.
Parę dni temu robiliśmy zakupy dla najuboższych w naszej parafii, którym comiesięcznie pomaga Caritas parafialna. Są to głównie starsze i schorowane osoby, które nie są w stanie codziennie wychodzić z domów, aby poszukiwać jedzenia w mieście. Ze względu na swoje dolegliwości nie mogą stać godzinami w kolejkach na upalnym słońcu. Nasze zakupy trwały… prawie tydzień. Dlaczego tak długo? Zakupy robiliśmy w 5 osób (tyle pomieści samochód). Najpierw trzeba znaleźć jakiś sklep lub bazar, gdzie można cokolwiek kupić do jedzenia. Potem odstać swoje w kolejce, żeby kupić np. olej i majonez – JEDEN olej i JEDEN majonez. Potem na koniec kolejki, godzina (lub dłużej) czekania i znowu zakup: każdy po jednej sztuce oleju i majonezu. I tak kilka razy. Następnego dnia znaleźliśmy sklep, gdzie akurat dostarczono tuńczyka w puszce, więc tym samym sposobem kupiliśmy większą ilość. I tak kompletowaliśmy paczki przez cały tydzień, aby jakkolwiek pomóc kilkudziesięciu rodzinom.
Dawniej rodziny otrzymywały od nas dwie siatki. Jedną z ryżem, a drugą z innymi produktami. Od czasu epidemii otrzymują tylko jedną. To już drugi miesiąc jak wręczamy paczki bez ryżu, bo go po prostu nie ma, choć ryż jest tu podstawowym produktem żywieniowym. Widziałem raz w sklepie ryż importowany, gdzie kilogram kosztował 8 dolarów. Warto dla porównania wspomnieć, że przeciętna emerytura wynosi 10 dolarów (słownie: dziesięć) – miesięcznie! Ten ryż prawdopodobnie pochodził z hoteli, które teraz wszystkie są zamknięte.
Ksiądz Dariusz pisze, że chciałby w swojej parafii pomagać większej liczbie rodzin, bo i dzięki ofiarności osób z Polski (i Polaków z zagranicy) są na to środki finansowe, ale nie zawsze jest możliwość za te pieniądze coś kupić.
W przyszłym tygodniu prawdopodobnie będziemy mogli już wyjeżdżać na wioski, więc otworzy się furtka do kupienia czegoś bezpośrednio u rolników. Oby! Bo głód w naszym mieście jest coraz większy.
Niestety kryzys dopiero się zaczyna i potrwa pewnie przez lata. Prawdopodobnie turyści nieprędko wrócą i pewnie też nie tak licznie jak dawniej, co będzie niestety podtrzymywać istniejący kryzys.
Na szczęście osoby należące do Kościoła, nasi wierni, nieustannie modlą się w intencji całej Kuby. I głęboko wierzymy, że Bóg nas nie zostawi, ale będzie nas wspierał w naszym nieszczęściu. Tak, jak nas wspierał i uchronił przed rozlaniem się fali zakażeń. Całą naszą nadzieję pokładamy w Bogu i do Niego się uciekamy przez wstawiennictwo Maryi, Dziewicy Miłosierdzia z El Cobre, Patronki Kuby. Niech Wam wszystkim Dobry Bóg błogosławi.
Ks. Dariusz Pawłowski
Ks. Dariusz Pawłowski ewangelizuje na Kubie od lipca 2018 roku. Miejscem jego posługi jest Santiago de Cuba, pierwsza stolica kraju. W swoim liście z 30 maja 2020 roku opisuje sytuację na przełomie wychodzenia z fali zakażeń koronawirusem, przy jednoczesnym wchodzeniu w poważny kryzys gospodarczy, objawiający się głodem coraz większej liczby ludzi.