- Myślę, jeśli chodzi o skandale w Kościele, że diagnozę postawił papież Franciszek mówiąc o klerykalizmie - przyznaje bp Artur Ważny.
Skąd tytuł spotkania "Skandal Kościoła?" - Mamy taką zasadę w Tarnowskim Klubie Dyskusyjnym, że to gość wymyśla temat spotkania, mówi o tym, o czym chciałby czy mógłby porozmawiać. Zadzwoniłem do księdza biskupa i zapytałem o to. Ksiądz biskup odpisał mi na to: "To może »Skandal Kościoła«”? - wyjaśnił Jan Kiełbasa, koordynator TKD, który działa przy Ośrodku Dialogu, Formacji i Misji "Alegoria".
Jak zauważył prowadzący rozmowy w TKD red. Marcin Pulit w polskich mediach często był problem z zaproszeniem na rozmowę jakiegoś biskupa, szczególnie wtedy, kiedy było wiadomo, że padną trudne pytania. - Graniczyło to wtedy z cudem, choć były chlubne wyjątki. Z reguły w polskich mediach jest tak, że jak już w nich pojawi się jakiś biskup, to wszyscy są tak zadowoleni, że już żadne trudne pytania nie padają. Rozumiem jednak, że ksiądz biskup się trudnych pytań nie boi - zagaił Marcin Pulit.
Trudne i bardzo trudne pytania padły. Padły też odpowiedzi. Na początku jednak bp Artur Ważny wyjaśnił co rozumie pod slowami "Skandal Kościoła"
- Skandal to jest kamień w Ewangelii, kamień, o który można się potknąć. Niestety, w życiu Kościoła jest tak, że skandal ma też drugie oblicze. Wielu się potyka o Kościół, który jest skandalem, o jakim Jezus nie myślał. O tym pewnie będziemy mówić. Wielu o to się potyka i wywraca. W rozumieniu Ewangelii natomiast Kościół jest skandalem, bo głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest dla wielu „głupstwem i zgorszeniem”. Kościół właśnie powinien być czasem dla świata "głupstwem i zgorszeniem", w pozytywnym sensie, czyli takim, który prowokuje, zadaje pytania, nie pozwala przejść obojętnie. Natomiast dziś mamy do czynienia z innym skandalem, że ludzie się potykają i dochodzą do wniosku, że to jest droga, którą nie chcą iść - mówił bp Ważny.
Hierarcha zauważył, że największym problemem Kościoła jest sam Kościół. Rozumiejąc Kościół szeroko, jako hierarchię i lud wierny. - Mamy kłopot z autotożsamością, kim naprawdę jesteśmy. Zresztą myśląc o Soborze Watykańskim II myślę, że o to chodziło, żeby Kościół zobaczył czym naprawdę jest. Ale potem zaczęliśmy znowu myśleć inaczej i to, co Kościół w czasie Soboru przemyślał o sobie nie jest obecne w Kościele - mówił biskup.
Dalej rozmowa przebiegała następująco:
Marcin Pulit: Jak ksiądz biskup diagnozuje obecną sytuację Kościoła w Polsce? Czy dostrzega ksiądz jakiś wyjątkowo głęboki kryzys? Czy też coś, co jest naturalne, w funkcjonowaniu wszystkich ziemskich instytucji, że zawsze są jakieś wzloty i upadki? Zdaniem księdza w jakiej sytuacji teraz jesteśmy? Na ile ksiądz dostrzega kryzysy Kościoła w Polsce i ewentualnie w czym upatruje przyczyn?
Bp Artur Ważny: Może to będzie trudne, bolesne, może trochę wymijające. Jestem jako biskup pomocniczy biskupem tytularnym. Moja stolica biskupia jest w Algierii. Mazaka się nazywa. I tego Kościoła tam nie ma. Myślę, że możemy być na takim etapie, że kiedyś, nie chcę być złym prorokiem, ale możliwe, że za 100 czy 200 lat, jakiś biskup w Chinach może być biskupem tytularnym Tarnowa. Nie wykluczam czegoś takiego. Ważne, żeby stawiać takie pytania, zagadnienia i myśleć nad tym, żeby tak się nie stało.
Z czego wynikają te obawy, że przychodzą księdzu biskupowi takie myśli do głowy?
- Widzimy pewne tendencje, że Kościół nawet w masie, w liczbie, ulega pewnej erozji. Badania pokazały, że po pandemii dosyć poważna liczba wiernych przestała uczestniczyć w życiu Kościoła, najwięcej nawet w samym Tarnowie i innych dużych miastach w diecezji. To pokazuje, że to doświadczenie Kościoła dla ludzi jest już coraz bardziej obce. Pewnie wielkie znaczenie ma sekularyzacja. Dziś skończyłem rekolekcje i byli księża m.in. z Francji, Niemiec i mówili, że mają obserwacje, że dziś wielu ludzi idzie tyłem do śmierci i nie interesują się Panem Bogiem, próbują od Boga uciec, choć ciągle do niego nawiązują. Myślę, że te wszystkie tendencje też nas dotykają. No i bez wątpienia znaczenie ma słabość nas, ludzi Kościoła, mała wiarygodność hierarchów i księży sprawia, że ludzie nie chcą dalej iść bo się potykają o kamień, który jest zgorszeniem.
