- Czuję się dobrze, bo jestem wśród swoich - mówi. To niejedyny jubileusz, jaki świętuje.
W piątek 23 lipca ks. kan. Franciszek Hanek z Mielca skończył 100 lat. Jest najstarszym kapłanem archidiecezji wrocławskiej, który emeryturę od 25 lat spędza w swoim rodzinnym Mielcu w diecezji tarnowskiej. Księdzem jest od 70 lat. - Urodziłem się 23 lipca 1921 roku. To nie tak dawno - żartuje ks. Franciszek.
Niezwykle pogodny i uśmiechnięty pamięta każdy etap swojego życia, choć ono go nie rozpieszczało. Po maturze w 1939 r. pracował w zakładach lotniczych WSK Mielec, które w czasie wojny przejęli Niemcy. Stamtąd wykradał techniczne plany budowy niemieckich samolotów bombowych Heinkla i przekazywał je jako łącznik dowódcom Armii Krajowej. Był ochotnikiem współpracującym z grupą Stanisława Jasińskiego, która bazowała pod Radomiem.
Przez wiele lat szukał z rodziną swojego brata Władysława, majora Wojska Polskiego, którego zabrano do obozu w Pustkowie po tym, jak wydał go kolega z klasy, volksdeutsch Rudolf Zimmermann, "kat Podkarpacia". - Przez kilka miesięcy jeździłem do brata do Pustkowa, zawożąc mu jedzenie. Uciekł stamtąd, ale go złapano i do dziś nie wiadomo, co się z nim stało - opowiada ks. Hanek.
Miał liczne rodzeństwo. Wspomina też młodszego od siebie brata Leona - muzykologa, dyrygenta, nauczyciela wielu pokoleń muzyków, profesora i prorektora Akademii Muzycznej im. Karola Lipińskiego we Wrocławiu, który kierował orkiestrami i tworzył festiwale w wielu polskich miastach - Szczecinie, Bytomiu, Białymstoku, Kudowie czy Jeleniej Górze.
Ks. Franciszek cieszy się dobrym zdrowiem. - Nigdy nie miałem czasu na chorowanie - mówi. Beata Malec-Suwara /Foto Gość- Jedna z moich sióstr, aktorka, śpiewała w teatrze w Krakowie. Uzdolnienia muzyczne odziedziczyli po ojcu, który także muzykował. Kolejna z moich sióstr była pielęgniarką, działała w Czerwonym Krzyżu. Wszyscy mieliśmy wyższe wykształcenie. Było nas w domu dużo, ale wtedy to był dla matek powód do dumy - opowiada ks. Franciszek.
Sam przez dwa lata studiował filozofię na KUL w Lublinie. Potem przeniósł się na teologię do Krakowa. - Studiowałem na Uniwersytecie Jagiellońskim dla archidiecezji wrocławskiej. Diecezja tarnowska miała wielu księży, tam ich brakowało - mówi.
Czynnie na poziomie parafii brał udział w tworzeniu się struktur archidiecezji wrocławskiej, powstawaniu nowych parafii i budów kościołów. Polacy, którzy zostali przesiedleni na Ziemie Odzyskane, potrzebowali ich. Ksiądz Franciszek od fundamentów wybudował ich co najmniej kilka. Pracował przy tym fizycznie. Sam nosił cegły. Pracowitość zresztą i życie w zgodzie z wolą Bożą to jego recepta na długowieczność. Wspomina, jak Msze św. odprawiał nie tylko po łacinie czy po polsku, ale także po niemiecku. - Nie wszyscy Polacy sprowadzeni na Ziemie Odzyskane z wielu miejsc w kraju, a nawet z zagranicy, mówili po polsku, różnie myśleli o ojczyźnie. Uczyli się siebie. Razem Polskę tam budowali - opowiada ks. Franciszek.
Święcenia kapłańskie przyjął 3 czerwca 1951 r. w kościele Świętego Krzyża we Wrocławiu. Był proboszczem parafii św. Anny w Szewcach, Łosiowie i Podwyższenia Krzyża Świętego w Kostomłotach. W 1996 r. przeszedł na emeryturę, którą spędza w swojej rodzinnej parafii św. Mateusza w Mielcu. Pamięta nawet, jak w 1932 r. został tu ministrantem.
Jest fanem motoryzacji, zna się na samochodach, choć żadnego w życiu nie miał. Jeździł motorami. - Miałem czeskie jawy. Ze cztery razy przyjechałem motorem z Wrocławia do Mielca, aż zęby od jazdy po bruku szczękały - dodaje z uśmiechem.
Ks. Franciszek odprawia Mszę św. Beata Malec-Suwara /Foto GośćCieszy się dobrym zdrowiem. - Nigdy nie było czasu na chorowanie - mówi. Do dziś w bazylice św. Mateusza spowiada i w koncelebrze odprawia Msze św. - Czuję się dobrze, bo jestem wśród swoich - mówi.
Jubileusz 100. urodzin ks. Hanka będzie świętowany w bazylice św. Mateusza w Mielcu w niedzielę 1 sierpnia, podczas uroczystej Sumy o godz. 11, której przewodniczył będzie biskup tarnowski Andrzej Jeż.