Wystarczył jeden krok odwagi, a o resztę zatroszczył się Pan Bóg. Zadziwił nie raz.
Blisko 30 osób ze wspólnoty Strumienie Wody Żywej z Bochni pod koniec czerwca po raz pierwszy wzięło udział w ewangelizacji ulicznej.
- Pomysł, by wyjść z ewangelizacją na ulice, pojawił się już latem ubiegłego roku podczas spotkań, które nazwałem "Owocne życie". Najpierw trwały przez lipiec i sierpień, potem przerodziły się w całoroczny cykl. Założyliśmy, że na jego zakończenie jako wspólnota pójdziemy na ewangelizację uliczną, z tym że ludzie chyba nie bardzo wierzyli, że dojdzie do tego. Niektórzy do ostatniego dnia byli przekonani, że nie pójdą - opowiada Maciej Tabor, lider bocheńskiej wspólnoty Strumienie Wody Żywej.
Ewangelizacja to nie nawracanie, ale przypominanie innym o Bożej miłości, kiedy już samemu się jej doświadczyło - tłumaczy Maciej Tabor, lider wspólnoty SWŻ. fot. Łukasz Samek /Strumienie Wody ŻywejWyszło ok. 30 osób. Ci, którzy nie zdecydowali się na taki krok, zostali w kościele na adoracji, modląc się za pozostałych. Wychodząc na ulice, nie mieli inspiracji, by kogoś nawracać. Zabrali ze sobą jedynie karteczki z fragmentami Pisma św. mówiącymi o miłości Bożej, o miłosierdziu, przychylności Boga i "częstowali" nimi napotkanych ludzi, a jeśli z tego nawiązała się rozmowa, to dzielili się swoim doświadczeniem, głosili podstawowe prawdy kerygmatu o miłości Bożej, o tym, że nie doświadczamy jej, kiedy przeszkodą jest nasza słabość, nasz grzech i że Jezus to wszystko pokonał. Zachęcali do wspólnej modlitwy.
- Oczywiście nie każdy chciał z nami rozmawiać, biorąc nas pewnie za przedstawicieli innej społeczności religijnej. Ludzie nie rzucili się także na Słowo, ale kto zabrał od nas karteczkę i ją przeczytał, widać było, jak go to dotykało. Na przykład Słowo o uwolnieniu dostał człowiek, który od wielu lat starał się żyć w trzeźwości jako alkoholik. Ono umocniło go w tej drodze - zauważa Maciej. - Każda z par, która wyszła na ewangelizację, miała co najmniej jedną niezwykłą sytuację, kiedy widać było, że to nie my piszemy scenariusz tych spotkań - dodaje.
No bo jak nie zobaczyć palca Bożego działania w tym, kiedy wychodzisz na ulicę przypominać o Bożej miłości i spotykasz człowieka w kryzysie, zgnębionego przez alkohol i okazuje się, że to twój kuzyn, którego nie widziałeś od ponad 20 lat!
O tym i innych świadectwach będzie można przeczytać w tarnowskim wydaniu "Gościa Niedzielnego" nr 29/2021, bo okazuje się, że mówiąc ludziom o Bożej miłości, nic wielkiego robić nie trzeba. Tylko wyciągnąć rękę do tych, którzy są w potrzebie, poranieni, zniewoleni, zagubieni, a Pan Bóg sam będzie działał. Zadziwi nieraz.