Parafia Niepokalanego Serca NMP w Tarnowie-Klikowej świętowała rocznicę powstania.
Mszy św. 10 lipca przewodniczył bp Stanisław Salaterski, który zauważył w homilii, że początki parafii są trudne do ustalenia. - Wiadomo jednak, że w 1947 roku rozpoczęto budowę kościoła. Prace trwały do 1952 roku. 13 lutego 1952 roku celebrowano w jej murach pierwszą Mszę św., a w sierpniu tegoż roku bp Jan Stepa poświęcił kościół zamykając w ten sposób etap tworzenia materialnej przestrzeni dla modlitwy gromadzących się tutaj osób. Wprawdzie konsekracja nastąpiła dopiero w 1997 roku, a dokonał jej bp Józef Życiński, to jednak już od 1952 roku świątynia jednoczyła ludzi zamieszkujących osiedle Tarnów - Klikowa - przypomniał biskup.
Kaznodzieja przywołał pierwszego proboszcza ks. Wojciecha Bajdę, który na początku istnienia parafii dojeżdżał tutaj z katedry. Jego następcą był ks. Julian Gancarz. - Parafia w ciągu tych 70 lat stała się miejscem, na którym rodziły się powołania kapłańskie i zakonne. Powstawały liczne grupy apostolskie, w których świeccy razem z duszpasterzami formowali się duchowo. Istnieje ich wiele także dzisiaj pokazując, że jest to żywa wspólnota wiary, ludzi podążających razem do nieba - mówił bp Salaterski.
Ks. proboszcz Tadeusz Wiszniewski przyznaje, że parafia jest rozmodlona i aktywna. - Trudno określić, czy jest to wspólnota bardziej eucharystyczna lub maryjna, bardziej pasyjna lub różańcowa. Dość powiedzieć, że tylko w ostatnim czasie powstała róża św. Rity. Mamy zresztą nabożeństwo do tej świętej. Jest grupa św. o. Pio, mająca swój dzień modlitwy, ale także feretron. Działają Akcja Katolicka, Caritas, chór męski, LSO - wylicza duszpasterz. Tworząc żywą wspólnotę ludzie nie zapominają o swojej świątyni, która doczekała się odnowienia. - Przygotowujemy się do wykonania nowej posadzki - dodaje ks. Tadeusz. Pięknie zadbane otoczenie z Grotą Matki Bożej, przy której chętnie zatrzymują się ludzie, świadczy o trosce parafian, by ich kościół był wizytówką parafii.
Andrzej Szarek mieszka w parafii od urodzenia. Jest zaledwie rok starszy od niej. - Pochodzę stąd. Tutaj mieszkali moi dziadkowie, rodzice. Tutaj znalazłem swoją żonę. Jestem rodowitym klikowiokiem. Mój dziadek Jan Panek pracował na Azotach, należał do straży pożarnej. Chętnie włączył się w budowę kościoła, należał do komitetu tej budowy. Jak komuniści dowiedzieli się o tym, to przeniesiono w pracy na „wydział karny”, czyli do produkcji amoniaku. Należał później do rady parafialnej. Kiedy zlikwidowano OSP, zostały po niej mundury, które dziadek mi powierzył, abym postarał się każdego roku o godną wartę przy Grobie Pańskim. Później sam zostałem członkiem rady parafialnej. W każdą niedzielę o godz. 16 mieliśmy spotkania z ks. Bajdą. Razem tworzyliśmy tę wspólnotę, która do dzisiaj składa się z wielu życzliwych, dobrych, i szlachetnych ludzi - podkreśla pan Andrzej.
Panie Monika i Barbara działają w Caritas.Choć trudniej o aktywizację dzieci i młodzieży, to jednak młodych zaangażowanych w życie parafialne, nie trzeba było specjalnie do tego zachęcać. Krzysiek Martyka i Dominik Kozioł należą do LSO. - Należymy do tej grupy chyba z 10 - 12 lat. Patrzyliśmy na księży, starszych kolegów. Chcieliśmy w tym, co oni robią uczestniczyć. Dobrze się czujemy w naszym kościele, parafii, w grupach, które tu istnieją - mówią młodzi.
Panie Barbara i Monika należą od niedawna do Caritas. - Jesteśmy w tej grupie, bo zawsze chciałyśmy pomagać. Organizujemy własne akcje charytatywne, ale też uczestniczymy w diecezjalnych i ogólnopolskich - mówią panie, które podczas jubileuszowej niedzieli rozprowadzały ciasta. Otrzymane ofiary będą przeznaczone na działalność charytatywną.
Ks. proboszcz Tadeusz Wiszniewski przy maryjnej grocie.Z klikowskiej wspólnoty pochodzi s. Magdalena ze Zgromadzenia Misjonarek Chrystusa Króla dla Polonii Zagranicznej. - Wyszłam z tej wspólnoty 20 lat temu. Wspominam ją z wdzięcznością. Byliśmy bardzo rodzinną wspólnotą, otwartą na młodych, którzy chętnie gromadzili się w grupach parafialnych. Miałam poczucie przynależności do wspólnoty. Czułam się z nią zżyta. Miałam tu wspólnotę duchowego wzrostu razem z moimi rówieśnikami. Cenię sobie moich duszpasterzy, którzy tutaj wtedy pracowali - wspomina siostra misjonarka.