Tegoroczne X Święto Miodu w Krynicy-Zdroju obchodzone było w bardzo skromnej formie. Pszczelarze uczestniczyli tylko we wspólnej niedzielnej Eucharystii w kościele pw. św. Antoniego.
Powodem tego była nie tyle pandemia koronawirusa, co panujące w tym roku warunki klimatyczne, które do tej pory nie sprzyjały produkcji miodu.
- Krynica i okolice to specyficzne środowisko. Tu, jeżeli wiosna jest ciepła, to możemy liczyć na miody wczesne jak miód z mniszka lekarskiego, z sadów i maliny, ale jeżeli nie, to nadzieja w spadzi, która w obfitym wydaniu występuje średnio co kilka lat - mówi Jacek Siedlarz, pszczelarz z Krynicy.
Święto Miodu przyjęło się w Krynicy. Po raz pierwszy odbyło się tylko w parafii zdrojowej. W kolejnych latach inicjatywa objęła już także pozostałe krynickie parafie. Pod kościołami ustawiane były kramy pszczelarzy, którzy sprzedawali swoje wyroby.
- Inicjatywa była taka, żeby trochę rozreklamować nasz rodzimy produkt, żeby ludzie mogli sobie kupić dobrej jakości miód. Bo z tym, co jest na rynku, jest różnie. Chcieliśmy też, żeby poznali pszczelarzy działających na tym terenie - mówi pan Jacek, który należy do Koła Pszczelarzy w Krynicy-Zdroju, współorganizującego Święto Miodu.
Ostatnie lata nie były jednak zbyt hojne dla pszczelarzy. Miodu było bardzo mało. Ci, którzy go pozyskali, zazwyczaj sprzedali go wcześniej. Kramy pszczelarskie były nieco uboższe. W tym roku jest jednak jeszcze gorzej i miodu nie ma wcale. Sytuacja zdaje się jednak poprawiać dzięki lepszej pogodzie. - Dopiero teraz, od tygodnia, coś się w lesie ruszyło i pszczoły poszły na spadź prawdopodobnie. Ale co będzie, to dopiero zobaczymy. Jak będzie miód w słoikach, to wtedy będzie można powiedzieć, że miód jest. Pszczoły coś niosą, więc jest nadzieja - informuje pan Jacek.
Organizatorzy zapraszają na przyszłoroczne XI Święto Miodu do Krynicy. Mają nadzieję, że w kolejnym sezonie miodu będzie pod dostatkiem.