W czchowskim Efezie zakończył się pierwszy stopień Oazy Nowej Drogi Ruchu Światło-Życie.
W tym 17-dniowym turnusie zorganizowanym przez Ruch Światło-Życie Diecezji Tarnowskiej uczestniczyło 35 osób po szóstej klasie podstawówki plus pięć osób kadry - opiekun ks. Przemysław Lis, dwóch kleryków oraz dwie animatorki. Pierwszy stopień Oazy Nowej Drogi pozwala uczestnikom nawiązać osobistą więź z Bogiem. Tu kluczowa jest relacja "Ja i Bóg".
Podczas oazy uczestnicy przeżywają cały rok liturgiczny, krocząc tajemnicami Różańca. Zdarza się, że w ciągu jednych 15 dni zaśpiewają kolędę i pójdą na drogę krzyżową. - Ten czas jest próbą przypomnienia uczestnikom bogactwa roku liturgicznego i tego, że są tajemnice, nad którymi bardziej się trzeba zatrzymać - tłumaczy Marta Wideł z Ruchu Światło-Życie.
Zauważa, że wiele dobra dzieje się w młodych ludziach podczas codziennych ewangelicznych rewizji życia, kiedy w małych grupach uczestnicy rozmawiają na wyznaczony temat. Dzielą się swoimi przemyśleniami, problemami, wątpliwościami. Budują relację z Bogiem, ale także wspólnotę między sobą.
Z tą atmosferą, jaka panowała przez ostatnie 17 dni w Efezie, trudno się było rozstać m.in. Klaudii. - Bardzo mi się tutaj podobało, czułam się jak w domu, wśród swoich, choć nikogo przed przyjazdem tutaj nie znałam. Nawiązałam też lepszą więź z Bogiem, zaczęłam się modlić, jestem bardziej radosna, wiem, że z Bogiem można zajść daleko. Chcę by to, co tutaj zdobyłam, niosło mnie przez całe życie - mówi dziewczyna.
Zaskakująca jest historia Mateusza, który trafił na tę oazę zupełnie przypadkiem. Jego mama pomyłkowo zadzwoniła do Marty Wideł, która koordynowała zapisy na oazy Ruchu Światło-Życie Diecezji Tarnowskiej, a chciała do swojej koleżanki. Kiedy zorientowała się, że się pomyliła, nie rozłączyła się od razu, ale zaczęła dopytywać, czym jest Ruch Światło-Życie i czym są te oazy. Rok temu całą rodziną sprowadzili się do Polski po długim pobycie w Anglii. Jeszcze tego samego dnia zapisała syna na rekolekcje, widząc w tym palec Boży. Mateusz obiecał jej, że wytrzyma tydzień. Został do końca.
- Choć nie chciałem tu przyjeżdżać, dziś czuję wdzięczność za to, że tutaj jestem. Na oazie poznałem wiele wspaniałych kolegów i koleżanek - mówi Mateusz.
Urodził się w Anglii i tam się wychował. Rok temu jego rodzina sprowadziła się do Polski, ale że lekcje odbywały się zdalnie, 13-latek nie miał nawet okazji, by poznać swoich rówieśników i z kimś się zaprzyjaźnić. - Oddaliłem się też od Boga, a podczas tej oazy odnowiłem bliski kontakt także z Nim. To się stało podczas adoracji. Po spowiedzi czuję się lekko i mogę swobodniej oddychać. Tutaj jest bardzo dobrze. W Anglii w polskiej parafii byłem ministrantem, teraz znowu chcę służyć przy ołtarzu - deklaruje Mateusz.