Czyli laicyzacja. Dla mnie to raz raczej objaw, nie przyczyna. Odbieram odpowiedź księdza biskupa, że przyczyny leżą gdzieś w zewnętrznym świecie. Czy dostrzega jednak ksiądz biskup te przyczyny jeszcze gdzieś indziej? Czy tylko w zewnętrznych okolicznościach?
Okoliczności zewnętrzne wpływały bądź nie wpływały na kondycję Kościoła. Bez wątpienia jest też przyczyna wewnętrzna. Kryzys duchowości, że Kościół nie rozumie siebie i nie wie, że życie Kościoła zaczyna się najpierw od relacji z założycielem, z Jezusem. Benedykt XVI zdiagnozował skąd się bierze problem pedofilii, i nadużyć seksualnych, że on też był związany z kryzysem duchowości, z kryzysem wiary i stąd Kongregacja Nauki Wiary się tym zajmowała, a nie inna. Duchowy kryzys na pewno też.
Ksiądz biskup sam wywołuje nie tyle skandal Kościoła, co skandale w Kościele, o których głośnio jest ostatnich latach w Polsce. Obserwujemy przecież niestety zgorszenie którym duchowni są dla świata, dla wiernych, dla ludzi pewnie luźniej związanych z Kościołem też. Ja ten kryzys Kościoła w Polsce widzę znacznie ostrzej niż ksiądz biskup. Gdybym to po kolei miał wyliczać, a przygotowałem to sobie, to bym powiedział tak, że widzę ten kryzys po pierwsze w demoralizacji samego kleru. Przejawem tej demoralizacji są nie tylko sandale o charakterze pedofilskim, ale cała masa nadużyć o charakterze finansowym, które są gdzieś tam przykrywane choćby przez odpowiednie relacje z władzą. Drugie to priorytet władzy, polityki, finansów, nad prawdziwą wiarą, nad prawdziwą religijnością. Nie mówię tu tylko o duchownych. Bardzo powierzchowne, magiczne podejście do wiary jest charakterystyczne dla Kościoła w Polsce. To uważam jest jedną z przyczyn kryzysu Kościoła w Polsce. Ta masowość nie przekłada się na głębię. Kolejne to brak poważnej debaty teologicznej w polskim katolicyzmie. Uważam, że dziś za bardzo dominuje w polskim katolicyzmie irracjonalizm, antyintelektualizm, nie podejmuje się ważnych dyskusji teologicznych, uważając że są rzeczy ustalone raz na zawsze i nie możemy o pewnych sprawach dyskutować. To zamyka dyskusję, to też ogranicza zgłębianie swojej wiary, od takiej strony intelektualnej, która uważam jest bardzo ważna. Wreszcie ideologizacja religii czyli zamknięcie się na to, jak zmienia się świat, zamknięcie się na osiągnięcia nauki i pewne procesy społeczne. Wyliczyłem sobie to po kolei, nie wiem ile wątków uda się nam poruszyć. Zacznijmy od tej demoralizacji kleru. Ona jest wyjątkowym zgorszeniem dla ludzi Kościoła i nie tylko dla ludzi Kościoła. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego wstrząsani jesteśmy kolejnymi skandalami o naturze moralnej. Nie mówię tylko o pedofilii. Z czego to się bierze?
Myślę, że taką diagnozę postawił papież Franciszek mówiąc o klerykalizmie, czyli o takim uprzywilejowanym traktowaniu księży i pozycji księży w Kościele. Myślę, że jest to posiew tych różnych okoliczności o których mówiliśmy, że w różnych systemach księża stanowili taki jakby bufor ochronny dla wielu i przez to byli uprzywilejowani, a ludzie przymykali też oczy na ich zachowania, postępowanie. To jest problem. Również problem leży w nauczaniu o kapłaństwie, że kapłaństwo jest jakimś wyjątkowym i świętym powołaniem. Owszem, jest takim, ale jest też przede wszystkim powołaniem służebnym. Ksiądz ma być tym, kto służy ludziom, a nie żeby jemu służono. Porządek został odwrócony z różnych względów. Klerykalizacja sprawia też, że ludzie przymykali oczy, ale też uważali, że księża mają wyjątkową pozycję, świętą, nie podlegają krytyce. Ludzie nie zaglądali też na plebanie, i nie widzieli jak naprawdę jest. Poza tym, pamiętam rozmowę z ojcem Janem Górą, który zastanawiał się dlaczego w diecezji tarnowskiej jest jak jest jeśli chodzi o pozycję i zaangażowanie księży, i pamiętam pointę, że w diecezji tarnowskiej prawie w każdej rodzinie jest ksiądz. To jest syn, brat, kuzyn i to nie sprzyjało, żeby życie moralne, świętość były na wyższym poziomie. To jeśli chodzi o skandale sprawiało, że księża się nie nawracali i nie nawracają.
W kolejnych częściach będziemy relacjonować następne wątki, które pojawiły się w rozmowie.