Papież Franciszek, ustanawiając trzecią niedzielę stycznia Niedzielą Słowa Bożego, wezwał cały Kościół, by podczas liturgii ukazywać cześć, jaką wierzący mają dla Pisma Świętego. Ale czy można to robić, wyrywając z Biblii kartkę po kartce? Czasem trzeba było…
Halina Mastalska ze Szczawnicy należała do grupy osób, które w latach 1977-1979 uczestniczyły w przekazywaniu Biblii do Rosji, będącej wówczas w kleszczach komunistycznego totalitaryzmu. - To była inicjatywa ks. Stanisława Pietrzaka, wówczas wikariusza w Piwnicznej, który nawiązał kontakty z esperantystami w Rosji. Chciał z nimi dyskutować na temat wiary, Zainteresowanym przesyłał Biblię we fragmentach. Również po to, by tę dyskusję wesprzeć, udokumentować - mówi pani Halina.
Ks. Pietrzak wyrywał z Biblii po esperancku kartkę po kartce i wysyłał je, przy pomocy świeckich, do Rosji.Ks. Stanisław szukał w Polsce osób, które by mu w tym pomogły. Chciał, żeby do zakupionych wcześniej egzemplarzy „Trybuny Ludu”, opakowanych papierową opaską, wkładać pojedyncze kartki Biblii w języku esperanto. - Naszym zadaniem było tylko je rozesłać. Ja wrzucałam je wprost do dużych stojących skrzynek pocztowych w różnych miastach: w Szczawnicy, w Nowym Sączu, w Brzesku, w Krościenku, żeby nie budzić podejrzeń. Było nas dużo zaangażowanych w tę akcję. Kartki Pisma Świętego wysyłaliśmy na różne adresy, ale do osób, które później mogły się ze sobą kontaktować i przekazywać sobie nadesłane strony, i w ten sposób kompletować całe egzemplarze Biblii. To była piękna akcja, ale z drugiej bardzo strony ryzykowna - opowiada pani Halina.
- Kombinowaliśmy, jak najbezpieczniej przekazywać teksty Pisma Świętego, stąd ten pomysł z gazetami. Udało się to do czasu, aż kiedyś służby sowieckie przypatrzyły się tym przesyłkom i zaczęły je likwidować - mówi ks. Pietrzak