Nie musimy, nawet nie chcemy wychodzić od Boga, ale chcemy by światło Ewangelii świeciło w naszej drodze, i chcemy zmierzać do celu, którym jest Bóg.
Tak mówią o swojej grupie, o planie comiesięcznych spotkań na każdy temat członkowie wspólnoty duszpasterstwa osób młodych, umownie nazywanych 19+, w Mielcu. Wspólnota taka powstała przy par. pw. św. Mateusza.
- Zdecydowaliśmy się nawet podzielić mało jednorodną grupę młodzieżową na dwie. Młodszą i starszą. Starsza to są młodzi umownie nazywani 19+, czyli ci, którzy ukończyli szkoły średnie, studenci, może osoby pracuje, które nie założyły jeszcze rodzin. Ich charakteryzuje to, że w zasadzie wyfruwają, jeżeli nie fizycznie, to na pewno mentalnie z rodzinnego gniazda, zaczynają żyć na własny rachunek. Wielu ludzi w tym wieku jest metrykalnie osobami dorosłymi, dojrzałymi, ale często niedoświadczonymi. Żyjąc na własny rachunek uczą się na swoich błędach, które w przypadku pełnej, wynikającej z dorosłości odpowiedzialności, mogą być kosztowne. Chcemy im zbudować bufor, który pomoże amortyzować koszty błędów, może pomoże ich uniknąć – mówi ks. Krzysztof Jankowski, wikariusz z par. pw. św. Mateusza w Mielcu.
Rozdzielenie grupy młodzieżowej było niezbędne, bo nastolatkowie, szczególnie ci młodsi, żyją w innej rzeczywistości, mają inne doświadczenia, inne problemy, inne podejście do ich rozwiązywania, inny inny stopień odpowiedzialności. - Świadomie podzieliliśmy grupę, żeby obie wspólnoty wiekowe mogły skorzystać – mówi ks. Jankowski. Wie co mówi, bo poza tym, że jest względnie młodym stażem kapłanem, przed wstąpieniem do seminarium skończył psychologię na Uniwersytecie Jagiellońskim.
Pandemia ułatwia budowanie starszej grupy młodzieżowej, wspólnoty 19+. - Wielu młodych wróciło do Mielca ze studiów. Dziś zajęcia odbywają się zasadniczo w sposób zdalny. Zatem jako studenci jesteśmy na miejscu. Wielu z nas pozbawionych jest tego, z czego korzystaliśmy stacjonarnie studiując, a zatem wspólnoty, zatem duszpasterstwa akademickiego, a potrzeby formowania się, wzmacniania duchowego, wreszcie dyskusji zostały – przekonuje Łukasz Molak, inicjator powstania grupy.
Tematów do dyskusji, rozmów w czasie comiesięcznych spotkań jest wiele. - To jest praca, etyka pracy, czyli to jak należy podchodzić do obowiązków, co jest moralne, co nie. To jest seksualność, to są kwestie zarządzania swoim życiem, to są tematy związane z życiem religijnym, z życiem i nauką Kościoła. Wielu ludzi posługuje się stereotypami, kalkami w myśleniu o nauczaniu Kościoła. Na podstawie obiegowych opinii wyrabiają sobie zdanie, często niezbyt dobre. Ta grupa, jej spotkania, jest płaszczyzną dyskusji ścierania się różnych poglądów, nawet światopoglądów, ale też rzetelnego wyjaśniania – mówi ks. Jankowski.
Łukasz Molak dyskutować lubi. Obecnie studiuje zarządzanie w Rzeszowie i teologię w Tarnowie, ale ma za sobą już ukończone studia z filozofii. - Dyskusja, ale na argumenty jest piękną szkołą budowania relacji, bycia ludźmi ze sobą. Chcielibyśmy, by czasem udało się zaprosić, albo by sami przyszli do nas ludzie, którzy mają odmienne zdanie na wiele tematów, by rozmawiać. To myślę, przysłużyłoby się wzajemnemu zrozumieniu. Nawet jeśli nikt nikogo nie nawróci, to przynajmniej będziemy się lepiej rozumieć – mówi Łukasz. Jego samego fascynuje np. to, skąd się bierze względnie powszechne przekonanie, że nauki przyrodnicze kłócą się z teologią, że istnieje konflikt, a w każdym razie napięcie między nauką a wiarą.
Ola Śpiewak studiuje w Warszawie dziennikarstwo. Póki co zdalnie z Mielca. - W wymianie poglądów, zdań, w dyskusji lepiej kształtuje się swoje własne przekonania, w zderzeniu z innymi, odmiennymi. Dlatego nie chcemy się poklepywać wzajem po plecach i z zadowoleniem konstatować, że nam się udało, jesteśmy po dobrej stronie, ale chcemy rozmawiać, wyjaśniać, szukać argumentów – mówi.
Stąd grupa mówi, że Pan Bóg nie jest punktem wyjścia, choć chcieliby, by On i jego Ewangelia były światłem, które towarzyszą spotkaniom, i by Bóg był celem, do którego dojdą. Dlatego spotkania odbywają się raz w miesiącu po Mszy św., ale zaczynają właściwie spotykaniem przy stole Pańskim. Może kiedyś, ci, którzy nie będąc trzonem grupy a przyjdą podyskutować, pogrzebać kijem w mrowisku, zjawią się parę minut wcześniej i zechcą uczestniczyć w Uczcie Eucharystycznej.